Sprawa kolizji drogowej, którą spowodował katolicki biskup zyskała rozgłos... Są w kraju osoby, którym zdarzenie to sprawiło radość niczym woltyżerka albo inny cyrkowy numer i śmieją się na całego... Pojawiają się też komentarze polityków i szanownych publicystów prawnych. Niniejszym chciałbym odnieść się do tekstu "Biskup w zawiasach" autorstwa mec. Krzysztofa Stępińskiego.
Przez całe studia prawnicze uczono mnie, że stan nietrzeźwości sprawcy jest okolicznością obciążająca i tylko tak może być przez kodeks karny traktowany. Mijały lata, minął wiek XX i w wieku XXI okazało się, że ta nauka nieco straciła na aktualności. Okazuje się bowiem, że pozostawanie pod wpływem alkoholu może stanowić samodzielne przestępstwo, ale tylko wtedy, kiedy „wstawiony" prowadzi samochód lub rower albo też rower jego „prowadzi", co w czasie letnich wakacji wielokrotnie miałem okazję zauważyć.
Osobiście nie podzielam poglądu, jakoby okoliczność obciążająca powinna stanowić odrębne przestępstwo, a jeżeli tak się stało, to po prostu przemycono do polskiego prawa karnego błędne rozwiązanie.
Kolizja drogowa, jak to kolizja – jej rozwiązanie następuje w drodze cywilnoprawnej przez rekompensatę skutków z tytułu ubezpieczenia i to rozwiązuje sprawę. Sprawca kolizji całą sprawę może rozwiązać przez pozostawienie nr polisy i kontaktu telefonicznego. Być może, że będzie po użyciu alkoholu czy nawet w stanie nietrzeźwości, ale ta okoliczność dla poszkodowanego może okazać się nie istotną, albo jej nie stwierdzi. Praktyka jest inna i wzywanie policji do każdej kolizji jest nagminne. I wówczas dochodzi do stwierdzenia obecności alkoholu w organizmie sprawcy. I tylko z tego tytułu poniesie on odpowiedzialność karną. Z tych względów czyn czy to biskupa, czy kogokolwiek, polegający na spowodowaniu kolizji w stanie po użyciu alkoholu, czy też nietrzeźwości nie robi na mnie większego wrażenia. Ha... bywają przypadki, że badaniu alkomatem poddawany jest poszkodowany wypadkiem i jeżeli wykazane zostaną „promile" to i on, chociaż nic złego nikomu nie zrobił poniesie odpowiedzialność karną z racji prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.
Jeżeli chodzi o sprawę zwalczania nietrzeźwości kierowców, to sprawa jest źle rozwiązana – kij przyłożony został w złe miejsce. Rzecz w tym, że odpowiedzialność karna za spowodowanie wypadku komunikacyjnego jest ciągle zbyt mała. Małe, zbyt małe jest też zaostrzenie wymiaru kary na skutek wystąpienie tej okoliczności obciążającej jaką jest pozostawanie sprawcy pod wpływem alkoholu. Zagrożenie karą za spowodowanie wypadku komunikacyjnego, którego następstwem są lekkie obrażenia ciała wynosi od 1 miesiąca do 3 lat, czyli zawsze kwalifikuje się na warunkowe umorzenie postępowania. Jeżeli następstwem wypadku jest ciężki uszczerbek na zdrowiu lub śmierć człowieka zagrożenie karą wynosi od 6 miesięcy do 8 lat, co umożliwia zawieszenie wykonania kary. Popełnienie przestępstwa w stanie nietrzeźwości skutkuje podwyższeniem dolnego i górnego progu o połowę, co w sumie niewiele zmienia.