Chcą być w Sejmie, a boją się proboszcza - tak to o Jarosławie Gowinie i jego kolegach wypowiada się Iwona Śledzińska-Katarasińska, notabene rzecznik dyscypliny partyjnej w PO. Jeśli nawet była propagandzistka z PZPR nie wstydzi się takiej retoryki godnej Zenona Kliszki, to znaczy, że w Platformie wszyscy już wiedzą, iż antykościelny „trynd" powraca.
Majstersztyk pokrętnej logiki
Co wywołuje tak ostre ataki? Otóż minister sprawiedliwości sprzeciwił się konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Uważa, że w ten sposób tylnymi drzwiami wprowadza się kontrowersyjne obyczajowo rozwiązania. Wtedy liderowi konserwatystów w PO wyzwanie rzuciła ulubienica feministek Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania.
Dość spokojny postulat Jarosława Gowina, aby w głosowaniach światopoglądowych w Klubie PO nie zarządzać dyscypliny, został natychmiast przedstawiony jako dyktat konserwatystów, którzy „stawiają warunki" i zagrażają jedności partii. Rafał Grupiński, szef Klubu Parlamentarnego PO, odrzucił pomysł, demagogicznie argumentując, iż może to doprowadzić do sytuacji, „że jakiś poseł wegetarianin głosować będzie przeciwko produkcji mięsa". Niegdysiejszy, wyrafinowany intelektualista z kwartalnika „Czas Kultury" sięga po styl godny Janusza Palikota.
A przecież - jak się dowiadujemy od tego samego Rafała Grupińskiego - sprawa jest w sumie dziecinnie prosta. Sumienie posłów musi się podporządkować każdorazowemu wyborowi Donalda Tuska. - W sprawie przyjęcia konwencji Rady Europy o przemocy wobec kobiet przesądzająca jest opinia premiera i na pewno nie będziemy mieli z tym problemu, jeśli chodzi o ostateczne rozstrzygnięcie - oznajmił Grupiński w programie „Jeden na jeden" w TVN 24.
Subtelnie też zapowiedział, kto w partii zapłaci za zbytnią samowolę sumienia. - Z tą kwestią problem będzie miał minister Gowin, który wyolbrzymił trudności, które z tą konwencją rzekomo się wiążą - oznajmił.