Pietryga: Kto ukradł 80 milionów euro?

Zamieszanie wokół funduszy unijnych doskonale pokazuje specyficzne podejście polskich polityków do odpowiedzialności za państwo – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 07.05.2013 18:47 Publikacja: 07.05.2013 18:44

Pietryga: Kto ukradł 80 milionów euro?

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Dobrych kilka lat temu przygotowywałem tekst na temat zjawiska wyłudzania funduszy strukturalnych w Polsce. Napisałem wtedy do Ministerstwa Finansów (gdzie istnieje specjalna unijna komórka OLAF zajmująca się nadużyciami budżetowymi UE), czy zdają sobie sprawę, że niektóre programy są dziurawe, i dają duże pole do nadużyć.

Po lekturze rozporządzeń ministra rolnictwa, które precyzują kryteria przyznawania pomocy, zwłaszcza jeśli chodzi o programy przeznaczone dla rolników, można było odnieść wrażenie, że o pomoc (sięgającą wtedy nawet 50 tys. zł) może starać się praktycznie każdy, nawet osoba, która wsi nie widziała nigdy na oczy. Podstawą jest bowiem hektar gruntu rolnego. – Czy nie ma tutaj błędu w przepisach, czy wręcz zachęty dla nieuczciwych? – zapytałem.

Wyrwać jak najwięcej

Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: rozporządzenia oparte są na unijnych wytycznych (programach ramowych), a poza tym chodzi o to, aby z unijnego budżetu wyciągnąć jak najwięcej.

Słowa wysokiego urzędnika nieco mnie zaskoczyły. Ale starałem się je zrozumieć. A ponieważ od zawsze miałem problem z pojęciem logiki działania Unii Europejskiej (z czasem doszedłem do wniosku, że po prostu ona nie istnieje), więc pomyślałem: no cóż, może sens jest taki: skoro wpłacamy pieniądze do unijnego budżetu, to chcemy te pieniądze odzyskać.

Pierwsza transza funduszy była w Polsce jeszcze krokiem w nieznane, zarówno dla instytucji, które pieniądze te miały wypłacać, jak i dla starających się o eurośrodki. Istniała poważna obawa, że Polska, głównie przez brak doświadczenia, słabą znajomość unijnych procedur może nie wykorzystać całości zarezerwowanego dla niej budżetu.

Sprawa najwyższej wagi

Jego wykorzystanie stało się więc sprawą pierwszoplanową, polityczną. Chodziło o to, aby dać jak najwięcej i żeby odpowiedni minister później na konferencji prasowej powiedział: mamy już wykorzystane 80, 90 czy 99 proc. środków unijnych.

Według takiej logiki zaczęły działać też instytucje przyjmujące wnioski o dotacje i wypłacające pieniądze. Pęd był ogromny, nad konsekwencjami nie zastanawiał się nikt. Również rolnicy, którzy wyszli z założenia, że jeśli dają, to trzeba brać. W efekcie wszyscy byli zadowoleni. Odpowiedni minister poinformował na konferencji o sukcesie, instytucja płatnicza – że świetnie sobie poradziła z unijnymi procedurami, no i sami zainteresowani, którzy zasadnie bądź nie otrzymali „w końcu przecież" unijne pieniądze.

Teraz mleko się rozlało i z unijną karą w kwocie 80 mln euro ( być może finalnie trochę mniejszą) trzeba będzie coś zrobić. Raczej nie należy się spodziewać, że odpowie za to właściwy minister, ministrowie, premier lub szefowie instytucji płatniczych. Tak jak to często bywa, wina spadnie na najniższy szczebel. Na ludzi, których piarowski wyścig po fundusze zapędził w pułapkę. I to oni mogą być jedynymi sprawcami, a zarazem ofiarami całego zdarzenia.

Tylko piar

Znamienne są słowa premiera, który komentując decyzję Komisji Europejskiej, powiedział, że przecież to nie my, to błędy poprzedników. To zdanie dobrze charakteryzuje obowiązujący od lat sposób myślenia polityków, w którym odpowiedzialność za państwo jako całość, jego ciągłość i bagaż poprzedników gdzieś się rozmywa. Istnieje tylko piar, podporządkowany politycznym doraźnym celom. Nie przejmuje się pałeczki z dobrem inwentarza po to, by prowadzić sprawy wspólne i zapewnić im stabilną ciągłość. Jedno, co zostaje, to niszczenie dokumentów na ministerialnych dziedzińcach, kiedy kończy się czas władzy. Odpowiedzialnych natomiast brak.

Dobrych kilka lat temu przygotowywałem tekst na temat zjawiska wyłudzania funduszy strukturalnych w Polsce. Napisałem wtedy do Ministerstwa Finansów (gdzie istnieje specjalna unijna komórka OLAF zajmująca się nadużyciami budżetowymi UE), czy zdają sobie sprawę, że niektóre programy są dziurawe, i dają duże pole do nadużyć.

Po lekturze rozporządzeń ministra rolnictwa, które precyzują kryteria przyznawania pomocy, zwłaszcza jeśli chodzi o programy przeznaczone dla rolników, można było odnieść wrażenie, że o pomoc (sięgającą wtedy nawet 50 tys. zł) może starać się praktycznie każdy, nawet osoba, która wsi nie widziała nigdy na oczy. Podstawą jest bowiem hektar gruntu rolnego. – Czy nie ma tutaj błędu w przepisach, czy wręcz zachęty dla nieuczciwych? – zapytałem.

Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"