Miliard dolarów, jaki wydały sztaby McCaina i Obamy w amerykańskiej kampanii prezydenckiej, nie jest trudny do wyobrażenia dla Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska. Spółki Skarbu Państwa, nie mówiąc już o prywatnym biznesie, operują o wiele większymi pieniędzmi. Miliard dolarów to mniej więcej tyle, ile w ciągu pół roku zyskałaby grupa TP SA, gdyby premier Tusk odwołał wreszcie Annę Streżyńską, regulatora rynku telekomunikacyjnego bezlitośnie obniżającego zyski France Telecom w Polsce.
Miliard dolarów potrafi wyobrazić sobie Paweł Piskorski, jedyny dziś ożywczy strateg operujący na scenie politycznej na lewo od Platformy Obywatelskiej. Ten eurodeputowany nie tylko potrafi wprowadzić grupę ludzi do parlamentu (co udowodnił, organizując przed laty kongresy Platformy Obywatelskiej i budując jej potęgę), ale i zdobyć nieograniczone środki. Miliard dolarów nie jest dla niego kwotą niewyobrażalną.
Miliard dolarów może sobie też z łatwością wyobrazić polska lewica, a właściwie ta jej część, która czasami jeszcze zwołuje konferencje o konieczności większej uległości w relacjach ze wschodnim sąsiadem. Miliard dolarów na zakup kraju „bliskiej zagranicy” lub tylko na jego wyborczą destabilizację nie jest dla jakiegokolwiek poważnego mocarstwa szczególnie dużym wydatkiem.
Miliard dolarów nie poraża także Leszka Czarneckiego, najbogatszego Polaka, patrioty i modernizatora rzeczywistości. Nie porażał Romana Karkosika, dopóki kryzys światowy drastycznie nie przyciął jego możliwości. Nie poraża też tych ludzi biznesu, których dotychczasowa praca znudziła. Wydanie przez biznesmena sporych nawet pieniędzy – choćby na kredyt - na dobrą zabawę i zwiększenie swojej rozpoznawalności nie jest dziś szczególną ekstrawagancją, vide Janusz Palikot.
Miliard dolarów jest natomiast kwotą niewyobrażalną dla braci Kaczyńskich. Do dóbr doczesnych podchodzą oni z daleko posuniętą ignorancją – cedując zajmowanie się finansami a to na rodzinę, a to na przyjaciół. Gdyby jednak wyobrazili sobie miliard dolarów, wiedzieliby, że nigdy nie będą w stanie zdobyć takich pieniędzy. A jeśli ktoś ich zapewnia, że foundrising na rzecz PiS nie stanowi dla niego większego kłopotu, powinni jak najszybciej pogonić go z powrotem do Brukseli.