Apele niektórych polityków, by o związkach partnerskich przed wyborami nie rozmawiać, są co najmniej dziwaczne. Donald Tusk przekonywał niedawno, że to temat poważny, wart namysłu i sensownej dyskusji, więc nie warto poświęcać go na kampanijną bijatykę. Jeśli tak, jeśli nie o ważnych i kontrowersyjnych sprawach mamy rozmawiać, to o czym? O co ciekawszych ustawkach medialnych kandydatów na posłów, o nachalnym lansie i partyjnej propagandzie?
Jeżeli to nie stosunek do związków partnerskich, in vitro czy aborcji mówi nam coś o kandydacie, to czym mamy się kierować – zaaranżowanymi fotkami podczas joggingu, zakupów czy Pierwszej Komunii? Wszak gdy tak się dzieje, wszyscy sarkają, że "przemiana była nieautentyczna", albo oburzają się na przykrywanie spraw zasadniczych lukrem piaru.
W demokratycznym świecie związki partnerskie często stają się przedmiotami referendów, a zawsze są w sercach kampanii wyborczych. Dlaczego u nas miałoby być inaczej? Na razie interes w tym, by o ustawie mówić, mają tylko liczący na przeciwników związków homoseksualnych politycy PiS i wabiący wszystkich wyborców tolerancyjnych, otwartych i europejskich działacze SLD. Odwołująca się zarówno do konserwatystów, jak i socjalliberałów Platforma Obywatelska wolałaby jeszcze w tej sprawie pokluczyć, tym bardziej że wewnątrz niej samej opinie są podzielone.
Niewykluczone jednak, że zmieni zdanie, jeśli uzna, iż lepiej wyjdzie na debacie na temat związków partnerskich niż choćby na analizie stanu polskich dróg czy służby zdrowia. Wtedy mogłaby sobie przypomnieć, że dość ciepło o związkach partnerskich mówili premier i jego prawa ręka – minister Michał Boni. A Bronisław Komorowski jeszcze jako marszałek Sejmu zapewniał: "Jeśli istnieją bariery prawne, które utrudniają ludziom o odmiennej orientacji seksualnej okazywanie sobie opieki, wsparcia, dziedziczenia, to ja bym te bariery likwidował, bo w tej sprawie musi być równość".
Geje, których nie ma
W całym projekcie zgłoszonym przez SLD nie pada słowo "homoseksualizm", ale przecież ustawa ta wywołuje ogromne emocje właśnie ze względu na dopuszczenie do zawierania związków partnerskich lesbijek i gejów.