Polityka kadrowa w spółkach Skarbu Państwa

Jak uczy doświadczenie, murowany kandydat ministra obejmuje z góry wskazane miejsce członka rady nadzorczej spółki Skarbu Państwa – pisze członek BCC

Publikacja: 25.01.2012 18:49

Maciej Grelowski

Maciej Grelowski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Polityka kadrowa w spółkach Skarbu Państwa w gospodarce rynkowej (czyli od ponad 20 lat) przypomina nierozwiązywalny w PRL problem sznurka do snopowiązałek. Każdy kolejny minister deklaruje wolę zmian zmierzających do zapewnienia wysokiego standardu w doborze kadr do spółek, ich politycznej i towarzyskiej niezależności oraz merytorycznej przydatności. Do niedawna obowiązywało dyskretne – aczkolwiek stanowcze – odcinanie się od poprzedników. Było to o tyle uzasadnione, że każde wybory wyłaniały nową ekipę rekrutowaną z zasobów kadrowych zwycięskiej partii. Objęcie urzędu przez nowego ministra skarbu wyrażające się częściową lub całkowitą wymianą kadr przypisywano więc przesłankom ideowym.

Papierologia formalna

Tym razem po raz pierwszy wybory nie zmieniły układu rządowego, ale wymiana kadr idzie szerokim frontem. Osłabia to tezę o przesłankach ideowych na rzecz realizacji "pragmatyzmu środowiskowego". Oczywiście każdy z ministrów miał indywidualne preferencje, o które wzbogacał zasady wyboru politycznego. Dla jednych było to kryterium wykształcenia i relacji środowiskowych, dla innych – kryterium geograficzne, najczęściej związane z miejscem zamieszkania i towarzyskiej aktywności ministra.

Aby pogodzić ten wyraźnie prywatny charakter z fundamentem politycznym, każdy minister musiał dokonać stosownych zabiegów legitymizujących swe decyzje, czyli "papierologię formalną". Nie wdając się w szczegóły – warunkiem formalnym, który musi spełniać kandydat na członka rady nadzorczej nominowany przez ministra skarbu jest zdany egzamin po specjalistycznym kursie przygotowawczym. Źródłem tej praktyki pochodzącej z początku procesu transformacji wcale nie była troska o jakość kandydatów. Był to sposób na zarabianie dodatkowych pieniędzy przez słabo wynagradzanych pracowników ówczesnego Ministerstwa Przekształceń, którzy byli wykładowcami na tych kursach i egzaminatorami.

Od egzaminu można odstąpić, jeśli kandydat ma doktorat z ekonomii i prawa. Dlaczego przywilej ograniczono do reprezentantów tych dwóch kierunków, pozostaje tajemnicą.

Kabaret z certyfikatem

System "produkowania" kandydatów certyfikowanych egzaminem przybrał kabaretowy charakter. W zasobach MSP są dziesiątki tysięcy osób posiadających takie uprawnienie, co nie oznacza, że wszyscy spełniają choćby kryterium rozsądku. Obecny minister – jak się zdaje – stał się ofiarą tego absurdalnego sytemu.

W opublikowanych właśnie zasadach dobrych praktyk rekrutacji członków organów z udziałem Skarbu Państwa ogłoszono cztery podstawowe kryteria oparte na przesłankach merytorycznych, czyli wiedzy i doświadczeniu. Wskazano także trzy dodatkowe odnoszące się do zagadnień formalnych. Jednak w świetle obowiązującej ustawy nadrzędnej wobec ministerialnej regulacji warunkiem koniecznym i ostatecznym jest zdanie egzaminu resortowego. Cała procedura wyboru staje się więc mało przydatna.

Dokumentu nie powstydziłby się Machiavelli. Najpierw komisja ministerialna określa kryteria i zasady rekrutacji. Następnie profesjonalny doradca za sowite wynagrodzenie dokonuje poszukiwań, prowadzi selekcję i przedstawia długą listę. Później komisja ministerialna tworzy krótką listę, aby w rezultacie minister mógł podjąć decyzję. Rezultat? Murowany kandydat ministra obejmuje z góry wskazane miejsce członka rady nadzorczej.

W uzasadnieniu swych decyzji minister wydaje się nie rozumieć zasad Corporate Governance wynikających z polskiego prawa. Członek rady nadzorczej po wyborze przez walne zgromadzenie staje się suwerenny w swoich decyzjach, które muszą służyć interesom spółki, nie właściciela. Tak to wynika z k.s.h. Czasami dobro spółki i interes właściciela to dwie różne sprawy. Dlatego członkowie rady nadzorczej, od których wymaga się wiedzy i doświadczenia, muszą podejmować decyzje nie na chwałę swojego protektora, a w interesie spółki. Obecna zaś praktyka wysyłania do rad nadzorczych młodych pracowników Ministerstwa Skarbu, aby dorobili do niskich poborów urzędniczych – co stało się zasadą – jest kpiną z Corporate Governance.

Autor jest przewodniczącym Rady Głównej BCC, byłym prezesem Polskiego Instytutu Dyrektorów

Polityka kadrowa w spółkach Skarbu Państwa w gospodarce rynkowej (czyli od ponad 20 lat) przypomina nierozwiązywalny w PRL problem sznurka do snopowiązałek. Każdy kolejny minister deklaruje wolę zmian zmierzających do zapewnienia wysokiego standardu w doborze kadr do spółek, ich politycznej i towarzyskiej niezależności oraz merytorycznej przydatności. Do niedawna obowiązywało dyskretne – aczkolwiek stanowcze – odcinanie się od poprzedników. Było to o tyle uzasadnione, że każde wybory wyłaniały nową ekipę rekrutowaną z zasobów kadrowych zwycięskiej partii. Objęcie urzędu przez nowego ministra skarbu wyrażające się częściową lub całkowitą wymianą kadr przypisywano więc przesłankom ideowym.

Pozostało 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?