Matki, żony, pastorki

Kobiet, świadomych swej ludzkiej godności i roli, nie zadowoli już fakt, że mężczyźni w sposób kontrolowany dopuszczą je łaskawie do odrobiny władzy – piszą publicyści

Publikacja: 08.03.2010 00:01

Wiera Jelinek, pierwsza w Polsce kobieta pastor Kościoła Ewangelicko-Reformowanego (2003 r.)

Wiera Jelinek, pierwsza w Polsce kobieta pastor Kościoła Ewangelicko-Reformowanego (2003 r.)

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Jesteśmy krajem religijnym. Ba, religia, dokładniej: chrześcijaństwo, jest sercem naszej kultury. A jednak ze świecą w trakcie jakiejkolwiek uroczystości religijnej szukać kobiety przy ołtarzu. Nabożeństwa prowadzą i celebrują wyłącznie mężczyźni. Oni też mają monopol na interpretowanie Pisma. Nawet zakonnice nie są godne tego, by zostać szafarkami Eucharystii – to przywilej zarezerwowany dla mężczyzn.

Nie dziwi zatem, że kilka miesięcy temu ksiądz prymas Józef Glemp powiedział, że powołaniem kobiety nie jest kapłaństwo, ale jedynie bycie matką kapłana. Wiele osób, także katolików, nie kryło zdziwienia.

[srodtytul]Mężczyźni nauczają, kobiety słuchają [/srodtytul]

Ale problem „zachowawczości” jest nie tylko znamieniem Kościoła dominującego. Największy Kościół protestancki w Polsce ogłosił ostatnio, że nie ma teologicznych przeszkód – choć spadkobiercy reformacji czytają to samo Pismo Święte, co i rzymscy katolicy – do ordynowania kobiet na pastorów. Istnieją jednak przeszkody socjologiczne. I ta konstatacja zapewne pogrzebie sprawę na wiele lat.

Co ciekawe, nikt nie zapytał, jak przełamać owe socjologiczne bariery. Przyjęto zasadę: skoro ludzie nie wyobrażają sobie jeszcze pastorek w kościołach, lepiej ich nie zmuszać do takiego wysiłku. Podział ról jest zatem jasny: mężczyźni nauczają, kobiety słuchają.

Mało kto zatem przy dyskusji na temat roli kobiet w Kościele zadaje sobie pytanie, co by było, gdyby Chrystus zastosował się do takich wykładni jego słów, które w skrócie Kościoły sprowadzają do stwierdzenia: „kobiety mają tak wielką godność, że najlepiej jest, gdy milczą”. Ale czy wtedy Jezus dowiedziałby się, że skończyło się wino na weselu w Kanie? Czy rozpocząłby najdłuższą rozmowę w Nowym Testamencie z Samarytanką, której jako pierwszej objawił się jako Syn Boży? Kto powiedziałby nam o jego Zmartwychwstaniu?

Kościelne gremia – zazwyczaj zdominowane przez mężczyzn – bardzo ochoczo nauczają o roli i miejscu kobiety w Kościele i społeczeństwie. Zarazem jak ognia unikają sytuacji, by to kobiety uczyły Kościoły, by żywo kształtowały oblicze naszego religijnego społeczeństwa. Czy ta asymetria jest jeszcze do utrzymania? Nie. Dzisiejsze kobiety, świadome swej ludzkiej godności i roli, jaką mogą i powinny odgrywać w wolnym społeczeństwie i Kościele, nie zadowoli już fakt, że mężczyźni w sposób kontrolowany łaskawie dopuszczą je w końcu do władzy i urzędów.

W ten sposób poddajemy jedynie władzy dominującego porządku społecznego to, co zostało z niego wcześniej wykluczone. Nie wystarczy zatem – jak stwierdza teolożka Rosemary Radford Ruether odwołująca się do metafory rodem z kuchni – dać kobietom większy kawałek tortu, ponieważ kobiety właśnie przygotowują nowy sposób pieczenia tortu, a nawet tworzą nowy przepis na tort.

