Polska wojna cywilizacji

Niech nikt nie ma złudzeń, że w ostatnich sporach chodzi o samopoczucie osób zagrożonych lustracją albo o dobrą pamięć o Lechu Wałęsie. Chodzi wyłącznie o władzę – pisze Maciej Rybiński

Aktualizacja: 02.06.2008 08:21 Publikacja: 01.06.2008 20:11

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Ludzie, którym obiło się o uszy, że mamy wojnę cywilizacji, i którzy coś tam słyszeli o książce Samuela P. Huntingtona „Clash of Civilisations”, są przekonani, że ta wojna toczy się między dwiema stronami. Dwiema cywilizacjami.

Jedną z nich reprezentują (niekoniecznie w tej kolejności, to zależy od osobistych upodobań) prezydent Bush, Myszka Miki, giełda nowojorska, hamburgery, Kaplica Sykstyńska, swoboda seksualna, globalizacja i coca-cola. A drugą Osama bin Laden, ajatollahowie z Iranu, bandy zamaskowanych obdartusów podkładających bomby i strzelających do wszystkiego, co się rusza, daktyle, zakwefione baby w workach, walki plemienne i rzezie, kto bardziej subtelny, wspomni najwyżej Avicennę i Kordobę. O obyczaju mycia nóg przed wejściem do meczetu jakoś się nie mówi, a ja w ramach zbliżania cywilizacji chętnie bym wprowadził go w naszych kościołach, zwłaszcza na wsi.

Wracając do wojny cywilizacji, to toczy się ona także w Polsce i ma charakter wojny domowej. Jeśli tego nie dostrzegamy, to dlatego, że brak nam profesorów z perspektywą cywilizacyjną Huntingtona, którzy by zjawisko dostrzegli i opisali. Może zresztą są, ale nie mają czasu, zajęci sporządzaniem listów otwartych przeciwko Instytutowi Pamięci Narodowej i zniesieniu habilitacji. A tymczasem wojna cywilizacji w Polsce się toczy i toczy Polaków.

Ostatnią potyczkę, która miała miejsce na posiedzeniu Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, obserwowałem z zapartym tchem w telewizji. Toczono tam walkę o prawa służb tajnych i specjalnych do prowadzenia równie tajnych i specjalnych akcji i o pozbawienie mediów i dziennikarzy prawa do ujawniania takich akcji i informowania o nich opinii publicznej.

Trzeba przywrócić monopol na interpretację historii, aby nie szkodziła harmonijnemu i zgodnemu z dobrą tradycją rozwojowi służb specjalnych

Walecznością się wyróżnił bojownik o wolność i demokrację (w tradycyjnym znaczeniu tych pojęć), prokurator krajowy Marek Staszak. Pan prokurator, w ferworze wojny dwóch cywilizacji, powiedział o rewidowaniu i odbieraniu sprzętu ekipie telewizyjnej i o tym, że w wielu innych krajach o utrwalonej demokracji dziennikarze byliby zakuci w kajdanki i odwiezieni na przesłuchanie.

Nie wiem skąd prokurator Staszak czerpie swoją wiedzę o obyczajach panujących w krajach utrwalonej demokracji. Być może z podróży Pociągiem Przyjaźni na budowę magistrali bajkalsko-amurskiej. Ja trochę mieszkałem w krajach o utrwalonej demokracji zakorzenionej w cywilizacji zachodniej i zapewniam pana prokuratora, że po takich wyczynach służb odpowiedzialny minister musiałby się podać do dymisji, a po takiej wypowiedzi prokurator krajowy przeniesiony by został w stan spoczynku. Nie kwestionuję kwalifikacji Marka Staszaka na prokuratora krajowego w III RP, ale już jego kwalifikacje jako Europejczyka wydają mi się wątpliwe. Choć nie wiem, czy w demokracji to mi wolno.

Nie prowadzę tu kursów podstawowych dla elity, także prawniczej, ale chciałbym zwrócić uwagę, że oprócz wolności słowa, o której tyle się mówiło na posiedzeniu tej komisji, w regionach o ugruntowanej demokracji społeczeństwu przysługuje też prawo nieskrępowanego i swobodnego dostępu do informacji, którego wykonawcami są media i dziennikarze. W takiej Republice Federalnej Niemiec od roku 1979 tematem maturalnym jest przemówienie prezydenta Waltera Scheela o wolności prasy, między innymi z następującym passusem: „Niekontrolowana władza jest pojęciem obcym demokracji. Jeśli jednak demokracja decyduje się nie kontrolować władzy prasy, to dlatego, że szkody z ograniczania wolności wypowiedzi i wolności prasy uznaje za większe od tych, które mogłyby powstać na skutek nadużycia tych wolności”.

Prezydent Białorusi Łukaszenko by się z tym nie zgodził. Prokurator Staszak też nie, a niewykluczone, że oświadczyłby, iż głosicieli takich antydemokratycznych tez w każdym innym kraju o ugruntowanej demokracji zakuto by w kajdanki. Tak, że nasze państwo nie tylko jest demokratyczne, ale także łaskawe.

