Rzeczpospolita: 1 lipca wszedł w życie nowy, kontradyktoryjny proces karny. Podoba się pani ta nowa forma orzekania?
Barbara Piwnik, sędzia: Jestem pełna obaw, jak to wszystko wyjdzie, więc trudno mi powiedzieć, że jestem huraoptymistką. Sam proces kontradyktoryjny to właściwy kierunek. Nasze polskie regulacje mają jednak wiele pułapek, są nieprecyzyjne. Trzeba się domyślać, co autor miał na myśli. To zupełnie co innego niż amerykański proces, który znamy głównie z filmów, a ja miałam okazję przekonać się na własne oczy, jak wygląda.
Była pani na takiej rozprawie?
Tak, i choć było to wiele lat temu, doskonale ją pamiętam. Lato 1985 r. spędzałam w Kanadzie. Mój stryjeczny brat jest tam adwokatem. Pojechałam razem z nim do sądu. Zaraz po powrocie do Polski miałam przejść do orzekania w sądzie wojewódzkim, więc byłam zainteresowana tym, co zobaczę. Sprawa dotyczyła pobicia policjanta. Oskarżony szarpał się z funkcjonariuszem, ciągnął go po trawniku. Pytam brata, co mu grozi. A ten odpowiada, że oskarżony jest w kiepskiej sytuacji, bo był już wcześniej karany, a więc to recydywa. Myślę sobie: rzeczywiście kiepsko, a brat dodaje, że posiedzi pewnie ze dwa tygodnie. Dwa tygodnie to zła sytuacja? – zdziwiłam się. Oskarżony nie kwestionował winy, więc miało dojść do porozumienia przed sądem. Chciał poddać się karze i tak też się stało. Wyrok zapadał, powiedzmy we wtorek, a on od najbliższego weekendu przez kilka kolejnych miał się stawiać w więzieniu, by odbywać karę. Proces jednak odroczono. Pytam: dlaczego? I to, co usłyszałam, było dla mnie naprawdę zaskoczeniem. Otóż właśnie podczas tego pierwszego weekendu oskarżony, który szykował się do ślubu, miał poznać swoją przyszłą teściową. Sąd odroczył więc proces do września, by dać mu szansę na wykonanie kary. Ta historia uświadomiła mi, że można karę wymierzać sprawnie, będzie ona egzekwowana i żadnemu kanadyjskiemu obywatelowi nie przyjdzie do głowy nie szanować rozstrzygnięcia sądu. Ale to jest możliwe tylko w kraju, w którym taki szacunek do wymiaru sprawiedliwości wyrasta z tradycji i jest zwieńczony autorytetem sędziego. Więc kiedy pani pyta, czy mi się podoba nasz proces, to trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć.
Autorytet sędziego, szacunek dla niego... Coraz trudniej o to u nas...