[srodtytul]Żona w rejestrze korzyści [/srodtytul]

A jak dziś widzimy rolę kobiety w naszym społeczeństwie? Kilkanaście miesięcy temu pewien poseł PiS wsławił się tym, że do rejestru korzyści majątkowych wpisał swoją żonę. Stało się to powodem niezliczonych dowcipów i żartów, ale nie refleksji na temat statusu kobiety w polskim systemie prawnym. Już samo przyjęcie przez policję zgłoszeń o pobiciu często zakrawa na cud. Ale nawet gdy kobieta jest uparta, zmusza do zrobienia obdukcji i składa doniesienie na męża, to dopiero początek jej drogi przez mękę. W polskim prawie ciężko skatowana przez męża żona lub „tylko” regularnie bita może wycofać doniesienie o pobiciu i śledztwo jest umarzane. Tłumaczy się to „świętością miru domowego”. Nikt nam jednak nigdy nie był w stanie wytłumaczyć, co jest świętego w biciu żony przez męża. Czy regularność bicia jako dowód uczucia męża (słynne: „bije, bo kocha”)? Czy takie małżeństwo jest naprawdę warte ochrony? Jak się niedawno okazało, w Polsce można biedną i niezaradną życiowo kobietę wysterylizować bez jej zgody, przy znikomym oburzeniu społecznym. Sterylizacja mężczyzny bez jego zgody nikomu nie przyszłaby do głowy. Podobny tok rozumowania kierował chyba sądem, który w głośnej sprawie zabójstw noworodków w Czerniejowie, u progu XXI wieku stwierdził, że mężczyzna regularnie współżyjący ze swoją żoną mógł nie zauważyć nie tylko jej ciąży (i to nie jeden raz, lecz pięć!), ale także tego, że ona ciążę donosiła, urodziła dzieci (sama, bez niczyjej pomocy), które potem miała zabić (znów sama). Błogosławiona niewinność owego człowieka, męża, ojca,, który tylko korzystał ze swoich praw do żony!

[wyimek]Gdyby kobiety musiały milczeć, to kto by nam powiedział o zmartwychwstaniu Chrystusa[/wyimek]

Owe ustalenia skądinąd wykształconych ludzi, jakimi są sędziowie, łatwiej zrozumieć, jeśli zauważymy, że w polskiej mentalności żona jest często nie podmiotem, jak mąż, ale przedmiotem, który służy zaspokajaniu jego potrzeb seksualnych, rodzeniu i wychowywaniu dzieci oraz darmowej pracy w domu. Obleśny śmiech polityka pytającego, czy można zgwałcić prostytutkę, nie wziął się znikąd. Podobnie jak zdziwienie mężczyzn, także posłów, gdy fundacja MaMa wyliczyła, że praca gospodyni domowej, rozumiana u nas jako naturalny obowiązek kobiet, ma wartość około 2 tys. zł miesięcznie.

[srodtytul] Arcybiskup Nycz popiera parytety [/srodtytul]

Mimo takiej sytuacji w polityce kariery zdają się robić kobiety podkreślające, że żadnej dyskryminacji ze względu na płeć w Polsce nie ma. Zwolenniczką tej tezy jest – o ironio – sama pełnomocnik rządu do spraw walki z dyskryminacją. Przeciwniczki parytetów oczywiście podnoszą wiele słusznych wątpliwości, jakie ze sobą niosą prawne regulacje. Jednak ich główny opór przeciw parytetom wynika chyba z faktu, że jest to „pomysł lewicowy”.

Czyż mamy odrzucić dobry pomysł wyzwolenia kobiet w życiu publicznym tylko dlatego, że jest to pomysł lewicowy? Albo czy nie podejmiemy działań chroniących rodzinę, bo optuje za nimi prawica? Przecież to absurd. Jeśli jakieś rozwiązania wydają się słuszne i sprawiedliwe, należy je realizować niezależnie od ideologicznego zabarwienia.

