Okazuje się, że świat jest globalną wioską i ludzie w każdym jego zakątku zmagają się z identycznymi problemami. Informacja o tragicznym wypadku komunikacyjnym w Kamieniu Pomorskim pojawiła się w niecałe trzy tygodnie po informacji, jakie konsekwencje spotkały sprawcę podobnego wypadku w miasteczku Burleson w Teksasie. Wydarzył się latem ubiegłego roku.
Informacja ta, którą tuż przed świętami podał „Time", jest o tyle istotna, że w mediach już pojawiły się liczne komentarze i postulaty zaostrzenia kar, tak aby polskich sprawców wypadków komunikacyjnych ze skutkiem śmiertelnym, także spowodowanych pod wpływem alkoholu, spotykały takie same konsekwencje jak w Ameryce.
Jak to się robi w Ameryce, czyli jakie kary wymierzane są tam „drunken driver", tego chyba jednak niewielu wie.
„Vehical manslaughter", czyli spowodowanie śmierci przez kierującego pojazdem w rzeczonym Teksasie zagrożone jest karą więzienia stanowego w wymiarze od dwóch do 20 lat oraz grzywną w wysokości 10 tys. dol. Zagrożenie surowe, ale taka kara nie zawsze jest wymierzana. Latem ubiegłego roku w teksańskim Burleson pewien nastolatek ostro zaczął sezon wakacyjny. Niestety, jedna z libacji zakończyła się tragicznie, bo wypadkiem, w którym śmierć poniosły cztery osoby, a dwie odniosły ciężkie obrażenia. Wszystko wskazywało na to, że młodzieniec ów kolejne naście lat spędzi w więzieniu stanowym, ale tak się nie stało. Dobrze sytuowani rodzice wynajęli dobrych obrońców, ci zaś powołali biegłego, który stwierdził, że do spowodowania wypadku przyczynił się stan „affluenzy", w którym 16-latek się znajdował. Stan dobrobytu materialnego – argumentował biegły psychiatra dr Dick Miller – oraz pogoń za przyjemnościami ograniczyły jego możliwość kontrolowania zachowania. Miał samochód, miał pieniądze i miał wolność, a może zbyt dużo wolności i to, zdaniem biegłego, tego młodzieńca zgubiło. To było zbyt wiele jak na jego możliwości. Sąd dał wiarę tej diagnozie, którą rzecz jasna inny biegły byłby w stanie obalić, biorąc tę „affluenzę" za okoliczność łagodzącą. Wyrok opiewał nie na kilkanaście lat bezwzględnego więzienia, ale na dziesięć lat probacji. Rodziny ofiar wypadku z tym werdyktem musiały się pogodzić, także człowiek, który stracił żonę i dwie córki.
Tak to się robi w Ameryce... – pomyślałem, słuchając wypowiedzi domorosłych znawców zagadnienia, których wysyp mamy po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim.