W ubiegłym tygodniu odbyła się debata w tej sprawie na Uniwersytecie Warszawskim.
Korzyści z połączenia widzą zwłaszcza młodzi prawnicy. Upatrują w tym szansy na ograniczenie liczby działaczy samorządowych, biurokracji, a co za tym idzie, na obniżenie składek członkowskich, które muszą płacić co miesiąc. Ich wysokość budzi wiele kontrowersji, zwłaszcza w adwokaturze, i stała się nawet niedawno powodem próby odwołania jednego z dziekanów. Czy jednak fuzja jest dziś realna? Chociaż różnice między zawodami się zacierają, wydaje się, że obecnie mniej niż jeszcze przed kilkoma laty, kiedy założenia reformy przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. Cała inicjatywa cieszyła się poparciem radców prawnych, którzy lansowali to hasło wbrew oporowi adwokatury. Były więc i konflikty.
Chyba wszyscy wyciągnęli z tego wnioski, że na siłę połączyć się nie da. Odpowiadają dyplomatycznie, że jeszcze nie dziś, że musi być wola wszystkich zainteresowanych.
Fakty są jednak takie, że znika ostatnia różnica między zawodami, a dla powszechnego odbiorcy usług prawniczych nie ma różnicy między adwokatem ?i radcą, zwłaszcza że tworzą przecież wspólne kancelarie.
Jest zatem niemal pewne, że sprawa powróci. Być może za sprawą grupy młodych praktyków, dla których pragmatyka, niższe składki, mniej biurokracji i silniejszy głos połączonych prawników znaczy więcej niż etos, historia i lęk przed zatarciem tożsamości po fuzji.