Julii Piterze do sztambucha

Centralne Biuro Antykorupcyjne może być skutecznym instrumentem zwalczania korupcji tylko jeżeli zachowa ogromną większość swoich uprawnień – pisze ekonomista i polityk

Publikacja: 18.12.2007 17:10

Red

Mało jest ludzi (wśród piszących chyba tylko Waldemar Kuczyński) przekonanych, że korupcja w Polsce nie jest specjalnie nasilona. Bo też z pewnością jest nasilona i świat polityki nie może tego ignorować. PiS ze zwalczania korupcji uczynił swój znak firmowy, ale i PO będzie starała się wykazać, że ma pomysł i jest aktywna. Ta polityczna determinacja głównych partii nie przesądza jednak o sukcesie i nie wyklucza przyjęcia strategii raczej spektakularnych niż skutecznych. To przynajmniej po części zdarzyło się już PiS, a wkrótce może być udziałem PO.

W sprawie zwalczania korupcji wydają się konkurować dwie zasadnicze strategie „wykrywać i karać” (PiS) i „usuwać – przez deregulację – okazje” (PO). Nie warto się spierać, czy myć ręce czy nogi – program antykorupcyjny musi zawierać w stosownej proporcji i jedno, i drugie. Ale kluczem do sukcesu jest jeszcze coś innego: przekonanie Polaków, że te działania są wiarygodne. W tym też sensie rozliczenie przeszłości ma znaczenie kluczowe. Polacy muszą mieć powody, by uwierzyć, że antykorupcyjna aktywność klasy politycznej jest autentyczna i bezkompromisowa. Jest więc szczególnie ważne, by złamać powszechne przekonanie wyrażone w przysłowiu „kruk krukowi oka nie wykole”

Muszą być wiarygodnie zbadane podejrzane sprawy również środowisk i osób bardzo wpływowych, a przeszkodą nie mogą być prawne formalności. Lista takich spraw jest bardzo długa. Przytoczę kilka spraw w różnych okresach sygnalizowanych przez prasę. Wszystkie one dotyczą szeroko rozumianych „elit” i w każdym przypadku powstaje wątpliwość prawna (być może ma miejsce przedawnienie) lub natury etycznej.

1. Kontrowersje – co najmniej etyczne – budzą okoliczności przejmowania publicznego majątku przez mniej lub bardziej formalnie współdziałające środowisko ludzi skupionych niegdyś w Porozumieniu Centrum, a obecnie czynnych w PiS. Sporo pisze o tym „Gazeta Wyborcza”. Wyjaśnienia ludzi PiS zasługują na uwagę, ale pozostają poważne wątpliwości.

2. W 2001 roku miały miejsce zdarzenia dotyczące drobnej zmiany w prawie podatkowym. „Ktoś” w toku prac komisji sejmowej złożył poprawkę zwalniającą z podatku od dochodu z (wcześniejszej) sprzedaży pewnej kategorii akcji pracowniczych. Prowadziło to do idącego w setki milionów ubytku dochodów budżetu i takich samych korzyści dla wąskiej grupy beneficjentów (szczególnie z jednego koncernu medialnego). Ustawa została uchwalona, ale – po sygnałach prasowych – posłowie dokonali nowelizacji. Bezskutecznie, bo z naruszeniem vacatio legis – prezydent Aleksander Kwaśniewski posłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, a ten ją uchylił. Swego czasu pisała o tym „Rzeczpospolita” i inne gazety. Tak wielkie straty budżetu wymagają wnikliwego zbadania.

3. W latach 2000 – 2002 istniejąca wówczas Państwowa Agencja Budowy Autostrad podpisała z prywatną spółką Autostrada Wielkopolska (pod kontrolą dr. Jana Kulczyka) niebywałe porozumienie, które przewidywało, że państwo powstrzyma się od budowy i modernizacji „zwykłych” dróg w pasie 150 km przylegającym do przebiegu przewidywanej autostrady. Nie potrafię powiedzieć, czy porozumienie było respektowane, ale wiem, że szefem Autostrady Wielkopolskiej był (i nadal jest) Andrzej Patalas, który w przeszłości prezesował państwowej Agencji Budowy Autostrad. Donosił o tym już się nieukazujący dziennik „Prawo i Gospodarka”. Warto na ten przypadek rzucić okiem.

4. „Rzeczpospolita” (w różnych okresach) pisała o „sprawach mieszkaniowych” znanych ludzi. (m.in. „Mieszkania dla elit”, 09.06.1995) Przywołuję z pamięci przypadek Michała Strąka (PSL) i Jana Krzysztofa Bieleckiego (dawniej KLD, obecnie – podobno – bardzo blisko premiera Donalda Tuska). Pamiętam, że wydźwięk tamtych tekstów – najdelikatniej mówiąc – przyjemny nie był, a jednak zainteresowani, o ile wiem, do sądu nie poszli. Chyba warto wrócić do tych spraw, nawet jeżeli nie miało miejsca naruszenie obowiązującego wówczas prawa.

5. Także „Rzeczpospolita” pisała (kilka miesięcy temu) o interesach (po części z czasów młodości) obecnego szefa parlamentarnego Klubu LiD Wojciecha Olejniczaka (a więc szefa SLD)- „Fundacje, kluby i fałszywe faktury”, 19.06.2006. Wyłaniał się z tego artykułu obraz przygnębiający, a można też było mieć wątpliwości co do przestrzegania prawa. O ile wiem, Olejniczak nie wystąpił do sądu przeciw „Rzeczpospolitej”. Stosowny organ powinien sprawdzić te zarzuty. 6. Apoloniusz Tajner, trener naszego orła od skoków narciarskich, pytany w wywiadzie przez dziennikarza „Rzeczpospolitej”, czy opodatkował pewien ekstra (wielki) dochód za promocję, odpowiedział, że to jego sprawa („Nie jestem wyjątkiem”, 17.07.2006). Jest bardzo ciekawe, czy stosowny organ podatkowy zainteresował się tą wypowiedzią, a jeżeli nie, to dlaczego?

