Jakie jest podobieństwo między filmem o katastrofie smoleńskiej a słynną zieloną wyspą Donalda Tuska? Ani jednego, ani drugiego nikt nigdy nie widział. A jednocześnie zarówno mit drugiej Irlandii, jak i planowana produkcja kinowa ma swoich gorących propagatorów oraz zajadłych przeciwników.
Atak uprzedzający
Niepokojąca wydaje mi się sytuacja, w której ostro krytykuje się zamiar nakręcenia filmu o ważnym wydarzeniu z dziejów naszego kraju. Kolejne wersje scenariusza dopiero się rodzą. Nie wiemy dokładnie, w jaki sposób historię opowie reżyser, jaka będzie wartość artystyczna obrazu, a przyszłe dzieło Antoniego Krauzego i Marcina Wolskiego już spotyka się z poważnym atakiem uprzedzającym.
Lubię czytać recenzje Tadeusza Sobolewskiego, przeważnie wysokiej jakości, ale nie rozumiem jego krytyki za to, że „Smoleńsk” miałby powstawać tylko po to, by na gruzach katastrofy budować narodową tożsamość czy też wzmagać ducha narodowego w opozycji do aktualnie rządzących („Katastrofa potrzebna od zaraz”, „Gazeta Wyborcza” 5 grudnia 2012 r.). Czy artysta nie ma do tego prawa? Sam Sobolewski zapewne wiele razy oburzał się na to, że niektórzy krytycy dyskwalifikują dane dzieło za walory inne niż artystyczne. I zapewne wiele razy bronił obrazów świetnych artystycznie, choć nie do końca zgodnych z faktami. Przy takich okazjach jak mantrę powtarza się, że artysta ma prawo do swojej własnej wizji.
Naturalnie rozumiem, że w tym przypadku chodzi o to, by u fundamentów filmu opartego na faktach zachowana została jakaś przyzwoitość wobec tych faktów. I z tym się zgadzam, a nawet przyznaję się do pewnych obaw, czy przypadkiem Krauze z Wolskim nie pójdą na całość i nie zaproponują kinowej wersji tezy o stuprocentowo pewnym zamachu. Ale dopóki tego nie wiemy, jedyny sensowny argument przeciwko powstawaniu tej produkcji winniśmy wziąć w nawias.
Tym bardziej że sam autor scenariusza mówi o katastrofie w następującym tonie: „Sam nie mam tak jednoznacznego przekonania o zamachu, to bardzo prawdopodobna hipoteza, ale wciąż hipoteza” (wywiad dla Wirtualnej Polski z 5 grudnia 2012 r.). Osobiście uważam, że żadnego zamachu nie było, ale jednocześnie nie zabraniam nikomu dopuszczać takiej możliwości, postulować kolejne dochodzenia czy też wypowiadać się artystycznie w tym duchu. Skoro ponad 20 procent Polaków dopuszcza możliwość zamachu, to z tym społecznym faktem powinny mierzyć się nie tylko komisje, prokuratorzy, śledczy i historycy, ale także artyści.