W ostatnim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" minister sprawiedliwości, uzasadniając konieczność likwidacji kilkudziesięciu sądów rejonowych, stwierdził: „...nie waham się o tym mówić, zwłaszcza po obejrzeniu filmu „Układ zamknięty" – w części środowisk lokalnych istnieje zbyt ścisła kohabitacja sędziów, prokuratorów, samorządowców, przedsiębiorców. Nieprzypadkowo na czele buntu przeciwko mojej reformie stanęli adwokaci".
Skoro minister sprawiedliwości wykazał odwagę i się nie wahał, to pewnie powiedział coś bardzo ważnego i mądrego. Ponieważ sam uczestniczyłem we wspomnianym „buncie", złapałem się za głowę i zacząłem czym prędzej pisać samokrytykę. Po chwili jednak odłożyłem pióro na bok, bo zainteresowało mnie, o jakim filmie minister sprawiedliwości właściwie mówi.
„Układ zamknięty" jest chyba o tym, w jaki sposób wymiar sprawiedliwości utrudnia prowadzenie działalności gospodarczej przedsiębiorcom poprzez bezprawne stosowanie środków przymusu i kafkowskie procedury. Najnowszy obraz Ryszarda Bugajskiego jest zatem artystyczną, choć opartą na faktach, wizją nadużyć władzy wykonawczej, przede wszystkim wykonawczej. Pojawia się pytanie jednak, kto w Rzeczypospolitej sprawuje władze wykonawczą. Raczej nie adwokaci. Zdecydowanie bardziej rząd, w tym minister sprawiedliwości. Jak zatem po obejrzeniu „Układu zamkniętego" minister tak znakomicie połączył ze sobą dwa elementy układanki – udrękę przedsiębiorcy z wymiarem sprawiedliwości i adwokacką krytykę reformy sądownictwa?
Wyjścia są dwa. Pierwsze, o którym boję się pomyśleć, żeby znowu nie uczestniczyć w buncie czy innym rokoszu. Być może pan minister wniósł do interpretacji filmu własne treści, np. adwokaci odpowiadają za wszystkie bolączki wymiaru sprawiedliwości. Adwokat nie namawia klienta do dobrowolnego poddania się karze – przyczynia się do wieloletniego aresztu. Adwokat ma czelność buntować się i bronić winnych ludzi w sądzie – przeciąga sprawę. I oczywiście adwokat jest winny, bo nie udowodnił niewinności klienta. O taki sposób myślenia nie posądziłbym, pod żadnym pozorem, konstytucyjnego ministra.
Być może pan minister wniósł do interpretacji filmu własne treści