Światowy kryzys gospodarczy dobitnie potwierdza, że silne państwo jest nam wszystkim niezbędne. Na naszych oczach upada mit o nieuchronnym zaniku państwa. Spójrzmy na to, co robią kraje tego „liberalnego” Zachodu – tam właśnie państwo okazuje się ostatnią deską ratunku. Nie niszczy rynku, ale go chroni!
Budowanie silnego państwa to nasz podstawowy obowiązek. Bo jeśli nie państwo silne i nowoczesne, to jakie? Słabe i archaiczne. Dla niektórych, niestety, normalne. Ale czy o taką normalność nam chodzi? Obecnie państwo nie cieszy się zbyt dobrą prasą. Antypaństwowi populiści mówią o nim mało, a jeśli już, to na ogół źle.
[srodtytul]Wrogi twór[/srodtytul]
W sprawach publicznych dominuje myślenie czysto sondażowe i piarowe. Im bardziej kolorowe eventy (broń Boże, nie zdarzenia) wyprane z treści, im więcej happeningu, tym lepiej. Ale czy to powód, by teatralnie załamywać ręce? Nie, takie – po prostu – jest jedno z oblicz współczesnej demokracji. Nie tylko u nas zresztą.
Tyle że w Polsce to akurat oblicze zaczyna dominować. Próba poważniejszej debaty merytorycznej, zadania pytań z treścią przedstawiane są jak, co najmniej, niestosowne zachowanie przy stole. A gdy mowa o budowie państwa, instytucji, modny staje się grymas znudzenia i ironii. Co gorsza, wykrzywia on twarze niektórych polityków. Ludzie, którzy za swe powołanie – przynajmniej tak twierdzą – uważają służbę państwu, wykazują zadziwiający brak dbałości o jego instytucje. Co gorsza, postulują nawet ich demontaż! A przecież powinna obowiązywać zasada: powiedz mi, co sądzisz o państwie, a powiem ci, jakim jesteś politykiem.