Polska między Zambią i Chinami

Tym, którzy obawiają się Niemiec, powinno zależeć, aby Niemców jeszcze bardziej związać z Unią, a najlepiej doprowadzić do powstania europejskiej federacji – uważa dyplomata.

Publikacja: 15.05.2013 19:29

Bartosz Jałowiecki

Bartosz Jałowiecki

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Z ciekawością przeczytałem tekst Krzysztofa Raka „Pomiędzy niemieckim Großraumem a rosyjskim postimperium” („Plus Minus” z 11 maja 2013 r.), ponieważ jego autor jest pierwszorzędnym niemcoznawcą, a do tego posiada rzadko spotykaną u polskich publicystów umiejętność analizowania konsekwencji długofalowych procesów, jakie zachodzą w polityce międzynarodowej. Tym razem jednak Rak przedstawił mało przekonującą analizę i wysunął nietrafne wnioski – pomysł Raka na budowę pozycji Polski w Europie w zasadzie sprowadza się do odgrywania roli kraju postkolonialnej Afryki.

Wzmocnić Unię

Krzysztof Rak dostrzega słabnącą rolę Unii Europejskiej i obawia się dominującej roli Niemiec. Wskazuje na słabości polskiej gospodarki, armii i na naszą trudną sytuację demograficzną. W celu zrównoważenia niemieckich i rosyjskich wpływów w Polsce proponuje, aby do naszego kraju lawinowo zaczął napływać chiński kapitał.
Nie podzielam obaw Raka odnośnie dominującej roli Niemiec w Europie. W czasie głębokiego kryzysu w strefie euro utrzymywanie dobrych stosunków z Berlinem jest naszym atutem. To samo dotyczy relacji z Moskwą.

Nie widzę problemu z obecnością niemieckiego kapitału w Polsce. Jest on nam potrzebny do nadrobienia zaległości

Obecna pozycja Niemiec nie wynika z nowej siły Berlina, ale jest wynikiem słabości pogrążonych w kryzysie pozostałych dużych państw europejskich. Nie tak dawno, gdy paradujący z cygarem kanclerz Gerhard Schröder wprowadzał w Niemczech reformy gospodarcze, których nie powstydziłaby się Margaret Thatcher, Niemcy były uważane za „chorego człowieka Europy”. Dzisiaj z wprowadzonych z bólem zmian czerpią one korzyści. Pozycja Włoch, Francji i Hiszpanii naturalnie wzmocni się w stosunku do Niemiec, gdy one także wprowadzą reformy, zredukują swoje długi i ich sytuacja gospodarcza ulegnie poprawie.

Silna obecnie pozycja Niemiec wynika również ze słabości struktur Unii Europejskiej. Jej przywódcy trochę się pogubili w kryzysie. Pomysły na przezwyciężenie kryzysu i na nowe rozwiązania instytucjonalne zbyt rzadko wychodziły od eurokratów z Brukseli. W tej próżni stolice państw członkowskich, głównie Berlin, w naturalny sposób przejęły inicjatywę.
Dzisiejsza rzeczywistość odpowiada zamieszczonej w tekście francuskiej dewizie: „im mniej Europy, tym więcej Niemiec”. Ale jeżeli Rak obawia się rosnącej pozycji Niemiec, to dlaczego nie proponuje rozwiązań, które wynikałyby z tego równania? Dlaczego przeciwwagą dla „więcej Niemiec” nie ma być „więcej Europy”? Dlaczego nie postuluje wzmocnienia Unii?

Zgodnie z konserwatywnym podejściem dobre rozwiązania to takie, które się sprawdziły. Powojenne uwiązanie Niemiec w strukturach unijnych i euroatlantyckich jest jednym z największych sukcesów polityki międzynarodowej XX wieku. Skorzystali na tym Amerykanie, zachodni sąsiedzi Niemiec i same Niemcy. Dzisiaj jeżeli ktoś obawia się dominującej roli Niemiec, to powinien skorzystać z tej samej recepty, którą z dużo większym ryzykiem zastosowano wobec Niemiec po doświadczeniach II wojny światowej, gdy demokratyczny rozwój nowej Republiki Federalnej wcale nie był taki pewny.
Tym, którzy – jak Rak – obawiają się Niemiec, powinno zatem zależeć, aby Niemców jeszcze bardziej związać z Unią, a najlepiej doprowadzić do powstania europejskiej federacji – takiej, w której głos każdego państwa członkowskiego byłby równy, jak stanów w amerykańskim Senacie, i takiej, w której wszyscy Europejczycy wybieraliby europejskiego prezydenta.

Trudno sobie wyobrazić, żeby europejskim prezydentem zbyt często zostawał przedstawiciel największych pod względem ludności Niemiec. Prezydenci USA także nie zawsze pochodzą z najliczniejszych stanów, jak Kalifornia, Teksas czy Nowy Jork. Aktualny gospodarz Białego Domu jest z Illinois, a dzieciństwo spędził na Hawajach.

Dobrobyt na obcym kapitale

Na przywiązaniu Niemiec do struktur unijnych i transatlantyckich skorzystaliśmy także i my w Polsce. W przeciwieństwie do Raka rad jestem z wysokich obrotów gospodarczych pomiędzy Polską a Niemcami. Pokazują one, że Polaków stać na drogie i dobre jakościowo towary i usługi z Niemiec, a Niemcy są zadowoleni z bardzo dobrych usług i produktów z Polski. Cieszę się również, że Niemcy były naszym adwokatem przy wejściu do Unii. Weszliśmy do niej chyba w ostatnim momencie. Bez wsparcia Niemiec proces przystępowania Polski i innych państw Europy Środkowej do UE trwałby zapewne dłużej, tak więc pieniędzy z budżetu Unii na modernizację Polski byłoby mniej i byłyby one dostępne później.

