Kiedy na wielokrotne zwracanie uwagi, że przeszkadza innym w pisaniu klasówki, szóstoklasista nie reagował, nauczyciel wyciągnął go siłą z klasy. Ku zaskoczeniu wielu i mojemu zdumieniu sąd rejonowy w Lund uznał postępowanie nauczyciela za prawidłowe. Jednak zdaniem rodziców chłopca i inspekcji szkolnej dwunastolatka poniżono. Dlatego domagają się odszkodowania.
Do incydentu doszło w czasie sprawdzianu z matematyki w jednej ze szkół podstawowych w gminie Höör na południu kraju kilka lat temu. Uczeń pocierał linijką o ławkę i mimo napominania nie chciał wyjść z klasy. Zachowywał się agresywnie wobec nauczycieli i uczniów na innych lekcjach. Tym razem jednak pedagog postanowił zadziałać. Chwycił chłopca za nadgarstki, wyciągnął z ławki i wywlókł, leżącego, z klasy.
Sąd orzekł, że pedagog nie poniżył dziecka. Zainterweniował bowiem w okolicznościach, kiedy porządek w klasie został mocno zakłócony. Pewien stopień przemocy był niezbędny, by zapanował spokój i uczniowie mogli pisać klasówkę.
Krajowy Związek Nauczycieli z ulgą przyjął marcowy wyrok sądu. Z orzeczenia wynika bowiem, że nauczyciel w skrajnych przypadkach może się posunąć do użycia przemocy, by prowadzić lekcję.
Gdyby sąd potępił działanie pedagoga, oznaczałoby to, że uczniowie są nietykalni w każdej sytuacji, niezależnie od zachowania. Do tej pory w podobnych konfliktach ucznia z nauczycielem ten drugi rzadko wychodził obronną ręką.