I to jest wojna cywilizacji, jaka toczy się w tym naszym pięknym demokratycznym kraju. Rządzą nami i walczą między sobą o władzę pokolenia wielbłądów, które wyszły z poprzedniej epoki z garbem demokracji socjalistycznej, z przeświadczeniem, że najważniejszymi instrumentami władzy są służby specjalne, media publiczne i wyłączne prawo do interpretowania historii.

Służby, zgodnie z cywilizacją komunizmu i wszelkich innych satrapii, traktowane są jako narzędzie walki politycznej. Czy kto kiedy słyszał, aby te służby zdemaskowały jakiegoś szpiega? A skądże! Natomiast wrogów demaskowały taśmowo. Prowokacje, fałszywki, przecieki. Skąd my to znamy? Znamy z poprzedniej cywilizacji, z której nie możemy się wyrwać, bo trzyma nas w niej garb przeszłości.

Nieśmiertelność, jaka wydaje się być udziałem byłych funkcjonariuszy służb komunistycznych, którzy ciągle powracają do gry jako sprawdzeni fachowcy, z tego właśnie wynika. Z potrzeby każdej kolejnej władzy (z krótką przerwą na PiS i Macierewicza) na używanie służb zgodnie z PRL-owską tradycją.

Najważniejszym polem bitwy między cywilizacją wolności a cywilizacją manipulacji, bo taka się u nas toczy, jest historia najnowsza. Niech nikt nie ma złudzeń, że chodzi tu o dobre samopoczucie osób osobiście zagrożonych lustracją albo o dobrą pamięć o Lechu Wałęsie. Chodzi wyłącznie o władzę. O rodzaj cywilizacji, w jakiej będziemy żyli. O wybór między Bizancjum i demokracją. Między dominacją i służebnością służb specjalnych.

„Kto ma władzę nad historią, ten ma też władzę nad teraźniejszością” – napisał Ernst Jünger. „Historia jest polityką, zastosowaną do przeszłości” – twierdził marksistowski historyk rosyjski Pokrowski. „Człowiek o przyszłości, to człowiek, który będzie miał najlepszą pamięć” – to znów Fryderyk Nietzsche. „Kto kontroluje przeszłość, kontroluje też przyszłość” – powiadał George Orwell. „Pamięć czyni z człowieka człowieka. Pozbawiony pamięci, przekształca się w amorficzną masę, z której nadzorcy przeszłości mogą formować, co im się żywnie podoba” – pisali w swojej znakomitej książce „Utopia u władzy” Michał Heller i Aleksander Niekricz.

„Nie widzę dziś w Polsce instytucji bardziej szkodliwej dla polskiej wiedzy i pamięci od IPN” – napisał w tekście „Dość tego IPN-u” na łamach „Gazety Wyborczej” Marek Beylin, wzywając niemal tak samo otwarcie rząd do likwidacji Instytutu, jak na pierwszej stronie, dzień wcześniej, Paweł Wroński żądał wręcz od premiera Tuska pozbycia się szefa CBA Mariusza Kamińskiego.

To się nazywa w języku militarnym, stosownym do wojny cywilizacji, oczyszczaniem przedpola przed zajęciem rubieży. Trzeba przywrócić monopol na interpretację historii, aby nie szkodziła harmonijnemu i zgodnemu z dobrą tradycją rozwojowi służb specjalnych. Cywilizacja dromaderów w natarciu. Ludzie, brońcie się, bo skończymy wszyscy nie tylko w kajdankach zatrzaśniętych przez prokuratora Staszaka, ale w pieczarze, w której cienie garbów na ścianie będziemy brać za wolność, demokrację i pełnię życia.

Autor jest publicystą i felietonistą dziennika „Fakt”

Ludzie, którym obiło się o uszy, że mamy wojnę cywilizacji, i którzy coś tam słyszeli o książce Samuela P. Huntingtona „Clash of Civilisations”, są przekonani, że ta wojna toczy się między dwiema stronami. Dwiema cywilizacjami.

Jedną z nich reprezentują (niekoniecznie w tej kolejności, to zależy od osobistych upodobań) prezydent Bush, Myszka Miki, giełda nowojorska, hamburgery, Kaplica Sykstyńska, swoboda seksualna, globalizacja i coca-cola. A drugą Osama bin Laden, ajatollahowie z Iranu, bandy zamaskowanych obdartusów podkładających bomby i strzelających do wszystkiego, co się rusza, daktyle, zakwefione baby w workach, walki plemienne i rzezie, kto bardziej subtelny, wspomni najwyżej Avicennę i Kordobę. O obyczaju mycia nóg przed wejściem do meczetu jakoś się nie mówi, a ja w ramach zbliżania cywilizacji chętnie bym wprowadził go w naszych kościołach, zwłaszcza na wsi.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA