W debacie na temat wymierzania dzieciom klapsów stosowana jest najbardziej popularna w Polsce metoda rozmowy publicznej: najpierw należy ustawić przeciwnika w roli półgłówka, a następnie walić w niego jak w bęben. Dzięki temu zwolenników ustawowego zakazu wymierzania dzieciom klapsów można uznać za niepełnosprawnych umysłowo, którzy nie potrafią odróżnić katowania dzieci od skutecznego wychowywania, oraz za zwolenników państwa policyjnego, które będzie się wdzierać do rodzin normalnych ludzi, jak dzieje się to codziennie w Szwecji i Wielkiej Brytanii, by wymienić tylko dwa ze znanych nam państw policyjnych.
Profesor Jacek Hołówka pisze („Rzeczpospolita”, 29.05.08), że klaps jest czasem niezbędny, by dziecko się uspokoiło i opamiętało. Pan profesor przedstawia wymierzanie dziecku klapsa jako efekt finalny wyboru z wachlarza wielu dostępnych rodzicom metod wychowawczych tej najlepszej, która w danym momencie zadziała. To jest, za przeproszeniem, nonsens. Klapsy wymierzamy, gdy wpadamy w furię i nie kontrolujemy się – nie znam żadnego normalnego człowieka, który uderzyłby swoje dziecko na spokojnie. Dlatego klaps jest zawsze porażką rodzica, przyznaniem się do nieumiejętności wpłynięcia na swoje dziecko innymi metodami i jako taki nie powinien być uznawany za „niezbędny” w wychowaniu dzieci.Profesor Hołówka przywołuje przykład „łuku histerycznego”, na który ponoć dobrą metodą jest właśnie klaps. Moja żona też czasem dostaje histerii, a wśród szefów, których miałem w karierze, byli nie tylko histerycy, ale też zwykłe chamy. Mimo to unikam bicia żony, a na beznadziejnych szefów mam taki sposób, że jak mi nie pasują, to się zwalniam z pracy.
Czasem myślę, że kara publicznej chłosty dla szczególnie okrutnych rodziców byłaby odpowiednia
Nie odkrywam żadnej Ameryki: od lat wiadomo, że rozhisteryzowane dziecko najlepiej zostawić samo w spokoju, a jeśli to niemożliwe (np. dziecko dostaje histerii pięć minut przed odlotem samolotu, na który musimy zdążyć), po prostu wziąć je za chabety, mocno przytulić i przetransportować we właściwe miejsce. Jeśli natomiast wymierzamy klapsy albo – co gorsza – regularnie bijemy dzieci, to tylko z jednego powodu: jest to najprostsze i bezkarne. Bijemy dzieci (a nie żony czy szefów), bo nam wolno.
Przestajemy je bić, w tym również wymierzać klapsy, gdy mija przyzwolenie społeczne na tego typu zachowanie. Na przykład każdy wystarczająco dojrzały rodzic wie, że najtrudniejsze w wychowaniu nie są wcale dzieci najmłodsze, czyli te, którym zwykle wymierzamy klapsy, tylko nastolatki.Jeśli jakiś ojciec 17 – 18-letniej dziewczyny nie chciał choć raz w życiu wyrzucić swojej córki przez okno albo udusić jej gołymi rękami, to poproszę o kontakt – chciałbym wiedzieć, jak to się robi. Jeśli – jak twierdzą zwolennicy kar cielesnych dla dzieci – wymierzanie ich jest skuteczne, to powinny one działać niezależnie do wieku dziecka. I pewnie działają – wystarczająco zastraszony nastolatek będzie chodził jak w zegarku, ku uciesze rodzica.