W środę Sąd Najwyższy odrzucił już trzeci protest wyborczy PiS w wyborach do Senatu. Nie potwierdziły się więc prognozy niektórych prawników i polityków, że Jarosław Kaczyński chce sfałszować wyniki wyborów, wykorzystując nową Izbę Spraw Publicznych SN. Została powołana na mocy reform PiS przy udziale upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, a nowi sędziowie mieli się odwdzięczać władzy. Takie insynuacje padały w mediach, a opozycja zapowiedziała wniosek o wyłączenie całej Izby z rozpatrywania protestów.
Jednocześnie, podważając wiarygodność nowej izby SN, jakoś pominięto fakt, iż rozpatrywała ona niedawno protesty związane z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Nikt wtedy nie miał zastrzeżeń do jej obiektywizmu. Ważniejsze niż rzetelna ocena systemu kontroli wyborów okazały się publicystyczne tezy. Bowiem możliwości fałszerstwa na jakimkolwiek etapie nie ma, chyba że przyjmiemy teorię o armii ludzi uczestniczącej w spisku wyborczym.
W środę SN postanowił pozostawić bez dalszego biegu dwa protesty wyborcze pełnomocnika PiS w wyborach do Senatu dotyczące okręgów nr 12 (Grudziądz) i 92 (Gniezno), ucinając spekulacje.
Czytaj także: SN o proteście PiS: mała różnica w liczbie głosów to za mało