Niedawno „Zeszyty Literackie" wydały antologię tekstów Czesława Miłosza o Rosji. Jedno z najczęściej stawianych w tekstach pytań dotyczy tego, dlaczego tak bardzo się sobą zajmujemy. To znaczy, dlaczego Polacy i Rosjanie są zafiksowani na swoim punkcie. Jakby po obu stronach nie mogła pojawić się żadna twórcza myśl, która nie uwzględniałaby obecności sąsiada.
Żyjemy w blisko wybudowanych chatach, a na jej ścianach co rusz pojawiają się cienie sąsiadów. To ze świecą, to z ostrym nożem, to wreszcie z garnkiem bigosu lub pierogów na przeprosiny. No więc jesteśmy zafiksowani, ale ta fiksacja nie jest całkiem nieracjonalna. Potęga Rzeczypospolitej została złamana przez Moskwę. Rosja tylko dlatego stała się mocarstwem, że zdołała zagarnąć ziemie Rzeczypospolitej. I w tym tyglu spotykały się oba narody. Jeden władzy nie znosił, drugi się jej panicznie bał. To nam zostało.
Podczas swojej wizyty w Waszyngtonie prezydent Komorowski mówił o resecie w relacjach z Rosją. Zachód chce je budować na nowo. Polska także – ale stoi za nią kilkaset lat agresywnej historii, więc nie jest łatwo. Ta wypowiedź sprawnie streszcza obecną politykę wschodnią polskiego rządu.