Jak prezes z prezesem

Trzej byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego chcą, aby znowelizowana konstytucja przyznała całą władzę albo prezydentowi, albo premierowi, żeby na przyszłość było wiadomo, kto dysponuje samolotem – pisze Maciej Rybiński

Publikacja: 08.02.2009 19:32

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/02/08/jak-prezes-z-prezesem/]na blogu[/link][/b]

Moim marzeniem jest napisanie felietonu ostatecznego. Doskonałego. Czegoś w rodzaju felietonowej "Pieśni nad pieśniami". Tekstu, po którym żaden inny felieton nie byłby już nie tylko potrzebny, ale nawet możliwy.

Jakie cechy musiałby spełniać taki felieton? Musiałby być otchłannie mądry, nieskończenie zabawny, błyskotliwy i poruszający, a przy tym krótki. Najlepiej jednozdaniowy. I do tego absolutnie o wszystkim. Jeszcze nie napisałem takiego felietonu, ale pilnie nad tym pracuję, a kiedy skończę, zabrzmią fanfary i nie tylko felietonistyka przejdzie do historii i nie będzie potrzebna, ale także polityka, która jest jej przedmiotem pierwszym.

[srodtytul]Polacy są zmęczeni[/srodtytul]

Na razie trzeba jednak pisać felietony nieostateczne i odległe od doskonałości. A można je pisać tylko dlatego, że także cały pozostały świat, z polityką na czele, i wszyscy ludzie, ze szczególnym uwzględnieniem polityków i uczonych tak jak ja, każdy w swojej dziedzinie dąży do doskonałości.

Odkąd sięgam pamięcią, wszystko dokoła się doskonali. Ludzie się doskonalą. Instytucje się doskonalą. Ustroje. Systemy. Każdy na swoim odcinku dąży – jak ja – do napisania felietonu ostatecznego, do stworzenia ostatecznego kształtu tego odcinka bytu, który mu najbardziej leży na sercu i wątrobie.

Troskę o poprawę ultymatywną okazali właśnie trzej byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego: Andrzej Zoll, Marek Safjan i Jerzy Stępień, publikując apel o zmiany w konstytucji prowadzące do doskonałości. Apel zaczyna się stanowczą oceną aktualnej sytuacji polityczno-społecznej w Polsce: "Polacy są zmęczeni obserwowaniem niekończących się sporów polityczno-prawnych na szczytach władzy".

To twierdzenie nie zostało wprawdzie poparte żadnymi badaniami na próbie 1058 dorosłych Polaków, z których wynikałoby, że 60 proc. z nich jest zmęczonych, 15 proc. wypoczętych, a reszta ma to w nosie. Ale niech będzie. Wystarczy przejechać się autobusem po Warszawie w godzinach szczytu, żeby zobaczyć, że Polacy są zmęczeni. – Pan jest zmęczony – jak mówili kelnerzy do gościa, odmawiając podania kolejnej flaszki.

Tę tezę o zmęczeniu Polaków sporami polityczno-prawnymi można by oczywiście sformułować inaczej. Polacy są zmęczeni konkurencyjnością nurtów politycznych, pluralizmem ideowym, systemem wielopartyjnym i po prostu demokracją. Tęsknią za jednością moralno-polityczną narodu i ich najgorętszym życzeniem jest ponowne wpisanie do konstytucji jednego ugrupowania politycznego jako siły wiodącej i przewodniej. To pozwoliłoby Polakom odpocząć do czasu, aż zaczęłaby ich brać cholera z powodu ideologicznej nudy i przeniesienia jawnych konfliktów z polityki do kategorii podskórnych konfliktów w społeczeństwie.

[srodtytul]Mężowie zaufania[/srodtytul]

Oczywiście autorzy listu otwartego takiego radykalnego i prostego rozwiązania nie proponują. Chcą tylko, aby znowelizowana konstytucja przyznała całą władzę albo prezydentowi, albo premierowi, żeby na przyszłość było wiadomo, kto dysponuje samolotem.

