Reklama

Adwokatura jest jedna

Kolejni autorzy z adwokackiego grona tworzą kolejne linie podziału. Były już podziały na bogatych i biednych, młodych i starych, a teraz na adwokatów i adwokatki – polemizuje prawnik Michał Bieniak.

Aktualizacja: 06.03.2016 17:15 Publikacja: 05.03.2016 23:01

Foto: 123RF

Kiedyś miałem przyjemność współorganizować konferencję „Adwokatura – wczoraj, dziś i jutro". Zaproszony jako prelegent znakomity adwokat Maciej Bednarkiewicz wypowiedział zdania, które głęboko zapadły mi w pamięć (nie przytoczę ich dosłownie, gdyż od całego zdarzenia upłynęło kilka lat), a mianowicie: „Nie ma adwokatury wczorajszej, dzisiejszej lub jutrzejszej. Adwokatura jest jedna".

Szczególnie silnie przypominają mi się te słowa dzisiaj, w przeddzień kolejnych wyborów do władz izb i całej adwokatury. Kolejni autorzy z naszego adwokackiego grona tworzą kolejne linie podziału. Historycznie pierwszą była chyba linia podziału: bogaci i dobrze radzący sobie po reformach oraz ci, których najmocniej dotknęły przemiany rynku usług prawniczych. Potem pojawiła się linia podziału: starzy i młodzi, przy czym cenzus młodości nie opierał się wyłącznie na wieku, ale na tym, czy egzamin na aplikację zdano przed czy po tzw. lex Gosiewski. Kolejna formuła podziału to działacze i osoby, które – jak twierdzą – działaczami nie są, ale jednocześnie uparcie kandydują w kolejnych wyborach, aby – jak rozumiem – stać się nimi i przejść na drugą stronę barykady. Ostatnią linię podziału zilustrowała na łamach „Rzeczpospolitej" mec. Gajowniczek-Pruszyńska, oświadczając, że adwokatura jest kobietą ("Adwokatura jest kobietą"), i dzieląc adwokatów na adwokatów i adwokatki, którym należy się szczególna pomoc, a ich brak w organach samorządu trudno wytłumaczyć.

Ja natomiast muszę powiedzieć, że dla mnie adwokatura jest właśnie jedna. Nie ma młodej adwokatury ani starej, nie powinno być sporu pomiędzy tzw. działaczami a pozostałymi, gdyż ci pierwsi nie mogą istnieć bez drugich i tzw. działacze mają służyć pozostałym adwokatom. Co cztery lata poddawani są natomiast ocenie wyborców. Nie ma też dla mnie podziału na adwokatów mężczyzn i adwokatów kobiety (świadomie nie posługuję się sformułowaniem „adwokatka", kojarzącym mi się nierozłącznie ze sztucznym sformułowaniem „ministra").

Każdy z adwokatów ma i będzie miał problemy specyficzne dla swojej płci, wieku, etapu rozwoju zawodowego. Nie kreujmy jednak na tej bazie podziałów wewnątrz środowiska.

Rozumiem specyfikę kampanii wyborczych, w tym również samorządowych, jednak adwokatura od co najmniej dziesięciu lat przechodzi bardzo trudny czas i może z niego wyjść wyłącznie wówczas, gdy będzie mówić jednym głosem. Jednolitym głosem, który oczywiście – w gronie tak indywidualistycznym – jest skrajnie trudno osiągnąć.

Reklama
Reklama

Oczywiście nie oznacza to, że samorząd adwokacki nie powinien szukać dróg pomocy dla swoich członków, jednak połączenie presji na obniżenie składek samorządowych oraz na większą skuteczność lobbingową i public relations (co wiąże się z kolei z kosztami) ogranicza możliwości wsparcia z funduszów samorządu. Nade wszystko jednak wszelka pomoc musi być kierowana do różnych grup członków, nie tylko do młodych albo starych, kobiet albo mężczyzn, gdyż nieodłącznie wiązać się to będzie z zarzutem dyskryminacji jednej grupy przez inną.

Odnosząc to do tekstu mec. Gajowniczek-Pruszyńskiej – nie tylko adwokat będąca w ciąży ma prawo do wsparcia samorządu, gdy sąd nie zechce odroczyć rozprawy. Takie samo prawo do wsparcia samorządu ma każdy adwokat, który ze względu na zaplanowany zabieg lub inne przyczyny losowe nie jest w stanie udać się na rozprawę, a jednocześnie chociażby ze względu na słabą dostępność lekarzy sądowych nie może uzyskać odpowiedniego zaświadczenia. Wbrew pozorom większość problemów jest wspólna wszystkim adwokatom, chociaż niekiedy mają one różny charakter.

Nie budujmy więc linii podziałów. Rozwiązujmy natomiast konkretne problemy.

Na koniec jeszcze jedna kwestia: samorząd adwokacki, mając ograniczone możliwości finansowe, musi się skupić na wsparciu nie tyle poszczególnych inicjatyw ze środków samorządu lub w ramach zaangażowania samorządu, ile idei samopomocowych, na podstawie różnych możliwych form prawnych (np. towarzystwo ubezpieczeń wzajemnych).

Wspierając takie inicjatywy, samorząd nie będzie zmuszony do zwiększania nakładów własnych. Jednocześnie skuteczność takiego działania będzie pochodną sprawności i zaangażowania inicjatorów danego pomysłu.

Autor jest adwokatem z Warszawy

Opinie Prawne
Dawid Sierżant: Refundacja a ochrona patentowa – kilka faktów i mitów
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Tego Waldemar Żurek nie rozumie. I chyba nigdy nie zrozumie
Opinie Prawne
Adam Wacławczyk: Zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niegodziwość rządu, czyli kto straci „ulgę” mieszkaniową
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Czy dla rządu wszyscy przedsiębiorcy to złodzieje?
Reklama
Reklama