Jaka transakcja była według pana najbardziej nowatorska?
Przejęcie Eko Holdingu przez Advent International. Chociaż to niewielka transakcja, to bardzo nowatorska, jeśli chodzi o wezwanie konkurencyjne. Rodzaj szachowej rozgrywki – chodziło o to, aby odpowiednio szybko i elastycznie zmieniać warunki wezwania na akcje Eko Holdingu w zależności od postępowania konkurencyjnego nabywcy, który ogłosił wezwanie równoległe.
Jakie transakcje finansowe są najciekawsze?
Chyba emisja obligacji High Yield (o podwyższonym ryzyku i wysokiej rentowności – red).To duże transakcje i bardzo atrakcyjny sposób pozyskiwania kapitału. W dodatku za niezłe wynagrodzenie, ponieważ wymagają bardzo specjalistycznej wiedzy prawniczej. Przy takich transakcjach muszą pracować amerykańscy prawnicy. W zeszłym roku pracowaliśmy przy takich obligacjach Ciechu, będąc krajowym podwykonawcą londyńskiego biura kancelarii Shearman & Sterling. Po raz pierwszy High Yieldy przeprowadzaliśmy w latach 90. dla Netii – to była być może pierwsza taka transakcja w Polsce.
Nad czym pracujecie państwo najczęściej?
Licząc na sztuki, to nad fuzjami i przejęciami oraz procesami.
A na pieniądze?
Fuzje i przejęcia oraz IPO. Te ostatnie to również możliwość dobrego zaprezentowania się przed bankami inwestycyjnymi, które są nieocenionym źródłem biznesu dla prawników. Także wiele naszych kontaktów z przedsiębiorcami i zarządami spółek zostało nawiązanych właśnie dzięki temu, że poznaliśmy daną firmę przy okazji IPO.
Jak się liczy wynagrodzenie kancelarii za transakcję?
Niby po stawkach godzinowych, ale z ograniczeniem do określonego pułapu kwotowego. Czyli to faktycznie ryczałt, który potem wszyscy próbują zmienić...
Wszyscy, czyli kancelarie?
Kancelarie oczekują czasem podwyższenia wynagrodzenia, wskazując na konieczność wykonania jakiejś dodatkowej pracy. Zdarza się też jednak, że klienci chcą obniżki wynagrodzenia, bo... np. brali udział w przetargu, którego nie wygrali, lub transakcja nie powiodła się z innego powodu.
Ile wynosi taki limit wynagrodzenia przy dużych transakcjach?
Zwykle nie więcej niż pół miliona euro.
A po gorzkich żalach kancelarii?
Najwyżej 10 procent więcej.
Jaka transakcja, ze wszystkich obsługiwanych przez lata, była najtrudniejsza?
Reprezentowanie Deutche Banku, który w 1999 r. chciał przejąć BIG Bank Gdański. Odbywało się to w niemiłej atmosferze – przekaz publiczny był taki, że niemiecki bank próbuje siłą przejąć polski... Włączali się w to również politycy. Pamiętam, że to była bardzo intensywna praca, spałem wtedy jakieś dziesięć godzin tygodniowo.
Nad czym chcielibyście państwo pracować częściej?
Za mało pracujemy właśnie dla banków, choć mamy świetny zespół. To klienci przyzwyczajeni do niskich cen i powtarzalnych usług kilku, dobrych zresztą, zespołów, które przed laty postawiły na tę branżę. Trudno nam tu konkurować cenowo, bo jesteśmy nieco drożsi niż „bankowe" kancelarie. Banki wydają się nie zauważać, że nie ma dużych transakcji finansowych bez nas, co zresztą widać w nowym zestawieniu rankingowym „Rz".
Ile najdłużej pracują prawnicy nad dużą transakcją?
Pół roku. Obsługa TVN i ITI trwała dziewięć miesięcy.
Mówi się, że państwa kancelaria to pupil Skarbu Państwa, który dostaje zlecenia bez przetargu. Ostatnio podobno na obsługę Polskich Inwestycji Rozwojowych.
Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Bardzo niewiele zleceń od spółek Skarbu Państwa oferowanych jest bez przetargów, nawet jeśli nie istnieje obowiązek ich ogłaszania. Akurat przy PIR pracujemy za „niebotyczne" wynagrodzenie... kilku tysięcy złotych miesięcznie. Oczywiście startujemy w różnych przetargach organizowanych przez Ministerstwo Skarbu Państwa, ale zwykle ze względu na oferowaną cenę przegrywamy. Wygraliśmy przetarg na prywatyzację Enei, ale to już jakiś czas temu.
I nam, i naszym konkurentom zdarzało się natomiast przez długie miesiące pracować dla Skarbu Państwa całkowicie społecznie lub niemal za darmo, czyli za zlecenia z wolnej ręki za kilka–kilkanaście tysięcy euro. Na przykład w ten sposób napisaliśmy statut Giełdy Papierów Wartościowych.
A cóż to za praca społeczna?
Suwerenowi nie odmawia się pracy za darmo czy za pół darmo, niezależnie od tego, kto akurat jest przy władzy. Robimy to oczywiście również dla reputacji i kontaktów.
Dla kontaktów z urzędnikami Ministerstwa Skarbu, którzy zasiadają np. w radach nadzorczych państwowych spółek?
Urzędnicy tego resortu często przechodzą potem do biznesu, nie chodzi tylko o państwowe spółki. Oczywiście, że takie kontakty mogą w przyszłości przełożyć się na zlecenia. Zależy nam na tym, aby od strony profesjonalnej mogło nas poznać jak najwięcej potencjalnych klientów. Dlatego za darmo zdarza się nam pracować również na przykład dla banków inwestycyjnych.
Jakie niespodzianki są najgorsze przy transakcjach?
Jeśli chodzi o oferty publiczne, to chyba błędy w sprawozdaniach finansowych, których prostowanie zajmuje mnóstwo czasu. Zdarzały się nam także postanowienia sądów, które były nieprzyjemnym zaskoczeniem, i mogły wynikać tylko... z niewiarygodnej niekompetencji lub korupcji. Dzisiaj się to raczej nie zdarza.