Głośna wakacyjna historia, którą żyły nie tylko wiodące w Polsce media, ale również politycy z pierwszych stron gazet, znalazła swój oczekiwany finał. Z krótkim morałem: prokuratorze, uważaj, pewnych spraw nie można lekceważyć. Nawet jeżeli na pierwszy rzut oka zakrawają na absurd.
Argument o swastyce jako azjatyckim symbolu szczęścia z prokuratorskiego uzasadnienia odmowy wszczęcia śledztwa był głupi i niepotrzebny, choć to tylko wyrwany z kontekstu fragment. Zasługiwał na krytykę czy wręcz lekceważenie.
Trudno natomiast oczekiwać, aby prokuratura miała ścigać, może - jak oczekiwano - ściągając najlepszych śledczych z Warszawy, autora głupiego napisu na murze. Bo niby kubeł z farbą to za mało. Jeżeli bowiem przyjąć taki punkt widzenia, blisko będzie nam do książkowych historii ze Związku Radzieckiego. A pod naciskiem mediów śledczy, którym już przypisywano ciągoty antysemickie, zamiast przestępców będą musieli ścigać gówniarzy malujących napisy na śmietnikach swoich osiedli.
Taka wizja okazała się zresztą wielce realna. Nagonce na prokuraturę rozpętanej po tym zdarzeniu przez „Gazetę Wyborczą" i TVN szybko ulegli minister spraw wewnętrznych i prokurator generalny, którzy na sugestie, że prokuratorzy to „antysemici", zareagowali deklaracją utworzenia „oficerów ideologicznych" w każdej jednostce . Uświadamialiby śledczym wagę prowadzonych spraw.
Cała sprawa można doszukać się też głębszego morału. Niejednokrotnie wiodące media, również zagraniczne, głosiły, że Polacy to rasiści, homofobi czy antysemici. Opinie takie znalazły się nie tylko w głośnym materiale BBC o Polsce tuż przed Euro 2012, który wręcz zniechęcał do przyjazdu do tego niebezpiecznego kraju, ale również w ostatnim raporcie Departamentu Stanu USA o Europie Środkowo-Wschodniej.