Przy dyskusji o parytetach znamienny jest także głos statecznych, konserwatywnych panów, którzy spokojnym głosem, kontrastującym z „histerią feministek”, mówią, że kobiety muszą się najpierw wykazać zdolnościami, predyspozycjami i kwalifikacjami. Czy analogiczne wymagania stawia się mężczyznom, gdy z dnia na dzień winduje się ich na eksponowane, rządowe czy partyjne, stanowiska? Ot, mężczyźni zdają się mieć kompetencje wpisane w geny i fizjologię. I w takim przypadku konserwatywni panowie mogą nawet zignorować zdanie biskupów Kościoła rzymskokatolickiego, który ustami arcybiskupa Nycza poparł ideę parytetów.

Dlaczego o tym piszemy? Bo chcielibyśmy, żeby dzisiejszy Międzynarodowy Dzień Kobiet stał się okazją nie tylko do opowiadania dowcipów o kobietach traktorzystkach czy drwin z feministek, ale także do tego, by Polacy krytycznie spojrzeli na sytuację kobiet w naszym kraju. Chcielibyśmy, aby duchowni, niezależnie od wyznania, zdobyli się na odwagę i wykorzystali tę skarbnicę, jaką jest Pismo Święte, do kazań na temat przemocy domowej, poniżania godności kobiet, przemocy seksualnej. By wyraźnie powiedzieli, że bicie żony jest ciężkim grzechem, że mąż, który się znęca nad żoną, a potem z nią współżyje, cudzołoży. Czyż szanujące się teologia i kaznodziejstwo mogą dopuścić, by ucisk kobiet wciąż był naszym chlebem powszednim?

Ale pomoc kobietom, przekonują niektórzy sceptycy, uderzy w rodzinę. Bzdura. To nie jest logika: „albo, albo”. Ale: „i, i”. I dlatego właśnie musimy porozmawiać o tym, czy rzeczywiście każdą rodzinę mamy ochronić tylko dlatego, że ma zaświadczenie z Kościoła lub urzędu stanu cywilnego? Czy damski bokser powinien korzystać z bezkarności, bo za każdym razem udaje mu się udobruchać lub zastraszyć żonę, która potulnie wycofuje skargę na męża, a państwo udaje, że nic takiego się nie stało?

[srodtytul]Obowiązki ojca [/srodtytul]

Przy okazji powracającej jak bumerang dyskusji o aborcji chcielibyśmy, aby przynajmniej połowę czasu, energii i zaangażowania, jakie poświęcamy płodowi i jego prawom, poświęcić wielkiemu nieobecnemu tej debaty – ojcu dziecka – i jego obowiązkom. Wbrew bowiem mniemaniu wielu osób kobieta sama w ciążę nie zachodzi, nie powinna więc sama ponosić wszystkich konsekwencji związanych z ciążą i wychowywaniem dziecka. Cechą charakteryzującą wolne społeczeństwo jest to, że nie wszyscy jesteśmy winni niesprawiedliwości, poniżenia, ucisku czy pogardy, jakich doświadczają inni ludzie, a kobiety w szczególności. Ale pewne jest to, że wszyscy za taki stan rzeczy ponosimy odpowiedzialność. Sprawa wyzwolenia kobiet jest sprawą nas wszystkich.

[i]Kazimierz Bem jest doktorem prawa i publicystą protestanckim. Obecnie studiuje na Yale Divinity School i przygotowuje się do zostania pastorem w Zjednoczonym Kościele Chrystusa (ewangelicko-reformowanym).

Jarosław Makowski jest filozofem, teologiem i publicystą. Wykładowcą w Wyższej Szkołe Biznesu w Nowym Sączu. [/i]

Jesteśmy krajem religijnym. Ba, religia, dokładniej: chrześcijaństwo, jest sercem naszej kultury. A jednak ze świecą w trakcie jakiejkolwiek uroczystości religijnej szukać kobiety przy ołtarzu. Nabożeństwa prowadzą i celebrują wyłącznie mężczyźni. Oni też mają monopol na interpretowanie Pisma. Nawet zakonnice nie są godne tego, by zostać szafarkami Eucharystii – to przywilej zarezerwowany dla mężczyzn.

Nie dziwi zatem, że kilka miesięcy temu ksiądz prymas Józef Glemp powiedział, że powołaniem kobiety nie jest kapłaństwo, ale jedynie bycie matką kapłana. Wiele osób, także katolików, nie kryło zdziwienia.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska