Kuczyński: Rząd Donalda Tuska dobrze zrobił

Donald Tusk miał rację, godząc się na konwencję chicagowską, na piśmie czy nie na piśmie, mało ważne. Ona pozwalała utrzymać dobrą, choć nie wolną od zgrzytów, otwartość Rosjan w toku badań – uważa publicysta

Publikacja: 19.01.2011 20:23

Waldemar Kuczyński

Waldemar Kuczyński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Rząd po 10 kwietnia postąpił najlepiej, jak było można, gdy chodzi o tryb badania katastrofy. I nie to jest najważniejsze, czy przystał na konwencję chicagowską, czy miał inny wybór prawny. Rozważanie sprawy na prawnej płaszczyźnie jest ważne, ale omija istotę problemu, który wtedy trzeba było rozwiązać. Istotą było to, czy badanie wypadku, w którym tak czy owak decydująca rola faktyczna musiała przypaść Rosji, bo tam ten samolot się roztrzaskał, będzie prowadzone w warunkach zaufania, oczywiście niebezgranicznego, i współpracy, czy będzie inaczej.

 

 

To było najważniejsze, nadrzędne w stosunku do strony prawnej i w znacznym stopniu o niej przesądzające. Najważniejsze dla dojścia do prawdy było utrzymanie współpracy w warunkach zaufania i także pewnego współczucia, które wtedy powstało w Rosji do ofiar katastrofy, ale także do Polaków w ogóle. Trzeba więc było przyjąć taki wybór, który tego klimatu nie burzył. Nie było innego mądrego wyjścia.

 

 

W tym czasie bowiem w Polsce liczni, często znani i wpływowi komentatorzy i politycy, z szefostwem głównej partii opozycyjnej, sugerowali i wręcz twierdzili, że Rosja z wiedzą i przyzwoleniem rządu polskiego oraz premiera dokonała zamachu na prezydenta. To było tam bardzo wyraźnie słyszane i bardzo źle odbierane. Jeżeli, przy takim szczególnie tle, doszłoby do konfliktu, spierania się z Rosjanami, że to nie oni u siebie, lecz my u nich mamy kierować badaniami przyczyn katastrofy, to wnioskiem, jaki każdy by wyciągnął, stałoby się podejrzenie, że polskie władze są przekonane, iż w tej sprawie Rosja ma ręce nieczyste, a może nawet skrwawione.

Byłby to koniec zaufania do nas, koniec współpracy przy badaniu katastrofy. Być może też koniec chęci poprawiania stosunków z Polską, skoro nawet wydawałoby się rozsądny rząd ulega antyrosyjskiej już nie fobii, ale wariactwu. Ktoś, kto sądzi, że mogłoby być inaczej, że Rosjanie jak potulne baranki przeszliby obok tego, co się narzucało, i przyjęliby polskie wymagania, dowodzi wielkiej naiwności albo kieruje się złą wolą.

Rosjanie, od góry do dołu, są społeczeństwem ugodzonym przez największą klęskę od kilku wieków, przez utratę niemal wszystkich zdobyczy terytorialnych oraz statusu jednego z dwu supermocarstw. Przez tę klęskę Rosjanie są na drodze odzyskiwania wolności, bo nie można być wolnym, zabierając ją innym, ale czują też jej drugą stronę. U nich zawsze silna była duma z "mateńki Rosji". Mateńka osłabła, osierocając dumę, która została i potrzebuje potwierdzenia, że "nic się nie stało". I oto Polaczki chcą wydusić na nas prawo do szarogęszenia się w Smoleńsku, w którym na dodatek kiedyś byli zbrojnie!