Istnieje potrzeba wyjaśnienia (daj Boże z negatywnym skutkiem) nie tylko tych, ale i masy innych spraw. Chyba nie tylko wyjaśnienia. Potrzebna jest więc regulacja prawna wynikająca z oceny, że w Polsce wielu wpływowych ludzi z racji zajmowanej pozycji miało status równiejszych wobec praw. Trzeba do tych spraw wrócić, nawet jeżeli upłynęły terminy przedawnienia. To kwestie podobnej rangi (a może ważniejsze), co dekomunizacja. Kto i w jakim celu powinien do tych kwestii wrócić?

Myślę, że jeżeli chcemy na serio zająć się zwalczaniem korupcji, to rozważyć trzeba, czy dopuszczalna jest penalizacja zachowań, które prowadziły do korzyści (osób lub instytucji) z tytułu zajmowania wpływowej pozycji na scenie życia publicznego. Już oczywiście słyszę (i nie lekceważę) głos sprzeciwu wielu prawników. Ale będą i tacy wpływowi ludzie, którzy będą rozprawiać o prawach człowieka i europejskiej cywilizacji by tylko nie dopuścić do oświetlenia ciemnych spraw. Myślę zatem, że co najmniej warto sprawę rozważyć. Przy czym, trzeba wziąć pod uwagę trzy istotne okoliczności: nadzwyczajną potrzebę, istnienie (z nienajgorszym skutkiem) podobnych precedensów prawnych i możliwość zastosowania jedynie quasi sankcji (przynajmniej w odniesieniu do określonych czynów).

Powtórzmy: dla zwalczania korupcji najważniejszy jest klimat społeczny. Jest potrzebna regulacja, która respektuje powszechne przekonania etyczne. Są pewne precedensy. Regulacje dotyczące weryfikacji WSI czy cała filozofia lustracji wydają się wyłamywać klasycznemu prawodawstwu i choć budzą ostre są kontrowersje, to przecież obydwie te sprawy rozwiązują pewien problem nadzwyczajny, ale wymagający działań szczególnych. I w końcu kwestia sankcji – jest tu prawdopodobnie możliwość skorzystania z instrumentu abolicji, czyli osądzenia bez orzekania kary. Wszak bardzo często może chodzić o ludzi, którzy etycznie w pewnych sytuacjach się zagubili, ale mają też zasługi.

CBA nie powinno być likwidowane ani jego kompetencje uszczuplane, ale główną (czy zgoła jedyną) aktywnością nie powinno być ani wysyłanie chłopaków w kominiarkach, ani podchody tajnych agentów. CBA powinna wiele uwagi poświęcić analizie, zarówno politycznych, ekonomicznych i społecznych uwarunkowań korupcji, jak i analizie sygnałów dotyczących konkretnych przypadków. W szczególności powinna zrobić porządną kwerendę gazet i rezultaty podać do publicznej wiadomości. Powinna też przygotować solidne studium wskazujące, co w systemie prawnym trzeba zmienić, by korupcję ograniczyć.

Podstawowym problemem CBA jest ograniczona wiarygodność jego działań. Podejrzenie o polityczne motywacje jest szeroko rozpowszechnione. Jakkolwiek nie ma na to twardych dowodów, to przecież poszlaki są poważne. Mariusz Kamiński może się zarzekać, że nic już nie ma wspólnego z PiS, ale przecież mało kto w to wierzy.

Istnieje poważne ryzyko, że negatywne poszlaki uzasadnią zmiany daleko (zbyt daleko) idące – de facto przekreślające możliwości skutecznego wypełniania przez tę instytucję swoich funkcji. Najgorszy scenariusz zakładałby radykalne ograniczenie uprawnień CBA i postawienie na jego czele przedstawiciela (choćby zakamuflowanego) zwycięskiej partii politycznej. Paradoksalnie, ale sprzyja temu PiS, który jedynej gwarancji skutecznego działania CBA upatruje w pozostawieniu na jego czele swojego dawnego aktywisty.

Tymczasem CBA może być skutecznym instrumentem zwalczania korupcji, jeżeli zachowa ogromną większość swoich uprawnień, a zarazem uzyska wiarygodność dzięki powierzeniu jego kierownictwa osobie, co do której nie ma wątpliwości, że nie jest ona uwikłana ani w dwuznaczne interesy, ani nie należy do zorganizowanego (choćby i nieformalnie) środowiska politycznego.

Rozstrzygnięcie Platformy (i osobiście Tuska) w kwestii CBA będzie nie tylko ważne, ale i symboliczne.

Autor jest ekonomistą, był politykiem, liderem Unii Pracy

Mało jest ludzi (wśród piszących chyba tylko Waldemar Kuczyński) przekonanych, że korupcja w Polsce nie jest specjalnie nasilona. Bo też z pewnością jest nasilona i świat polityki nie może tego ignorować. PiS ze zwalczania korupcji uczynił swój znak firmowy, ale i PO będzie starała się wykazać, że ma pomysł i jest aktywna. Ta polityczna determinacja głównych partii nie przesądza jednak o sukcesie i nie wyklucza przyjęcia strategii raczej spektakularnych niż skutecznych. To przynajmniej po części zdarzyło się już PiS, a wkrótce może być udziałem PO.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?