Porno bowiem, „jak bicie kobiet, to jeden z efektów braku nierówności w społeczeństwie". Czy w kraju będzie dostępna tylko taka zdrożność jak arabska erotyka w hidżabach? – zastanawia się jeden z krytyków kampanii antypornograficznej.
Według socjaldemokratki Veroniki Palm zakaz porno funkcjonowałby na tych samych zasadach co porno dziecięcego. Strony internetowe z komercyjną erotyką byłyby zablokowane, tak jak teraz uniemożliwia się dostęp do stron z pornografią z udziałem dzieci.
Veronica Palm jest mamą trzech córek, które niedługo wejdą w wiek nastoletni. Mówi, że chce, by jej dzieci miały „fajny seks" i by nie były informowane przez chłopaków, którzy oglądają filmy pornograficzne, jak powinny zachowywać się dziewczyny.
Przyznaje jednak, że stworzenie legislacji przeciw eksploatacji ciał kobiet i dzieci nie będzie łatwe. „Porno bowiem stanowi cząstkę społeczeństwa, które jest nader seksistowskie".
Według Zozan Inci, szefowej organizacji dla kobiet i dziewcząt ROKS, która uczestniczy w antypornograficznej kampanii, erotyka jest wszechobecna. I nie tylko utrudnia bój o równość, ale także normalizuje znieważanie kobiet. Lawinowo rozpowszechniane normy przemysłu porno rzucają się też cieniem na zachowania młodych ludzi. Zanim dziewczyny i chłopcy osiągną dojrzałość seksualną, zdążą się wyedukować, że ciała kobiet służą jako obiekt, nad którym władzę sprawują mężczyźni. Ponadto Inci zwraca uwagę na inne szkodliwe działanie porno. Mężczyźni, którzy je konsumują, są seksualnie bardziej agresywni i bardziej skłonni do kupowania seksu. W filmach porno bowiem panuje niepodzielnie przemoc, a ich produkcja naraża aktorów na obrażenia fizyczne. Wiele kobiet angażowanych do przemysłu erotyki w okresie dorastania było obiektem przemocy seksualnej, wychowywały się też w rodzinach zastępczych. Wiele z nich sprzedaje seks.