Widowisko może i żenujące, ale potrzebne

Rozwiązanie komisji śledczej ds. afery hazardowej byłoby triumfem politycznego gangsterstwa i zachętą do dalszego dyskredytowania niewygodnych instytucji

Publikacja: 06.01.2010 18:37

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Oglądanie posiedzeń komisji śledczych to zajęcie bolesne dla oczu i uszu. Riposty stron obrażają poczucie smaku, a ich intencje bywają niskie i łatwe do odczytania. Nie jest to widowisko dla ludzi oceniających świat na podstawie doznań estetycznych. Ani dla tych, którzy żądają szybkich i jednoznacznych rozstrzygnięć. W takich jednak kategoriach komisje – szczególnie hazardowa – są oceniane.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/06/dwuglos-czy-dzialalnosc-komisji-hazardowej-ma-jeszcze-sens/]Wejdź do dyskusji. Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Stąd takie głosy: "jeszcze żadna komisja niczego nie wyjaśniła" albo "komisja drepcze w miejscu", jest "farsą" lub "politycznym teatrem". Część tych opinii wypływa ze szczerego wstrętu, ale część jest próbą zdyskredytowania tej ważnej instytucji politycznej. Fundamentalnej wręcz, gdy przypomnimy sobie o kontrolnej wobec rządu i administracji funkcji parlamentu.

Faktem jest, że pytania o wykształcenie posłanki PiS Beaty Kempy były ordynarne, a jej odpowiedzi opryskliwe. Jeśli chodzi o wyjaśnienie afery hazardowej, to całe zajście nie miało sensu. Miało jednak ogromny sens, jeśli się chce sparaliżować lub skompromitować parlamentarne śledztwo. W mediach pojawiają się opinie, że takie zabiegi podejmuje jeden z najbardziej wpływowych w kraju polityków. Jeśli tak jest w istocie, to zrozumiałe stają się harce wokół najpierw absurdalnego terminu i zakresu prac komisji, a potem wykluczenia z niej dwojga przedstawicieli opozycji.

Czy zatem opinia publiczna powinna się obrazić i zażądać zakończenia żenującego widowiska? Gdyby tak było, to każdą komisję śledczą, także tę, którą 99 proc. opinii publicznej uzna za potrzebną, da się zdyskredytować prostymi metodami. Dziś dzieje się to jeszcze z usiłowaniem zachowania pozorów. Posłowie Platformy Jarosław Urbaniak i Sławomir Neumann nie mówią przecież, że chcą wysadzić śledztwo w powietrze, ale zapewniają, że chodzi im o poznanie prawdy. To mimo wszystko swoisty hołd dla instytucji, której poważnie szkodzą.

Co jednak będzie, gdy ktoś cynicznie postanowi zniszczyć następną komisję? Gdy któryś z jej członków nałoży błazeńską czapkę i zacznie grać na trąbce? Na tej zasadzie można podważyć sens istnienia każdej instytucji. Skądinąd na rozprawach sądowych niektórzy podsądni wyprawiają takie brewerie, że według tej argumentacji powinny przestać istnieć sądy.

Nie jest też tak, że komisja ds. hazardowych drepcze w miejscu. Osoba, która zdecydowała o wyrzuceniu Kempy i Wassermanna (według doniesień medialnych był to Grzegorz Schetyna), popełniła wielki błąd. Przywróciła zainteresowanie komisją, która z początku zajmowała w mediach dość niszowe miejsce. Oczywiście, nie śledzą jej miliony Polaków, ale zaczęły to robić osoby zainteresowane polityką. To ludzie, których kiedyś nazywano lekceważąco kawiarnianymi politykami, a których poprawniej trzeba nazwać liderami opinii swych małych środowisk. Odbicie tego zjawiska widać np. w internetowych dyskusjach.

Stąd wściekłość Donalda Tuska po wyrzuceniu posłów PiS – z pewnością autentyczna, bo on z tego powodu zanotował same straty. Stąd spóźniona nieco refleksja takich ludzi jak Janusz Palikot i Jarosław Gowin, że dla ratowania grupy partyjnych kolegów zamieszanych w aferę nie warto ryzykować dobra całej partii. To przykład mocy, jaką niesie działanie tej nieestetycznej, ale za to transparentnej instytucji, jaką jest komisja śledcza.

Mały kamyczek trzeba wrzucić i do ogródka PiS. Z pewnością udział Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna w aferze hazardowej był żaden. PiS ma suwerenne prawo wysyłania do komisji, kogo chce. Ale dalsze upieranie się przy Kempie i Wassermannie może zniszczyć komisję śledczą. A przynajmniej opóźnić jej działanie. Mechanizm zresztą był prosty – PO zakreśliła pole gry daleko od głównego kierunku, a PiS dało się w to wpuścić.

Komisja hazardowa jest wyjątkowo potrzebna. To modelowy w demokracji przykład, gdy opozycja musi skontrolować poczynania rządzących. Nawet jeśli będzie nieudolna, to i tak będzie to bardziej wiarygodne w oczach opinii publicznej niż ustalenia prokuratury. Nic nie ujmując prokuratorom – to premier wciąż jest ich szefem. A szefami posłów z komisji śledczych są – przynajmniej w teorii – obserwujący ich wyborcy.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Waluś nie jest bohaterem walki z komunizmem
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: W sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Hołownia, a nie Tusk
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Demokracja w czasie wojny. Jak rumuński sąd podważa wiarygodność Zachodu
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Opinie polityczno - społeczne
Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?