 

 

Reakcja na polski nacisk byłaby brutalna, zrobiliby wszystko, by ograniczyć nasz wgląd w prowadzone przez siebie śledztwo i przekazać nam jak najmniej informacji, o zamrożeniu poprawiających się stosunków nie wspomnę. I nic, dokładnie nic byśmy na to nie poradzili. Nie dałoby nic odwoływanie się do Unii Europejskiej czy gdziekolwiek indziej, bo w klimacie oskarżeń o rosyjski zamach, pozbawionych sensu, nikt nie kiwnąłby palcem w bucie, aby poprzeć Polskę. I z ICAO to już wiadomo.

Europa i świat w odróżnieniu od części Polaków i polskich elit nie postrzegają dziś Rosji jako zimnowojennego gracza, który zagraża światu wojną gorącą. Można się na to zżymać, ale to jest faktem i, co tu gadać, odpowiada prawdzie. Dziś z Rosją nikt nie zamierza się konfrontować czy wojować, wszyscy chcą współpracować. To dotyczy też Unii Europejskiej, naszego obecnego siedliska.

Idąc na udry z Rosją o katastrofę smoleńską, zostalibyśmy sami i co gorsza znaleźlibyśmy się w bardzo trudnej sytuacji, przejmując prezydencję. Duża część naszego programu prezydencji wymaga utrzymania dobrego klimatu w stosunkach z Moskwą. A nawet gdyby tak nie było, to zamrożenie stosunków z Rosją, w sytuacji gdy reszta Unii chce ich rozmrażania, na pewno nie przyczyniłoby się do sukcesu naszego pierwszego przewodnictwa w Unii. Od tego zaś, jak ono zostanie ocenione, będą zależały poprawa albo pogorszenie naszej politycznej pozycji we Wspólnocie i to jest dzisiaj podstawą naszej racji stanu, którą w tym polskim szumie politycznym po ogłoszeniu raportu MAK bezmyślnie się miele, nie rozumiejąc, czym ona jest.

Powtarzam: rząd i premier dobrze zdecydowali, godząc się na konwencję chicagowską – na piśmie czy nie na piśmie, mało ważne. Ona pozwalała utrzymać dobrą, choć nie wolną od zgrzytów, otwartość Rosjan w toku badań i to było najważniejsze. Raport MAK, solidny w sprawach, które badano, jest niepełny w części dotyczącej działań personelu wieży smoleńskiej. Moim zdaniem powód tkwi w niechęci do ujawnienia, gdzie podjęto decyzję, by nie zakazywać lądowania, a mogło to być bardzo wysoko.

 

 

Uważam, że rząd po wyrażeniu niezadowolenia z tego braku, powinien sprawę raportu MAK uznać za zakończoną. Próby jego zmiany prawdopodobnie nie dadzą rezultatu, poza okazją dla PiS i jego medialnych sojuszników, do kolejnego walenia w rząd jaki to nieskuteczny. Nie ma co podlizywać się tym, którzy i tak w odpowiedzi dadzą kopa. Trzeba w miarę szybko opublikować wyniki naszego badania i to tak by było oczywiste, że chodziło w nim o dojście do prawdy, a nie o dawanie odporu Rosjanom. Prawda w końcu wygrywa, także w bitwie o honor.

Tekst powstał przed środowym wystąpieniem premiera Donalda Tuska w Sejmie

Autor jest ekonomistą i publicystą. Był ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, doradzał także premierom Włodzimierzowi Cimoszewiczowi i Jerzemu Buzkowi

Rząd po 10 kwietnia postąpił najlepiej, jak było można, gdy chodzi o tryb badania katastrofy. I nie to jest najważniejsze, czy przystał na konwencję chicagowską, czy miał inny wybór prawny. Rozważanie sprawy na prawnej płaszczyźnie jest ważne, ale omija istotę problemu, który wtedy trzeba było rozwiązać. Istotą było to, czy badanie wypadku, w którym tak czy owak decydująca rola faktyczna musiała przypaść Rosji, bo tam ten samolot się roztrzaskał, będzie prowadzone w warunkach zaufania, oczywiście niebezgranicznego, i współpracy, czy będzie inaczej.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?