Zła wróżba dla Gowina

Minister sprawiedliwości wciąż ma odwagę sprzeciwiać się szantażowi lobby postępu. Ciekawe, jak długo jeszcze? - zastanawia się publicysta

Publikacja: 26.04.2012 20:01

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Chcą być w Sejmie, a boją się proboszcza - tak to o Jarosławie Gowinie i jego kolegach wypowiada się Iwona Śledzińska-Katarasińska, notabene rzecznik dyscypliny partyjnej w PO. Jeśli nawet była propagandzistka z PZPR nie wstydzi się takiej retoryki godnej Zenona Kliszki, to znaczy, że w Platformie wszyscy już wiedzą, iż antykościelny „trynd" powraca.

Majstersztyk pokrętnej logiki

Co wywołuje tak ostre ataki? Otóż minister sprawiedliwości sprzeciwił się konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Uważa, że w ten sposób tylnymi drzwiami wprowadza się kontrowersyjne obyczajowo rozwiązania. Wtedy liderowi konserwatystów w PO wyzwanie rzuciła ulubienica feministek Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania.

Dość spokojny postulat Jarosława Gowina, aby w głosowaniach światopoglądowych w Klubie PO nie zarządzać dyscypliny, został natychmiast przedstawiony jako dyktat konserwatystów, którzy „stawiają warunki" i zagrażają jedności partii. Rafał Grupiński, szef Klubu Parlamentarnego PO, odrzucił pomysł, demagogicznie argumentując, iż może to doprowadzić do sytuacji, „że jakiś poseł wegetarianin głosować będzie przeciwko produkcji mięsa". Niegdysiejszy, wyrafinowany intelektualista z kwartalnika „Czas Kultury" sięga po styl godny Janusza Palikota.

A przecież - jak się dowiadujemy od tego samego Rafała Grupińskiego - sprawa jest w sumie dziecinnie prosta. Sumienie posłów musi się podporządkować każdorazowemu wyborowi Donalda Tuska. - W sprawie przyjęcia konwencji Rady Europy o przemocy wobec kobiet przesądzająca jest opinia premiera i na pewno nie będziemy mieli z tym problemu, jeśli chodzi o ostateczne rozstrzygnięcie - oznajmił Grupiński w programie „Jeden na jeden" w TVN 24.

Subtelnie też zapowiedział, kto w partii zapłaci za zbytnią samowolę sumienia. - Z tą kwestią problem będzie miał minister Gowin, który wyolbrzymił trudności, które z tą konwencją rzekomo się wiążą - oznajmił.

„Wyolbrzymianie trudności"? To przecież brzmi co najmniej jak utrudnianie pracy rządu, a może i sabotaż.

Gdy jednak Grupińskiemu jest to na rekę, przywołuje kwestie swobody sumienia, by móc ugodzić w partyjnych konserwatystów. Komentując na przykład pomysł posła Jacka Żalka, który pracuje nad projektem ustawy dotyczącej klauzuli sumienia dla aptekarzy, szef Klubu PO użył przewrotnego argumentu. - Nie jesteśmy tymi, którzy mają rzucić sumieniami innych ludzi.

Sprawa jest więc prosta - gdy posłowie PO głosują w sprawach światopoglądowych, to ich wybór sumienia ma być zastąpiony przez decyzję premiera. A jeśli chodzi o aptekarzy, którzy nie chcą sprzedawać środków antykoncepcyjnych, ich sumienie można pogwałcić, tłumacząc to unikaniem rządzenia sumieniami innych ludzi. Majstersztyk myślenia zadaniowego.

W pochodzie nowoczesności

Ale do wewnętrznej retoryki PO wkroczyły triumfalnie także argumenty z arsenału wykorzystywanego dotąd głównie przez antyklerykałów.

