PSL na straży

Ludowcom wystarcza relatywnie niewielkie poparcie, aby wejść do rządu i uzyskać realną władzę, a zatem wpływy i liczne stanowiska do obsadzenia – piszą socjologowie Sławomir Bartnicki i Tomasz Własiuk

Publikacja: 09.08.2012 23:51

Red

Obserwując działania PSL – i nie chodzi tu o ostatnią aferę albo nie tylko o nią – trudno nie zadać oczywistego pytania, co odróżnia PSL jako partię polityczną od PSL jako grupy interesu. Różnice definicyjne są oczywiste, partia polityczna to organizacja, której celem jest przejęcie władzy, natomiast grupa interesów to podmiot, którego celem jest wywieranie wpływu na władzę (bez jej przejmowania), m.in. przy pomocy lobbystów (z założenia to nie są politycy).

Sytuacja, w której grupa interesów przejmuje władzę/część władzy, to sytuacja w demokracji liberalnej nieco dziwna, choć prawnie nie zakazana. Takie założenie wyjaśniałoby jednak, dlaczego PSL, mimo zwykle ponurych prognoz przedwyborczych, wybory wygrywa.

W każdej demokracji, obojętnie, młodej czy z tradycjami, istnieją dobrze zorganizowani nieliczni, których zwykło się nazywać grupami interesów. Cechą niektórych z nich, jak np. związków zawodowych, producentów tego czy owego albo korporacji zawodowych, jest wywieranie wpływu na decydentów w celu uzyskania tzw. renty politycznej. Dzięki temu dana grupa interesu uzyskuje korzyści wskutek decyzji politycznych (ustawy, rozporządzenia, pomniejszej wagi rozstrzygnięcia administracyjne). W ten sposób grupy realizują własne, partykularne cele.

Niektóre grupy interesu realizują cele społeczne, kolektywne, które mają służyć dobru wspólnemu. To np. organizacje ekologiczne zabiegające o wprowadzenie regulacji dotyczących ochrony środowiska naturalnego czy grupy dążące do obrony i rozszerzenia praw obywatelskich. Tutaj interes partykularny ma ustępować dobru wspólnemu. Trudno w tym przypadku mówić o rencie politycznej, bo potencjalne zyski dotyczyć będą wszystkich, a nie garstki wybranych.

Można spotkać również grupy hybrydowe, które działają dla dobra wspólnego, ale jednocześnie stanowią doskonałe miejsce dla realizacji partykularnych interesów wybranych jednostek, w naszym kraju są to Ochotnicze Straże Pożarne (OSP) skupione w Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej (ZOSP).

Zażyłe związki

Początki Ochotniczych Straży Pożarnych sięgają XIX wieku. Historia sprawiła, że ochotniczych straży jest więcej w regionie historycznej Kongresówki niż np. w zachodniej i południowo-zachodniej części kraju. Ten fakt może mieć dziś pewne znaczenie dla wyniku wyborów, o czym w dalszym ciągu opowieści.

OSP uczyły obywatelskości, bo wokół swojej podstawowej funkcji koncentrowały także inne aktywności życia społeczności lokalnej.

OSP pełniły i pełnią nadal wiele funkcji integrujących lokalne społeczności na obszarach wiejskich oraz realizują szereg potrzeb owych społeczności. Co niezmiernie ważne, uczą też samoorganizacji. Są rzeczywistym i często jedynym ogniwem życia obywatelskiego, ogniwem, które jest w stanie zająć miejsce między państwem a obywatelem i przynajmniej w pewnym zakresie łagodzić deficyt kapitału społecznego.

OSP zrzeszone są w Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP (ZOSP). Liczebność członków organizacji szacowana jest na ok. 700 tys. osób. OSP nie wyróżniałoby nic szczególnego, gdyby nie kilka kwestii. Wicepremier Waldemar Pawlak jest wieloletnim prezesem Zarządu Głównego ZOSP. W skład prezydium Zarządu Głównego ZOSP wchodzą także: poseł PSL Mirosław Pawlak oraz posłanka PSL Krystyna Ozga. Do zarządu głównego ZOSP należą z kolei posłowie PSL: Jan Łopata, Franciszek Stefaniuk i Eugeniusz Grzeszczak. Do ZOSP należy też Marek Sawicki, do niedawna minister rolnictwa.

