Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/30/donald-tusk-narusza-uklady/" "target=_blank]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/link]
Niecałe dwa tygodnie temu premier Tusk z nieco zakłopotanym uśmiechem wyjaśniał dziennikarzom, że w życiu politycznym są różnego rodzaju standardy i Platforma, w przeciwieństwie do koalicjanta, będzie przestrzegać tych wyższych. Chyba nikt nie podejrzewał wówczas, żeby było to cokolwiek więcej niż po prostu gładkie frazesy, ot, premier zachwala własną partię, co oczywiste, i stara się jakoś usprawiedliwić bezradność wobec zupełnego bezwstydu, z jakim działacze PSL bronią kumoterstwa swojej.
Słowa te, okazuje się, nie były jednak czczą przechwałką. Zapowiedź upublicznienia listy parlamentarzystów PO mających akcje i udziały w rozmaitych przedsięwzięciach, kategoryczne stwierdzenia, iż mandaty poselskie i senatorskie są niemożliwe do pogodzenia z aktywnością w biznesie, propozycja wzorowanego na amerykańskim funduszu powierniczego, który przejmowałby w zarząd interesy polityków na czas kadencji – nawet uznając słuszność zarzutów, iż pomysły są rzucane chaotycznie, a przesada niektórych przypomina stare powiedzenie o wylewaniu dziecka z kąpielą, trzeba docenić, iż Tusk nie próbuje zamieść spraw pod dywan.
[srodtytul]Poczucie krzywdy[/srodtytul]
Można to oczywiście cynicznie – i nie bez racji – wyjaśnić wymogami politycznej racjonalności. Waldemar Pawlak nie musi się podobać nikomu poza swoim określonym i dość specyficznie rozumującym elektoratem. Tusk, myśląc poważnie o prezydenturze, na postawę "i co mi zrobicie, opiszecie mnie w gazetach?" pozwolić sobie absolutnie nie może. Nie zmienia to faktu, iż premier stara się nie tylko przekonać wyborców, że PO jest partią czystszą od poprzednio rządzących, ale też naprawdę zapobiec aferom i nadużyciom na swoim zapleczu. W ten sposób premier poprawia notowania u wyborców, ale naraża się na rozgoryczenie i gniew działaczy partyjnych. Nie ma się co czarować – po dwudziestu latach transformacji, na scenie politycznej, coraz bardziej "obrotowej" i coraz skuteczniej chroniącej oligopol istniejących partyjnych nomenklatur ordynacją i sposobem finansowania, do polityki przestali się garnąć idealiści.