Unikanie dialogu z Rosją to patologia

Badając razem z Rosjanami nasze wspólne dzieje, musimy zgłębiać wiedzę o wieku XIX i o okresie I Rzeczypospolitej. To tam tkwią korzenie wielu uprzedzeń po obu stronach – pisze historyk

Publikacja: 19.11.2012 18:43

Red

Dialog polsko-rosyjski w sprawach historycznych ma kształt patologiczny” – twierdzi na łamach „Rz” historyk z ISP PAN, profesor Krzysztof Jasiewicz. Wymienia on wpierw cztery Rosje. Białą, która Polsce nie sprzyjała, doprowadziła do zaborów i tępiła katolicyzm. Czerwoną – również wobec Warszawy wrogą. Rosję Trzecią – odrodzoną na zgliszczach ZSRR, ojczyznę demokratów, gotowych do rozliczeń ze zbrodniami totalitaryzmu. I w końcu Rosję Czwartą – chrześcijańską, „z polskiego punktu widzenia najciekawszą i najbardziej optymistyczną”.

Jest jeszcze, ku niezadowoleniu historyka, Rosja Oficjalna, putinowska, potomkini tej Czerwonej i Białej. Co zrobić z tym uciążliwym faktem? Czy powinniśmy zatem usiąść i poczekać, aż Rosja zmieni się na tyle, że będzie spełniać oczekiwania profesora Jasiewicza i będzie gotowa do rozmowy z nim? Czy do tego czasu powinniśmy zawiesić wszelkie próby tłumaczenia „Rosji Oficjalnej” naszej wrażliwości historycznej? Czy nie będziemy wówczas tracić czasu i kolejnych rosyjskich pokoleń? Na te pytania autor nie odpowiada.

Minimum dobrej woli

Czytając artykuł Jasiewicza, można odnieść wrażenie, że dla niego „chory” jest każdy dialog, a zwłaszcza ten, w którym on sam nie uczestniczy. Tymczasem żaden dialog nie jest patologiczny. Owszem, efekty przynosi on wtedy, gdy obie strony siadają do rozmowy z minimum dobrej woli. Taki sposób rozwiązywania kwestii spornych zawsze będzie lepszy niż patrzenie na siebie przez szczerbinki karabinów. „Przy wszystkich sputnikach i bombach wodorowych głównym instrumentem działania politycznego jest słowo (…), ponieważ w ostatecznym rozrachunku zwyciężyć nie oznacza podbić, lecz zjednać. Zaś zjednać oznacza przekonać. Do prawdziwej współpracy można tylko kogoś zjednać, lecz nie przymusić” – pisał Juliusz Mieroszewski, słynny publicysta paryskiej „Kultury”.

Jasiewicz zgłasza wiele słusznych uwag dotyczących tego, czym powinni zajmować się badacze i co w relacjach z Rosją należy wyjaśniać. Trudno nie zgodzić się z postulatem badania losów ofiar tzw. operacji polskiej NKWD w 1937 roku w ZSRR czy próby odtworzenia tzw. białoruskiej listy katyńskiej, a także sprawy obławy augustowskiej z lata 1945 roku. Nie są to kwestie nowe, ale na pewno nie zaszkodzi jeszcze raz ich powtórzyć.

Padały one zresztą nieraz na forum Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, odsądzanej przez autora od czci i wiary. Profesor Jasiewicz czyni to zresztą w mało wyszukany sposób, twierdząc, iż Grupa nawiązuje do „tradycji partyjno-państwowej komisji z czasów PRL, a już szczytem absurdu był list jej współprzewodniczącego Adama Rotfelda do przywódców obu krajów o sposobie rozwiązania sprawy katyńskiej”. W czym miałoby się przejawiać to „nawiązanie” i co konkretnie było „szczytem absurdu” – tego się z tekstu historyka nie dowiemy.

Wymierne efekty

Tymczasem Grupa jest jedną z nielicznych instytucji, która w trudnym dialogu historycznym z Rosją może się wykazać istotnymi osiągnięciami. To dzięki staraniom Grupy miliony rosyjskich telewidzów mogły się zapoznać z filmem „Katyń” Andrzeja Wajdy. W Rosji ukazały się książki prezentujące polskie interpretacje trudnych epizodów stosunków polsko-sowieckich w XX wieku. Rosyjscy historycy podkreślają ostatnio, że smuta była „wojną domową”, a nie kryzysem spowodowanym polską interwencją. To są wymierne efekty dialogu z Rosją prowadzonego za pośrednictwem Grupy ds. Trudnych, którą Jasiewicz proponuje zlikwidować i przekształcić w „jakiś think tank”.

Można się zgodzić z postulatem pana profesora o potrzebie przeznaczania większych środków na badania historyczne na Wschodzie. Ale akurat utworzenie Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia ten postulat realizuje. Istnienie Centrum zwiększa, a nie zmniejsza środki, jakie polskie państwo przeznacza na badanie losów Polaków na Wschodzie. Zresztą badania te nie mogą się koncentrować jedynie na martyrologii. Musimy również zgłębiać wiedzę o okresach wcześniejszych: wieku XIX i o okresie I Rzeczypospolitej. To tam tkwią korzenie wielu uprzedzeń po obu stronach, szkodliwych stereotypów, które wywołują okresowe napięcia w relacjach obu państw. Trzeba też upowszechniać w Rosji wiedzę o polskiej myśli i takich kluczowych dla nas wartościach jak demokracja, wolność, praworządność czy uczciwość w życiu publicznym. Wszak zależy nam na tym, aby jak najwięcej Rosjan również się z nimi utożsamiło.

Monopolu nie ma

„Nikomu nie jest potrzebny urzędowy nadzór nad badaniami wschodnimi lub oficjalne dekretowanie przyjaźni polsko-rosyjskiej” – pisze Jasiewicz. I ma rację. Skąd jednak pomysł, że ktoś w Polsce próbuje dialog monopolizować, a badania nadzorować? Kto miałby być tym monopolistą? Grupa ds. Trudnych? Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia?

Ustawa o Centrum nie daje mu żadnego monopolu i żadnych „prerogatyw” ani „do koordynacji/nadzoru nad sferą nauki”, ani do badań w archiwach – co sugeruje profesor Jasiewicz – i tego typu zarzuty należy uznać za wyssane z palca. Im większa będzie konkurencja, im więcej badaczy zaangażuje się w badania wschodnie, tym lepiej dla naszej wiedzy i dla relacji polsko-rosyjskich. To właśnie konkurencja najlepiej chroni przed powstaniem monopolu.

Od profesora Jasiewicza należałoby oczekiwać raczej refleksji, jak można pozyskać dodatkowe środki na badania, a nie tekstów na temat tego, komu te środki zabrać.

Jasiewicz postuluje, aby „Centrum Dialogu i Porozumienia (…) zajmowało się promowaniem Polski w Rosji i Rosji w Polsce w wybranych dziedzinach kultury”. Nie jest chyba nadmiernym oczekiwaniem od pana profesora, aby przed chwyceniem za pióro sprawdził stan faktyczny. W organizowanych przez Centrum projektach – wykładach, debatach, wymianie młodzieży – w ciągu roku wzięło już udział kilka tysięcy osób. Ponad 800 osób z Polski i Rosji, uczniów i studentów, wzięło także udział w prowadzonych przez Centrum programach wymiany młodzieży. Zachęcamy do zapoznania się z naszą działalnością, chociażby do wejścia na naszą stronę internetową.

Twierdzenie, że demokratyczne państwo mogło przypisać jednej instytucji coś w rodzaju monopolu na prowadzenie badań, jest po prostu niedorzeczne. Jeśli odrzuci się hipotezę, że profesor nauk politycznych nie przeczytał przed publikacją swojego jawnie zaczepnego tekstu kilkustronicowej ustawy o Centrum i nie rozumie zasad praworządnego państwa gwarantowanych przez konstytucję, to pojawia się pytanie. Czy swojego tekstu nie napisał ze świadomym celem utrudnienia działalności Centrum, zwłaszcza na polu naukowym, a tym samym nie kierował się partykularnym interesem kierowanego przez siebie Zakładu Analiz Problemów Wschodnich?

Autor jest historykiem, współpracownikiem Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu, byłym pracownikiem Stacji Naukowej PAN w Moskwie

Dialog polsko-rosyjski w sprawach historycznych ma kształt patologiczny” – twierdzi na łamach „Rz” historyk z ISP PAN, profesor Krzysztof Jasiewicz. Wymienia on wpierw cztery Rosje. Białą, która Polsce nie sprzyjała, doprowadziła do zaborów i tępiła katolicyzm. Czerwoną – również wobec Warszawy wrogą. Rosję Trzecią – odrodzoną na zgliszczach ZSRR, ojczyznę demokratów, gotowych do rozliczeń ze zbrodniami totalitaryzmu. I w końcu Rosję Czwartą – chrześcijańską, „z polskiego punktu widzenia najciekawszą i najbardziej optymistyczną”.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
felietony
Życzenia na dzień powszedni