Wielu posłów PSL to gorący sympatycy OSP, co można wywnioskować choćby na podstawie odwiedzin ich stron internetowych czy zapisów na ich blogach. Wielu z posłów tej partii uczestniczy w uroczystościach organizowanych przez jednostki OSP rozsiane po terenie całego kraju. Można odnieść wrażenie, że PSL miłością darzy jedynie OSP, choć rolników chyba też. Czy to źle?

OSP to obecnie jedyna organizacja pożytku publicznego o charakterze stowarzyszenia, która może prowadzić sprzedaż alkoholu z okazji organizowanych uroczystości. Zezwolenie wydawane jest na okres maksymalnie dwóch dni i nie podlega obostrzeniom obowiązującym w tym zakresie inne podmioty.

Na zapis ten  złożono nawet skargę do Trybunału Konstytucyjnego. Wnioskodawca powoływał się przy tym na naruszenie art. 2 konstytucji, czyli zasadę państwa prawa. Podnoszono również argument, że taki zapis faworyzuje OSP na tle innych podmiotów gospodarczych, a tym bardziej stawia organizację w pozycji uprzywilejowanej w sektorze organizacji pozarządowych. Jednak TK stwierdził brak niezgodności przedmiotowego zapisu z konstytucją.

OSP ma również wiele wspólnego z ludowcami w sprawach dotacji budżetowych. Cechą zażyłości PSL z OSP jest fakt, że dotacje dla OSP wzrosły, kiedy PSL znalazł się w koalicji. O bliskich kontaktach świadczy również fakt, że firma 3i należąca do fundacji Porozumienie na rzecz Rozwoju, którą kieruje matka wicepremiera, miała zajmować się obsługą OSP.

Wyjaśnienie, dlaczego PSL to partia niezatapialna, która w każdych kolejnych wyborach od 1991 roku dostaje się do parlamentu, być może tkwi częściowo w liczbie członków OSP. Jest ich – według niektórych źródeł – około 700 tys., afiliowanych w ponad 18 tys. oddziałów na terenie całego kraju. Jeżeli tak jest w rzeczywistości, to jest to armia ludzi, tudzież armia głosów.

Grupa ta  do prześlizgnięcia się ponad progiem wyborczym wystarczy. A fakt, że PSL żadnego koalicjanta się nie boi, oferuje dla PSL zwykle znaczne zyski we władzy przy relatywnie niewielkim wkładzie ilościowym posłów, słowem jest to bardzo dobra inwestycja, a to świadczy o przedsiębiorczości – cesze na wskroś pożądanej w demokracji liberalnej.

Wymiana przysług

W Polsce ze względu na korporacjonizm w relacji państwo – grupy nacisku bywało też tak, że zaplecze polityczne partii stanowiły jedna czy dwie liczne grupy interesów umocowane w tradycyjnych gałęziach przemysłu, jak kiedyś  górnicy czy rolnicy. Jednak żadna z partii, które na polskiej scenie politycznej działały czy działają, nie miała i nie ma (chyba) tak zażyłych związków z jedną grupą nacisku.

W przypadku PSL mamy do czynienia z czymś na kształt symbiozy, w której odbywać się może wymiana przysług pomiędzy reprezentantami jednej partii politycznej a wyraźnie określoną grupą interesów. Przy czym, co charakterystyczne dla parantelizmu, przedstawiciele tej partii politycznej są jednocześnie członkami tej grupy interesów albo z ową grupą są silnie rozlicznymi więziami powiązani. Wymiana odbywa się na banalnej zasadzie –  przysługi, dotacje, wsparcie słowem i czynem w zamian za głosy w wyborach. W tym wymiarze można mówić o klienteliźmie, a parantelizm jest jedynie jego egzotyczną, nietypową hybrydą.

Mały wkład, duże zyski

Z punktu widzenia marketingu politycznego sytuacja PSL to swego rodzaju majstersztyk, który się chyba w politycznych badaniach marketingowych nie ujawnia.

