Nie bójmy się UE jako federacji - Jałowiecki

Jako Polacy mamy wybór: czy podążać drogą pogłębienia integracji z zachodnią Europą, aby na wieki zapewnić pokój i dobrobyt naszym obywatelom, czy pozostać krajem, który wciąż się miota pomiędzy Wschodem a Zachodem – twierdzi polski dyplomata

Publikacja: 19.12.2011 21:33

Bartosz Jałowiecki

Bartosz Jałowiecki

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Berlińskie przemówienie ministra spraw zagranicznych wywołało w Polsce burzę. Także na łamach "Rzeczpospolitej" liczni publicyści, a nawet liderzy partii opozycyjnych, poddali je gruntownej krytyce. Czy argumenty wykorzystywane przeciwko Radosławowi Sikorskiemu są jednak wewnętrznie spójne?

Nic nowego

Zacznijmy od kwestii podstawowej – federalizacji Unii. Krytycy ministra są tą wizją zdziwieni i oburzeni. Dlaczego? Czyżby nie zdawali sobie sprawy, że od samego początku proces integracji europejskiej jest stale pogłębiany, czy tylko udają, że nigdy nie byli tego świadomi? Polska przecież nie przystępowała do wspólnoty, której kształt został już raz na zawsze określony. Weszliśmy do Unii w trakcie mocno zaawansowanej przebudowy, mającej ją coraz bardziej dostosować do unii politycznej.

W swoim berlińskim przemówieniu Radosław Sikorski nie powiedział niczego nowego na temat federalizacji Unii poza tym, co już opublikował w 2007 r. w książce "Strefa zdekomunizowana". Wyraźnie stwierdził w niej, że "pożądana jedność europejska powinna polegać na tym, że uznajemy dodatkowy szczebel identyfikacji – z Europą – a nie na tym, że ta identyfikacja zastępuje wszystkie inne. [...] Amerykańskie przysłowie mówi, że jeśli coś wygląda jak kaczka i kwacze jak kaczka, to jest kaczką. Jeżeli więc instytucja ma swoją flagę, parlament, służbę dyplomatyczną, zalążki armii, wspólną politykę handlową, siły policyjne, politykę obronną, coś na kształt rządu – to ma cechy państwa federalnego, a zatem nim jest, choć może jeszcze nie wszyscy to dostrzegli".

Co więcej, w tym wywiadzie rzece Sikorski dodał, że jest zwolennikiem nowej europejskiej konstytucji, która "powinna być swego rodzaju statutem spółki akcyjnej, jaką w pewnym sensie jest państwo federalne, określającym zasady, którymi się ta spółka kieruje. Musi być nie tylko instrumentem dla biurokratów, ale także orężem obywatela, który dzięki niej będzie mógł się bronić przed nadmiernymi zakusami aparatu administracyjnego. Musi również w ostateczny i definitywny sposób opisywać architekturę Unii i zawarować te obszary, które po wsze czasy pozostaną w domenie państw członkowskich".

Poglądy Sikorskiego na rozwój Unii były od dawna doskonale znane szerszej publiczności i nie uległy zmianie. Zresztą do tej pory nikomu nie przeszkadzały – również Łukaszowi Warzesze, który wywiad z Sikorskim przeprowadził i który jest autorem "Strefy zdekomunizowanej".

Paryż – Berlin – Warszawa

Zdaniem krytyków ministra Sikorskiego federalizacja Unii miałaby nam odebrać suwerenność. Jednocześnie ci sami ludzie argumentują, że dzięki coraz dalej idącej integracji wzrasta siła takich państw, jak Francja i Niemcy. No to jak to w końcu jest? Czy Niemcy i Francja są czy nie są suwerenne? Czy integracja Unii doprowadza do zmniejszenia roli państw narodowych czy do ich zwiększenia? Bo jeżeli dzięki integracji europejskiej Niemcy są teraz tak silni jak nigdy dotąd, to chyba integracja działała na ich korzyść? A czy Niemcy byliby tacy silni, gdyby byli poza Unią? Szczerze wątpię.

A skoro dzięki Unii Niemcy wyrosły na taką potęgę, to dlaczego Polska miałaby być gorsza? Dlaczego, postępując jak oni i angażując się na rzecz dalszej integracji, nie mielibyśmy osiągnąć w Unii lepszej pozycji?

Być może krytycy ministra Sikorskiego tak naprawdę postrzegają Polskę jako mały kraj, który z trochę większymi od siebie nigdy sobie nie poradzi. Jeżeli tak, to mam więcej wiary w siły i w możliwości Polaków. Lecz gdybyśmy w ramach intelektualnego eksperymentu mieli sprowadzić Polskę do poziomu małego państwa Unii, to przyjrzyjmy się zachowaniu krajów tego kalibru. W znakomitej większości przypadków Luksemburg, Belgia, Holandia były i pozostają w awangardzie procesów integracyjnych. Najwyraźniej też im się to opłaca.

Strategia Polski, by postawić na dalszą integrację Unii, przynosi efekty. Nawet nieczęsto przychylny Polsce "New York Times" wspomniał ostatnio, że jeśli tak dalej pójdzie, to oś Paryż – Berlin może w Unii zostać zastąpiona przez oś Paryż – Berlin – Warszawa. Niezależnie od tego, czy się jest czy nie jest zwolennikiem takich lub innych osi w Unii, nie zmienia to faktu, że wzrost pozycji Polski widać już za oceanem, ale wciąż go trudno dostrzec w niektórych kręgach nad Wisłą.

Wola ludu

Dla krytyków ministra Sikorskiego federalizacja jest zła, a konkurencyjny pomysł na rozwój Unii Europejskiej sprowadza się do korzystania z referendów w przypadku wprowadzania jakichkolwiek głębszych zmian w funkcjonowaniu UE i pochwały stanowiska brytyjskiego.

Co do referendów, pełna zgoda. Tylko jak wszędzie w Unii przeforsować wprowadzenie tych referendów? Czy sugestia przeprowadzenia referendum miałaby przyjść odgórnie – z Komisji Europejskiej? Czy państwa członkowskie same powinny wprowadzić zapisy o referendach w swoich konstytucjach (na wzór proponowanego hamulca długu)? W wychwalanej przez krytyków ministra Sikorskiego Wielkiej Brytanii referendów dotyczących Unii raczej się nie praktykuje.

Zakładając, że Wielka Brytania i inne państwa narodowe ugięłyby się pod presją i wszyscy obywatele państw członkowskich mieliby możliwość wypowiedzenia się na temat przyszłości UE, jak liczylibyśmy głosy? Czy moglibyśmy realizować dalsze zamierzenia w integracji europejskiej, gdyby "przeciw" proponowanym rozwiązaniom zagłosowało w sumie więcej obywateli UE, ale "za" zagłosowałaby większość obywateli w większej liczbie państw członkowskich? Co krytycy ministra Sikorskiego uznaliby wtedy za "wolę ludu"?

Z określeniem owej "woli ludu" krytycy Radosława Sikorskiego mają chyba największy problem. Krytykują brak demokracji w Unii, ale nie podoba im się oficjalna inicjatywa niemieckich chadeków dotycząca wprowadzenia bezpośrednich, ogólnoeuropejskich demokratycznych wyborów szefa Komisji Europejskiej, o której w Berlinie wspomniał Sikorski. Nie są również zwolennikami pomysłu nakładania jakichkolwiek sankcji na państwa członkowskie UE tylko za zgodą Parlamentu Europejskiego.

Zgodnie z apelem Churchilla

Dla Łukasza Warzechy Parlament Europejski nie ma żadnej legitymizacji. Tymczasem jest on dotąd jedyną instytucją wybieraną przez wszystkich obywateli Unii i jego wzmocnienie powinno być naturalnym postulatem każdego, kto chce, aby "wola ludu" była respektowana w Unii.

Jeśli nie ma szans na wprowadzenie referendów we wszystkich państwach członkowskich i skoro zdaniem krytyków Radosława Sikorskiego nie powinniśmy wzmacniać Parlamentu Europejskiego ani tym bardziej wprowadzać bezpośrednich wyborów szefa Komisji Europejskiej, to jak, u licha, mamy naprawić w Unii deficyt demokracji?

Wspólnota europejska, zgodnie z apelem Winstona Churchilla z 1946 r., będzie dalej zmierzać w kierunku czegoś na kształt Stanów Zjednoczonych Europy. A my jako Polacy mamy wybór: czy dalej reformować nasze państwo i podążać drogą pogłębienia integracji z zachodnią Europą, aby wreszcie stać się jej nieodłączną częścią i na wieki zapewnić pokój i dobrobyt naszym obywatelom, czy pozostać krajem, który wciąż się miota pomiędzy Wschodem a Zachodem?

Autor jest ambasadorem RP  w Wielkim Księstwie Luksemburga.  Tekst zawiera jego prywatne poglądy

Berlińskie przemówienie ministra spraw zagranicznych wywołało w Polsce burzę. Także na łamach "Rzeczpospolitej" liczni publicyści, a nawet liderzy partii opozycyjnych, poddali je gruntownej krytyce. Czy argumenty wykorzystywane przeciwko Radosławowi Sikorskiemu są jednak wewnętrznie spójne?

Nic nowego

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?