Nie podam ręki Bronisławowi Komorowskiemu – te słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego były jednym z najczęściej w ostatnim czasie komentowanych jego stwierdzeń. Większość komentarzy sprowadzała się oczywiście do standardowych narzekań, jaki to zły jest lider największej partii opozycyjnej.
Lecz akurat nad tymi słowami warto się zatrzymać, bo są one symptomem bardzo niebezpiecznej tendencji.
[srodtytul]Droga do fanatyzmu[/srodtytul]
Niektórzy twierdzą, że zasadniczym problemem polskiego życia publicznego jest bardzo głęboki, dramatyczny wręcz podział społeczeństwa na dwa obozy. To oczywiście pewne uproszczenie, bo oprócz wyborców i zwolenników jednej i drugiej głównej partii są jeszcze milczący pozostali czy zwolennicy pozostałych ugrupowań. Faktem jest jednak, że trudno znaleźć dziedzinę wyłączoną z bardzo intensywnego politycznego sporu.
Jednak mówić o podziale, to nie rozumieć powagi sytuacji. Podział jest w demokracji rzeczą naturalną i oczekiwanie jakiejś powszechnej zgody, szczególnie gdy mamy do czynienia z mocno odmiennymi wizjami państwa, byłoby skrajną naiwnością. Problem polega na tym, że to już coś więcej niż podział: to chęć całkowitego zdezawuowania drugiej strony, wykluczenia jej z dyskursu, odmówienia jej prawa do pełnoprawnego uczestniczenia w życiu politycznym i publicznym.