Po pierwsze dlatego, że PSL ma dość dobrze dookreśloną grupę wyborców. Oprócz własnego zaplecza, a należy pamiętać, że PSL to najliczniejsza partia w kraju, ze swoimi niemal 130 tysiącami członków (jest dwukrotnie liczniejsza od PO), może liczyć na potencjalnie znaczne wsparcie strażaków ochotników. Nawet jeżeli część zapisanych do partii okaże się martwymi duszami, a część tych drugich nie zagłosuje, to daje to pewien rozmach.

Można zapytać: a co z rolnikami? Przecież komunikat wyborczy adresowany jest do rolników, a nie do strażaków z OSP. Bardziej prawdopodobne jest, że na PSL swój głos odda rolnik należący do OSP niż rolnik, który do OSP nie należy.

Po drugie, PSL wystarczy relatywnie niewielkie, wręcz bardzo małe poparcie (w porównaniu z innymi graczami), aby wejść do rządu, czyli uzyskać realną władzę, a zatem wpływy, możliwości i perspektywę licznych stanowisk do obsadzenia. PSL wytworzyło tu swoisty algorytm, jak uzyskać bardzo wiele (obecność w rządzie) przy bardzo niewielkim wkładzie (głosów, ale też zabiegów marketingowych).

Mimo że powszechnie znanym celem politycznym PSL jest zabieganie o przychylność rolników, to można zaryzykować hipotezę, że szalę zwycięstwa w wyborach przechylają głosy OSP. Można się o tym przekonać, porównując choćby rozkład głosów poparcia dla PSL w ostatnich wyborach parlamentarnych, z rozmieszczeniem i liczebnością struktur OSP na terenie kraju.

W ostatnich wyborach parlamentarnych największe poparcie dla PSL koncentrowało się w regionie historycznej Kongresówki, w województwach: podlaskim, mazowieckim, łódzkim, świętokrzyskim i lubelskim. Ten obszar, z grubsza, charakteryzuje się również relatywnie największym nasyceniem jednostek OSP. Choć jednocześnie taki rozkład poparcia politycznego wynikać może również z faktu, że na tym obszarze skupia się najwięcej gospodarstw rolnych i występuje ich największe rozdrobnienie.

Na razie nic się jeszcze nie stało. Winni wybuchu afery zostali już wydani na pożarcie tabloidom, ucierpi wizerunek PSL. Jednak to, co przydarzyło się ludowcom, może równie szybko wydarzyć się w Platformie.

To choroba wszystkich partii władzy, jednak to PSL cierpi na nią w sposób wyjątkowy, ponieważ jest wyjątkową partią – od ponad 20 lat najdłużej zasiada w roli koalicjanta. Dzięki temu PSL uzyskało większe od innych partii wpływy w niektórych sektorach gospodarki, również dzięki umiejętnej polityce kadrowej.

Recepty na takie działania nie ma żadnej, poza zachowaniem przyzwoitości, a ta, jak wiemy, od Machiavellego jest w polityce dobrem rzadkim. Pozostają więc tylko regulacje, które ograniczą tworzenie potencjalnych nadużyć. Miejsca, w których one występują, sygnalizują naukowcy i przedstawiciele organizacji pozarządowych, a prasa szczegółowo opisuje od kilku tygodni. Warto je śledzić, tak by termin „polityka prorodzinna" nabrał na nowo pierwotnego znaczenia. Nagły pożar wokół PSL zgaśnie sam. I tak od wyborów do wyborów.

Autorzy są socjologami polityki.

Sławomir Bartnicki to adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku.

Tomasz Własiuk niedawno obronił doktorat pt. „Klientelizm i jego przejawy w życiu politycznym współczesnej Polski"

Obserwując działania PSL – i nie chodzi tu o ostatnią aferę albo nie tylko o nią – trudno nie zadać oczywistego pytania, co odróżnia PSL jako partię polityczną od PSL jako grupy interesu. Różnice definicyjne są oczywiste, partia polityczna to organizacja, której celem jest przejęcie władzy, natomiast grupa interesów to podmiot, którego celem jest wywieranie wpływu na władzę (bez jej przejmowania), m.in. przy pomocy lobbystów (z założenia to nie są politycy).

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA