Lewą nogą do prawego ucha

Zamiast parytetów może wróćmy do wyborów kuriami, stosowanych w cesarstwie Habsburgów. Zasadę stanową wystarczy zastąpić zasadą płci. Kobiety mogłyby głosować tylko na kobiety, mężczyźni na mężczyzn – pisze socjolog

Aktualizacja: 22.03.2010 07:57 Publikacja: 22.03.2010 00:42

Lewą nogą do prawego ucha

Foto: Fotorzepa, Krzysztof RawaMichał Sadowski, Michał Sadowski MS Michał Sadowski

Red

Pewna działaczka feministyczna, której nazwiska nie wymienię, uzasadniając potrzebę wprowadzenia parytetu dla kobiet na listach wyborczych, stwierdziła, że bycie posłem to „zajęcie dobrze płatne i niewymagające szczególnych kompetencji”. Nie jest to uzasadnienie szczególnie dla kobiet przyjemne. Nie jest też całkiem trafne, bo akurat kobiety przeważają nad mężczyznami wśród studentów szkół wyższych, co pozwala mniemać, iż kompetencjami im co najmniej nie ustępują.

[srodtytul]Komputery zamiast posłów[/srodtytul]

Osobiście wreszcie nie mam nic przeciwko temu, by w Sejmie RP zasiadały wyłącznie posłanki, jeśliby taka była wola wyborców. Opinia tej działaczki jest jednak z kilku względów interesująca. Przede wszystkim jako charakterystyka sytuacji posłów odpowiada potocznym wyobrażeniom obywateli: posłowie i posłanki nie robią wrażenia ludzi dobrze przygotowanych do działalności legislacyjnej ani dobrze rozumiejących sprawy publiczne. Zawód polityka nie cieszy się prestiżem ani publicznym zaufaniem. To działaczki jednak nie trapi. Jej problem to zbyt mała liczba korzystających z tych łakoci kobiet.

Dalsza kwestia, którą nasuwa przytoczone wyżej stwierdzenie, dotyczy sprawy wysokości wynagrodzeń. Prace niewymagające szczególnych kwalifikacji są bowiem z reguły nisko wynagradzane, co jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem. Według cytowanej działaczki zajęcie posła stanowi wyjątek od tej zasady. Łatwo to jednak wyjaśnić: skoro sami posłowie decydują o wysokości swoich wynagrodzeń, to związek między kwalifikacjami a wynagrodzeniem musi zostać naruszony.

Zauważmy przy okazji, że prace nisko kwalifikowane łatwo jest zautomatyzować. Czy zastąpienie posłów komputerami spowodowałoby obniżenie jakości legislacji w Polsce? Zaryzykuję opinię, że – przeciwnie: zaoszczędzone środki pozwoliłyby zatrudnić zespół dobrze płatnych, wysoko kwalifikowanych specjalistów od legislacji. Pozwoliłoby to przywrócić związek między kwalifikacjami i wynagrodzeniem.

Skoro zaś, jak pisał niedawno Jacek Raciborski, „polskim partiom członkowie nie są już właściwie potrzebni” („Dezerterzy z polityki”, „Rz”, 2.03.10), to może ich przywódcom nie są już także potrzebni szeregowi posłowie. Zastąpienie ich automatami przyniosłoby niewątpliwe, znaczące oszczędności i ułatwiło przywódcom partii, niezależnie od płci, zadanie koordynacji w ramach legislatywy. Ale naszej działaczce nie chodzi przecież o obcinanie kosztów ani też o sprawność i jakość działania parlamentu; interesuje ją udział w korzyściach.

[srodtytul]Sejm proporcjonalny[/srodtytul]

Człowieka pojmującego funkcje państwa w sposób tradycyjny niepokoić musi właśnie sposób, w jaki ona postrzega rolę instytucji publicznych. Naszej bohaterki nie zajmuje ani niska jakość legislacji, ani niska pozycja Sejmu w oczach opinii publicznej. Ważne jest tylko istnienie pozycji, które dają stosunkowo niezłe wynagrodzenie, nie wymagając specjalnych kwalifikacji, i dopuszczenie do nich na większą skalę pewnej kategorii społecznej. Państwo staje się w tym ujęciu zbiorem beneficjów, do których dostęp powinien być równo rozdzielony między płci. Nie jest więc ono ośrodkiem definiowania dobra publicznego i sprawnego zarządzania jego osiąganiem.

Dobrem publicznym dla cytowanej autorki jest równość płci w dostępie do korzyści, jakie oferują urzędy publiczne. Wpływ na treść legislacji można zaś wykorzystać na promowanie dalszej ekspansji państwa opiekuńczego w kierunku zaspokojenia potrzeb jej klienteli, aż po granice możliwości finansowania jej przez gospodarkę. Jednym słowem, państwo przestaje być narzędziem realizacji dobra wspólnego w rękach obywateli – zostaje sprowadzone do roli rozdawcy dóbr i usług między partykularne grupy interesu.

Przy pewnej zręczności negocjacyjnej autorka cytowanej opinii, a także kilka jej koleżanek z ruchu feministycznego, znajdzie się na listach wyborczych jakiejś dużej partii politycznej, najlepiej PO, i to w okręgach miejskich. Przyjmując, że elektorat feministyczny w jego silnie roszczeniowej wersji liczy sobie co najwyżej kilkanaście tysięcy osób, tj. tyle, ile uczestniczy w Manifach, panie te nie będą miały kłopotu z uzyskaniem kilku miejsc w Sejmie. Istota ordynacji proporcjonalnej polega właśnie na tym, że mała grupka, jeżeli głośno krzyczy, ma dużą reprezentację…

Mam jednak inną propozycję, która – w moim przekonaniu – skuteczniej wzmocniłaby reprezentację kobiet w Sejmie. Wróćmy do wyborów kuriami, stosowanych niegdyś w cesarstwie Habsburgów. Obowiązującą tam zasadę stanową wystarczyłoby zastąpić zasadą płci. Zgodnie z nią kobiety i mężczyźni głosowaliby osobno: kobiety na kobiety, mężczyźni na mężczyzn. Miejsca w Sejmie dzielone byłyby wedle proporcji płci w społeczeństwie, co byłoby dla kobiet zdecydowanie korzystniejsze od parytetu, bo jest ich proporcjonalnie więcej niż mężczyzn.

[srodtytul]Nie mniejsza utopia[/srodtytul]

Widzę tylko jedną przeszkodę: opór męskich szowinistów, których pozycje zostałyby skutecznie podważone. A zatem, feministki do boju!

Tyle mogę rzec jako bezstronny doradca. Jako obywatel jestem zwolennikiem jednomandatowych okręgów wyborczych, a zatem jest mi wszystko jedno, czy w moim okręgu wybrano by posła czy posłankę, pod warunkiem że byłaby to osoba dobrze przygotowana do pełnienia swojej funkcji w Sejmie, który sprawnie wykonywałby założone funkcje. To jest jednak nie mniejsza utopia niż wprowadzenie wyborów kuriami.

[i]Autor jest socjologiem związanym z Instytutem Studiów Politycznych PAN oraz Collegium Civitas[/i]

Pewna działaczka feministyczna, której nazwiska nie wymienię, uzasadniając potrzebę wprowadzenia parytetu dla kobiet na listach wyborczych, stwierdziła, że bycie posłem to „zajęcie dobrze płatne i niewymagające szczególnych kompetencji”. Nie jest to uzasadnienie szczególnie dla kobiet przyjemne. Nie jest też całkiem trafne, bo akurat kobiety przeważają nad mężczyznami wśród studentów szkół wyższych, co pozwala mniemać, iż kompetencjami im co najmniej nie ustępują.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?