Weźmy złośliwą sugestię, że jeśli Jarosław Gowin występuje przeciwko zawierającej ideologiczne wtręty ustawie o przeciwdziałaniu przemocy domowej, to czyni tak w wyniku tchórzliwego lęku przed Kościołem, a nie wskutek własnych przemyśleń czy prowadzonej polityki. Wątpliwości co do konsekwencji wprowadzania nowych zasad światopoglądowych do polskiego prawa nazywa się utrudnianiem pracy rządu - ma to pomniejszyć ich wagę.

Co równie istotne, Iwona Śledzińska-Katarasińska czy Rafał Grupiński pośrednio zaakceptowali tezę o nieuchronności zmian obyczajowych. Wspiera ich Grzegorz Schetyna, który ogłosił, że argumenty minister Kozłowskiej-Rajewicz są racjonalne i powinny być rozstrzygające.

W tej logice racjonalizm staje się immanentną cechą zwolenników postępu obyczajowego. Konserwatyści zaś są irracjonalni, gdyż kierują się niegodnymi wolnego człowieka ograniczeniami lub lękami. To swoista recydywa determinizmu historycznego, którym szermowali marksiści. Wtedy także głoszono, że marsz ku komunizmowi jest nieuchronny, a ci, którzy próbują go zatrzymać, prędzej czy później znajdą się na śmietniku historii. Aż dziw, że w biuletynie PO „Pogłos" nie ma jeszcze karykatur, na których grupa politycznych karłów: Jacek Żalek, Jarosław Gowin i Jacek Tomczak, ośmiesza się, próbując zatrzymać pochód tolerancji i nowoczesności.

Sami w tłumie

Dziś widać wyraźnie, że formuła partii Tuska jako nowego Frontu Jedności Narodu się mści. Bo i po cóż było się zastanawiać, czy Platforma jest bardziej chrześcijańska czy bardziej liberalna, skoro wszyscy w PO są po części liberalni i po części katoliccy. To dlatego „wszyscy" jeździli swego czasu na rekolekcje do Łagiewnik i Tyńca, i „wszyscy" równie nagle zaakceptowali decyzję władz klubu, że dalsze rekolekcje są już niepotrzebne. „Wszyscy" zachwycali się, że Donald Tusk, tuż przed wyborami prezydenckimi, zawarł ślub kościelny, a potem „wszyscy" nagle zachwycili się tezą premiera, że Kościół nie jest „świętą krową". „Wszyscy" wierzyli, że część czołowych arcybiskupów poprze Platformę, i „wszyscy" nagle odkryli, że Kościół jest „zaczadzony PiS".

Owszem, w ciągu ostatnich lat były wydarzenia, które mogły umacniać nadzieję Jarosława Gowina, że wrażliwość konserwatywna wciąż jest w PO silniejsza. Tak było, gdy Tusk zwlekał z przyjęciem karty praw podstawowych i gdy nie zatrzymywał Palikota w partii. Ale jednocześnie w kampanii 2011 roku Tusk deklarował już, że nie będzie „klękał przed księdzem", a po wyborach pełnomocnikiem ds. równego traktowania mianował wyrazistą progresistkę Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz.

Jak ten czas wykorzystał Gowin? Przede wszystkim zaakceptował, że linię partii wyznacza jeden człowiek, Donald Tusk. W tym sensie partia bywała bardziej konserwatywna lub mniej, zależnie od tego, co akurat pasowało wielkiemu Donaldowi. A Gowin trzymał się zasady, „tisze jediesz, dalsze budiesz" i nie stworzył jakiejś wyraźnej frakcji konserwatywno-chrześcijańskiej. Dziś to się mści, bo gdy dochodzi do sporu o idee - Gowin, Żalek i Tomczak okazują się osamotnieni.

Dyspozycyjne sumienie

Aż się prosi, aby na określenie głównej masy posłów PO użyć sformułowania „mentalność lemingów" - politycy są bowiem zajęci przede wszystkim zgadywaniem, czego na aktualnym etapie życzy sobie pan premier. Tego typu dyspozycyjności sumienia nie byłoby pewnie bez słabości poglądów religijnych.

