Nadmiar historii w historii

Jedyni historycy głoszący wizję najnowszych dziejów dającą się uznać za „niepisowską” to Jacek Żakowski i Mirosław Czech – pisze Rafał A. Ziemkiewicz, publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 21.10.2008 02:00

Stwierdzenie, że Instytut Pamięci Narodowej zdominowany został przez historyków propagujących prawicową czy zgoła pisowską wizję historii, uważane jest na salonach za tak oczywiste i narzucające się, że niewymagające udowadniania. Ja też nie będę się domagał żadnych dowodów ani nękał powtarzających tę frazę z wielką pewnością siebie publicystów i polityków pytaniami, kogo konkretnie, poza autorami książki o Wałęsie, mają na myśli. Profesora Chojnowskiego? Profesora Friszkego?

Mniejsza o to. Ja mam do nich tylko jedno pytanie: kto, mianowicie, miałby w IPN podjąć pracę, żeby zrównoważyć pisowski przechył? Proszę o nazwiska. O zaproponowanie konkretnych historyków, których wizja historii mogłaby stworzyć miłą salonom przeciwwagę dla tej, którą w swych książkach przekazują Cenckiewicz, Dudek, Głębocki, Gontarczyk czy Żaryn. Na takie pytanie, jestem pewien, odpowiedzią byłaby głęboka cisza i w końcu okazałoby się, że jedyni historycy głoszący wizję najnowszych dziejów dającą się uznać za niepisowską to Jacek Żakowski i Mirosław Czech.

[srodtytul]Nic nowego[/srodtytul]

Otóż właśnie nie jest wcale tak, żeby o to, jak było, spierali się między sobą historycy. Historyk z prawdziwego zdarzenia pewnych oczywistości w żadnym wypadku nie zakwestionuje, bez względu na to, na kogo głosuje i jakie ma poglądy polityczne. Jeśli te oczywistości uważa salon za immanentnie pisowskie, to musi się pogodzić z punktem dla Kaczyńskich; jazgot mediów, które nad historię, jaką była, przedkładają historię, jaką być powinna, niczego tu nie zmieni.

Nic nowego. W pismach lewicowych, czy jest to lewica spod znaków „Przeglądu” czy „Krytyki Politycznej”, znaleźć można równie uzasadnione utyskiwania na opanowanie przez prawicę, czy też wyznawców neoliberalizmu, ośrodków opiniotwórczych w dziedzinie gospodarki. Rzeczywiście, jeśli jako kryterium przyjąć pewne postulaty ideologiczne – należy uznać, że polska ekonomia przechylona jest niezwykle mocno na prawo.

Właściwie nie sposób znaleźć, może poza jakimiś peerelowskimi dinozaurami z Edusatu, ekonomisty, który podpisałby się pod tezą, że dodruk pustego pieniądza może być sposobem na wyrwanie gospodarki ze stagnacji, że nie należy się martwić deficytem budżetowym czy inflacją, bo stworzą one nowe miejsca pracy i znikną samoistnie, albo że wysokie podatki i poddanie gospodarki silnej interwencji ze strony państwa sprzyjają rozwojowi. Czy wynika to z jakiegoś spisku, z instytucjonalnego narzucenia ośrodkom opiniotwórczym personelu wyszkolonego na potrzeby jakiejś neoliberalnej siły politycznej? A może raczej z faktu, że po prostu cała ekonomia jako taka kompletnie rozeszła się z ideologicznymi postulatami lewicy? Odpowiedzcie sobie państwo sami.

[srodtytul]Fałszywa wersja[/srodtytul]

Scena polityczna ukształtowała nam się w taki sposób, że ze wszystkich problemów historii najnowszej najgorętsze emocje budzą spory o magdalenkowy kontrakt i ludzi, którzy go zawierali. Bez trudu umiem sobie wyobrazić inną sytuację: gdyby, dajmy na to, postkomuniści zachowali swe znaczenie z czasów wczesnego Millera, najbardziej politycznie zapalna byłaby ocena Peerelu. Bez wątpienia padałyby wtedy z lewej strony oskarżenia, że IPN zdominowany został przez prawicę, że oczerniając dorobek Polski Ludowej, działa na polityczne zamówienie solidarnościowej opozycji.

Wersja historii, jaką hołubią postkomuniści – dziś już na szczęście zmarginalizowani – w której PRL przedstawiane jest jako państwo wprawdzie tylko częściowo suwerenne, ale jednak służące polskim interesom, jako miejsce gospodarczych i cywilizacyjnych sukcesów, starające się o odbudowę polskiej niezawisłości w chwili, gdy pozwolą na to względy geopolityczne, jest po prostu fałszywa do tego stopnia, że nie może istnieć gdziekolwiek poza publicystyką swego obozu politycznego. Dokładnie tak samo jest z propagowaną przez salon narracją o Polakach, którzy „z dwóch stron historycznego podziału” szli wytrwale ku wolnej Polsce, jedni przez KOR, drudzy przez KC, aż się spotkali i pokochali przy Okrągłym Stole.

Stwierdzenie, że Instytut Pamięci Narodowej zdominowany został przez historyków propagujących prawicową czy zgoła pisowską wizję historii, uważane jest na salonach za tak oczywiste i narzucające się, że niewymagające udowadniania. Ja też nie będę się domagał żadnych dowodów ani nękał powtarzających tę frazę z wielką pewnością siebie publicystów i polityków pytaniami, kogo konkretnie, poza autorami książki o Wałęsie, mają na myśli. Profesora Chojnowskiego? Profesora Friszkego?

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?