Może to i lepiej, że nie sądzą, tylko stoją na baczność przy telefonie, bo podobno sądzić i tak nie umieją. Albo są bowiem gorsi od hiszpańskiej inkwizycji (AntyKomor.pl), albo łagodni jak baranki (mafia pruszkowska).
Nie dziwi więc, że jakaś głowa spaść musiała - padło na wiceministra sprawiedliwości. Oczywiście, nie za Amber Gold! „Naturalna rzecz, że po pewnym czasie kończy się okres pracy” - wyjaśniał wiceminister. No, trudno zaprzeczyć.
Myślę, że nie ma co na tym poprzestawać - show must go on! Minister sprawiedliwości powinien w końcu przetrzepać Temidzie skórę - nie tylko zlikwidować jak najwięcej sądów, ale najlepiej, zgodnie z najnowszym trendem, jakoś tych sędziów zderegulować! W sądach można by posadzić taksówkarzy - nikt im przecież braków w wiedzy o Pruszkowie nie zarzuci, a sędziowie - do taksówek!
Dość tych złośliwości. Nie zamierzam bagatelizować sprawy sędziego Milewskiego ani słabych dowodów w procesie przeciwko mafii. Irytuje mnie jednak fakt, że sztandarowe działania resortu sprawiedliwości nie dotykają pilnych problemów systemowych. Podczas gdy kręcimy się wokół deregulacji i AntyKomora, Temida wpada w czarną dziurę.
Nigdy nie było aż tak źle z przewlekłością postępowań przed sądami - latami ciągną się sprawy cywilne, karne, gospodarcze, pracownicze. Na termin rozprawy czeka się już średnio 4-6 miesięcy. To aż dwa razy dłużej niż przed rokiem! Oznacza to, że osoba pokrzywdzona czeka na sprawiedliwość nawet kilka lat.