Ten sam problem pojawił się - choć w mniejszej skali - w PiS, gdy w 2007 roku Marek Jurek lansował zmiany w konstytucji mające zagwarantować zakaz aborcji. Wtedy Jarosław Kaczyński działania Jurka formalnie popierał. Ale o prawdziwych intencjach prezesa bardziej świadczy fakt, że w tym samym czasie jeden z jego zaufanych zbierał - i darł - odbitki listu biskupa kieleckiego popierającego zmiany w konstytucji.

Niezależnie jednak od tej bolesnej dla Jurka próbki pragmatyzmu prezesa przywiązanie Kaczyńskiego do religii i sprzeciw wobec aborcji są silniejsze niż u Tuska. Kaczyński nigdy nie zaakceptował aborcji i, jak można podejrzewać, nigdy nie zaakceptuje legalizacji związków homoseksualnych.

Dla odmiany Tusk, który jeszcze sześć lat temu głosił, że Kościół to jego dom, dziś zachowuje się tak, iż można się spodziewać rychłego przeforsowania ustaw dotyczących in vitro czy legalizacji związków partnerskich. I tego, że partia przystąpi do wcielania tych projektów w czyn, gdy tylko upora się z reformą emerytalną.

Odwaga mówienia „nie"

Tylko czy Jarosław Gowin powinien się temu wszystkiemu dziwić? Wszak spór o traktat o przeciwdziałaniu przemocy domowej to nie pierwsza taka próba. Sześć lat temu Gowin bardzo poważnie potraktował polecenie Tuska, by przygotować ustawy o zapłodnieniach in vitro, która miała być kompromisem między nowymi trendami w Europie a chrześcijańską moralnością. W rezultacie projekt Gowina został wyparty przez o wiele bardziej liberalny kontrprojekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Tamten spór został wyciszony przez Tuska, ale w każdej chwili może wrócić.

Niedługo zobaczymy więc zapewne, czy Gowin zostanie zepchnięty we własnej partii do narożnika. Ale odrzucenie klauzuli sumienia przy głosowaniach światopolglądowych w Klubie PO nie wróży mu najlepiej. Zwłaszcza jeśli ma się w pamięci, że Platforma podąża drogą, jaką przed nią przeszło wiele zachodnich partii chadeckich. Ulega presji psychologicznej liberalnych mediów pouczających dziś partię Tuska, że tylko kapitulacja przed lobby postępu obyczajowego może zapewnić jej popularność w młodszym pokoleniu.

Gowin wciąż jeszcze ma odwagę mówić temu szantażowi „nie". Ale być może znajduje się już na prostej drodze do niełatwego wyboru: zachować funkcję ministra sprawiedliwości za cenę uznania, że nie ma co umierać za traktat, czy dumnie odejść. - Jeżeli coś zagraża jedności PO, to próby wprowadzania dyktatu w sprawach sumienia. Na to zgodzić się nie możemy. Żadnej dyscypliny w sprawach światopoglądowych - mówił w czwartek Gowin.

Zabrzmiało to jak ostrzeżenie przed ewentualną secesją. Tyle że perypetie Marka Jurka pokazują, że byłaby to droga niełatwa i niedająca widoków na szybką karierę. Czy Jarosław Gowin i jego koledzy z frakcji konserwatywnej są na nią gotowi?

Autor jest publicystą „Uważam Rze"

Chcą być w Sejmie, a boją się proboszcza - tak to o Jarosławie Gowinie i jego kolegach wypowiada się Iwona Śledzińska-Katarasińska, notabene rzecznik dyscypliny partyjnej w PO. Jeśli nawet była propagandzistka z PZPR nie wstydzi się takiej retoryki godnej Zenona Kliszki, to znaczy, że w Platformie wszyscy już wiedzą, iż antykościelny „trynd" powraca.

Majstersztyk pokrętnej logiki

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?