Nie jest prawdą, jakoby osoby mające odmienne preferencje seksualne były w Polsce w jakikolwiek sposób represjonowane. Po prostu ta przypadłość nie jest przedmiotem zainteresowania przez jakąkolwiek dziedzinę prawa, a przypomnieć wypada, że do 1932r. współżycie homoseksualne stanowiło w Polsce przestępstwo. Jest jedynie tak, że z tytułu popadnięcia w tę przypadłość prawo nie przyznaje żadnych uprawnień, a zwłaszcza tych, które przyznano małżeństwo i rodzinie, ani też konsekwencji. Niby dlaczego prawa te należałoby przyznać? Istniejące prawa i obowiązki są konsekwencją definicji małżeństwa i wynikającej z tej definicji istoty tej instytucji. Przyzwyczailiśmy się i nie ma powodu, aby to przyzwyczajenie porzucać, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, zawarty w celu wspólnego pożycia oraz wspólnej prokreacji, z czego wynika, że małżeństwo służy istnieniu rodzaju ludzkiego i to właśnie jest racją jego ochrony i przyznania mu praw. Związki homoseksualne, bo stosując kantowski system etyczny, ponoć znany dobrze jednemu ze współtwórców projektu, gdyby wszyscy nagle związali się w relacje homoseksualne, ludzkość by wyginęła. A przecież należy postępować według takiej reguły, którą chciałoby uczynić regułą powszechną. Następstwem m. inn. tego poglądu jest art. 18 Konstytucji, zgodnie z którym małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką państwa. Żaden inny związek osobowy, czy to pomiędzy osobami tej samej płci, czy też różnych płci na taką ochronę w przekonaniu twórców Konstytucji RP, a większość ich była wówczas lewicowa, nie zasługiwał, aczkolwiek konkubinat momentami jest uwzględniany, np. w procedurze karnej.
Perfidia całej tej akcji ze związkami partnerskimi wyraża się w tym, że z heteroseksualnymi parami niesformalizowanymi, czyli konkubinatami usiłuje się zrównać pary homoseksualne, co uwłacza godności konkubentów. Przypomina mi to perfidny zabieg zastosowany w Ameryce, wciągnięcia w akcję legalizacji związków homoseksualnych tych, którzy kilkadziesiąt lat wcześniej walczyli o legalizację małżeństw mieszanych rasowo, aczkolwiek heteroseksualnych.
W Sejmie trwają prace legislacyjne nad dwoma projektami ustaw wprowadzających w Polsce związki partnerskie. Podaje się że ratio legis tej regulacji jest to, że już teraz liczne pary pozostają w konkubinatach. Sugerowałoby to, że celem wprowadzenia związków partnerskich ma być delegalizacja konkubinatu. Nic takiego, albowiem wg projektu ugrupowań libertyńsko-lewicowych konkubinat miałby trwać nadal, także po „legalizacji" związków partnerskich. Wynika to z projektu zmiany art., 691 k.c. regulującego wstąpienie w stosunek najmu lokalu mieszkalnego po zmarłym najemcy. W następstwie uchwalenia ustawy prawo to przysługiwałoby małżonkowi, partnerowi oraz osobie pozostającej w faktycznym pożyciu. Konkubinat zachowany jest również w znowelizowanych przepisach kpk w obydwu projektach. Czyli nie o delegalizację konkubinatu, co byłoby pewnym uporządkowaniem tego typu spraw, tu chodzi, na co pozwolę sobie zwrócić uwagę jednemu z podmiotów, któremu umożliwiono udział w konsultacjach nad projektem ale o wprowadzenie jeszcze większego nieporządku. Prawo znałoby bowiem trzy formy pożycia osób różnych płci: 1/ małżeństwo, 2/ związek partnerski, 3/ konkubinat. Ta trzecia - nieformalna, ale w pewnych stopniu uwzględniona w ustawach, niejednokrotnie obok dwóch pierwszych.
Nie wiadomo zatem o co chodzi, a jak nie wiadomo, o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze. Tak w istocie jest, bo najczęściej artykułowanym argumentem „za" jest ten, że w chwili obecnej trwającym w związkach nieformalnym nie przysługują ulgi podatkowe jak osobom spokrewnionym. Osoby te kierują się zatem tylko i wyłącznie chęcią osiągnięcia korzyści majątkowych z tytułu trwania w związku partnerskim. Od lat analizuję poczynania resortu finansów w zakresie wprowadzenie ulg dla wychowanków rodzin zastępczych, którzy niejednokrotnie nawet po osiągnięciu pełnoletniości trwają w rodzinie zastępczej, uznawane de facto przez opiekunów jako dzieci przysposobione. Od lat z żelazną konsekwencją resort finansów odmawia zaliczenia tych osób do I grupy podatkowej. Wśród konsultantów parlamentarnych nie znalazłem ani opinii Ministerstwa Finansów, ani też ani jednej gminy, czy też związku gmin, pomimo, że uregulowania podatkowe zawarte w projektach biją w ich interesy finansowe.
Jaki jest jednak podstawowy zarzut pod adresem projektów. Otóż, pozostają one w sprzeczności z art. 18 Konstytucji RP. Przystępując do prac nad legalizacją związków partnerskich należałoby zacząć od zmiany treści tego przepisu. Powinien on otrzymać treść następującą: