Ciekawa jest historia jezior. Szwecja ma ich tysiące, a każdy Szwed po nich żegluje, zimą zaś jeździ na łyżwach. To sport masowy – niestety, są i ofiary. Co roku po załamaniu się pokrywy lodowej wiele osób traci życie. Z roku na rok jest ich jednak coraz mniej.
Niemka opisuje, jak pewnego dnia wyglądała przez okno z widokiem na jezioro i zobaczyła szkolny autobus. Najpierw dwóch ludzi z piłą motorową energicznie wycięło przerębel w grubym lodzie, po czym z autobusu gęsiego zaczęły wychodzić dzieci i jedno po drugim wskakiwały do przerębli. Po wyjściu z lodowatej wody, owinięte kocami, szybko wracały do pojazdu.
Każde dziecko miało na sobie odpowiedni strój, który chronił je od nieprzyjemnego kontaktu z wodą, a na szyi zawieszony gwizdek i specjalny haczyk. Gdy już były w przerębli, gwiżdżąc niemiłosiernie, same za pomocą haczyka próbowały się uwolnić ze śmiertelnej pułapki.
Tak właśnie państwo szwedzkie uczy od najmłodszych lat swoich obywateli, jak obcować z niebezpiecznym żywiołem, żeby nie ryzykować życia swojego ani innych. Nauka ta przynosi doskonałe efekty, ponieważ liczba utonięć pod krą ciągle spada.
To potęga mądrej, przemyślanej edukacji, która przynosi plon po latach.