Jest to kolejna próba dostosowania ustawy zasadniczej do aktualnego układu sił w państwie. Powiedzmy, że wpisujemy do Konstytucji RP system kanclerski – cała władza w ręce premiera, prezydent jest jak – w jednej ze sztuk G.B. Shawa – król, gumowa pieczątka i ozdobna girlanda, wystawiana na widok publiczny z okazji świąt państwowych.

To jest świetne rozwiązanie, dopóki premierem jest Donald Tusk, a prezydentem Lech Kaczyński. Ale naród jest kapryśny, łaska społeczeństwa na pstrym koniu jeździ i po następnych wyborach Tusk może być prezydentem, a premierem Jarosław Kaczyński. I co wtedy? Znowu list otwarty autorytetów prawniczych, że Polacy są zmęczeni i trzeba rychło nowelizować konstytucję, aby naród mógł odsapnąć?

Nigdy nie wiadomo, kto będzie prezydentem, a kto premierem, i wobec tego nie wiadomo też, jaki system – prezydencki czy kanclerski – będzie dla Polaków bardziej wypoczynkowy.

Konstytucja, jak już ją mamy zmieniać, musi być bardziej elastyczna. Musi dać możliwość wyboru słusznej opcji po każdych wyborach. Raz prezydent, a raz premier, w zależności od personaliów. No dobrze – spytacie – ale kto ma decydować, który wariant konstytucyjny zastosować w konkretnym przypadku? Oczywiście specjalna komisja mężów zaufania publicznego. W składzie: Zoll, Safjan i Stępień.

[srodtytul]Banknoty zamiast kart do głosowania[/srodtytul]

Jeszcze świetniejsza jest propozycja rządu zreformowania w ramach oszczędności budżetowych finansowania partii politycznych, wpisanych zresztą do konstytucji jako element systemu demokratycznego i reprezentacja społeczeństwa. Zamiast z pieniędzy publicznych partie powinny się finansować same. Na przykład ze składek członkowskich.

W tym przypadku, aby partie mogły funkcjonować, należałoby usankcjonować prawnie obok członkostwa osób fizycznych także członkostwo osób prawnych. Koncernów, banków, przedsiębiorstw, korporacji i stowarzyszeń, które mogłyby wnieść znacznie większy wkład finansowy w propagowanie i realizację własnych celów za pośrednictwem partii niż jakiś indywidualny Kowalski. Byłby to ciekawy eksperyment w skali globalnej i nareszcie Polska byłaby na ustach całego świata. Niestety, boję się, że na taką szczerość zabraknie nam odwagi.

Dlatego pozwalam sobie przypomnieć moją dawną propozycję nowelizacji ordynacji wyborczej. Głosowania pieniędzmi. W lokalach wyborczych powinno stać tyle urn, ile jest list wyborczych. Zamiast kart do głosowania obywatele wrzucają pieniądze. Tylko banknoty. Bilon to głos nieważny. Komisja nie rozmienia wysokich nominałów. Potem forsę się liczy i kto zebrał najwięcej, wygrywa i ma zgromadzone fundusze na działalność partyjną. Piękny system i bardzo uczciwy, a poza tym korzystny dla budżetu.

Przy okazji, skoro już zgadało się o pieniądzach, to wzywam do wpisania do konstytucji zasady, że polityk odpowiada za obietnice przedwyborcze majątkiem. Własnym i rodziny. Za niespełnione obietnice konfiskata mienia i przekazanie go opozycji albo na cele społeczne. Hasło: "Niczego wam nie obiecuję i słowa dotrzymam", byłoby wtedy najpopularniejsze. Stalibyśmy się oazą uczciwości politycznej. Wszystko to można było załatwić przy Okrągłym Stole. A tak, jeśli nie umrzemy, to żyć będziemy nadal.

[i]Autor jest felietonistą i publicystą dziennika "Fakt"[/i]

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/02/08/jak-prezes-z-prezesem/]na blogu[/link][/b]

Moim marzeniem jest napisanie felietonu ostatecznego. Doskonałego. Czegoś w rodzaju felietonowej "Pieśni nad pieśniami". Tekstu, po którym żaden inny felieton nie byłby już nie tylko potrzebny, ale nawet możliwy.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?