Nie widzę również problemu z obecnością niemieckiego kapitału w Polsce. Niemiecki kapitał był nam potrzebny do rozwoju Polski po zapaści gospodarczej, jaką odziedziczyliśmy po naszych rodzimych komunistach. Był i będzie nam jeszcze potrzebny do nadrobienia pozostałych zaległości. W obecności obcego kapitału nie ma nic złego, wręcz przeciwnie. Znacznie mniejszy od Polski Luksemburg zbudował swój dobrobyt na obcym kapitale, także niemieckim, a w suwerenność tego państwa nikt nie wątpi. Nikt poważny nie odważyłby się go nazwać niemiecko-francusko-belgijskim kondominium.

Jeżeli jednak wysokie obroty handlowe pomiędzy Polską a Niemcami i niemiecki kapitał w Polsce Rakowi tak przeszkadzają, to mam nadzieję, że nie myśli o wprowadzeniu w Polsce zakazu importu dóbr i usług z Niemiec, a polepszenie tego stanu rzeczy upatruje raczej we wzmocnieniu polskich podmiotów gospodarczych. Nie jestem jednak pewien, jak bardzo polskim podmiotom gospodarczym pomógłby postulowany przez Raka nagły i dramatyczny wzrost chińskich inwestycji w naszym kraju.

Zgodnie z niedawnymi doniesieniami „Financial Times” nie zawsze najlepsze zdanie o jakości chińskich inwestycji mają Afrykanie, u których zostało zrealizowanych najwięcej z nich. To samo dotyczy chyba polskich firm, które współpracowały z chińską firmą COVEC, której nie udało się zrealizować budowy części autostrady A2.

O ewentualnych skutkach szybkiego wzrostu chińskiego kapitału w Polsce na pewno warto byłoby porozmawiać z tymi przedsiębiorcami, którzy w realiach globalnej gospodarki reprezentują prywatny polski kapitał, np. Janem Kulczykiem, Zygmuntem Solorzem-Żakiem, Leszkiem Czarneckim czy Ryszardem Krauze. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że Krzysztof Rak byłby zainteresowany tym, co mieliby do powiedzenia.

Żeby wzmocnić polskie podmioty, trzeba zwiększyć ich konkurencyjność, a to także oznacza, że trzeba obniżyć ich koszty produkcji. Na koszty produkcji składają się przede wszystkim koszty pracy i koszty energii. Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższej przyszłości koszty pracy w Polsce były niższe. Raczej będą one rosły.

Poza tym opozycja, która w przyszłości może stanąć na czele rządu, chce zwiększenia podatków i często występuje w jednym szeregu ze związkami zawodowymi, które o żadnym zmniejszeniu kosztów pracy nie chcą słyszeć.

Inny model

Pozostają ceny energii. Żeby je zmniejszyć, na rynku dostawców energii musi być konkurencja i dywersyfikacja źródeł, ale musimy również dobijać targu z naszymi rosyjskimi partnerami. Ich gaz jest blisko i może być tani, o czym doskonale wie bohater polskiej prawicy, węgierski premier Viktor Orban. Chętnie dogaduje się z Rosjanami w sprawie South Streamu, widząc w tym raczej zwiększenie przetargowej siły Węgier w polityce europejskiej niż jej osłabienie.

Zgodnie z logiką Raka takie zachowanie powinno być w Polsce niedopuszczalne. Może nawet uznane za zdradę. No to jak polskie przedsiębiorstwa mają być silne, konkurencyjne i do tego jeszcze patriotyczne?

Zdaniem Raka poza czynnikiem gospodarczym o sile państwa decyduje stan jego wojska i demografia. Autor uważa, że Polska zredukowała swoją armię „do stanu nędznych kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy”. Tymczasem w Unii Europejskiej to akurat Polska konsekwentnie swoją armię modernizuje, a wydatki na wojsko stale rosną. Jako jedno z nielicznych państw zachodnich na wojsko konsekwentnie przeznaczamy 1,95 proc. PKB, a w kolejnych 10 latach na zakupy dla armii wydamy aż 130 mld zł!

Wygląda na to, że Rak wolałby, aby polska armia przypominała tę z czasów późnego PRL – z poboru, mało mobilną, nieefektywną, ale kilkusettysięczną.

Natomiast odnośnie katastrofy demograficznej to wiele pomysłów na poprawę tej sytuacji w Polsce już było i się nie sprawdziło, jak np. becikowe. Rząd Donalda Tuska wydłużył urlopy macierzyńskie. Myślę, że to lepsza i bardziej skuteczna zachęta do tego, aby mieć więcej dzieci. Ale nie łudźmy się, ich liczba prawdopodobnie radykalnie nie wzrośnie, dopóki w bardzo odczuwalny sposób nie poprawi się sytuacja materialna Polaków i nie spadnie bezrobocie.

W bogatym Luksemburgu, mając dobrą i pewną pracę, mieszkający tu Polacy często decydują się na trójkę, a nawet czwórkę dzieci. Korzystnej sytuacji demograficznej sprzyja bowiem dobra kondycja gospodarki oraz sprawna, działająca w realiach wolnego rynku służba zdrowia. Tak więc – parafrazując Krzysztofa Raka – w ostatecznym rozrachunku to stan polskiej gospodarki, dobrobyt i dobre relacje z naszymi sąsiadami zdecydują o sukcesie lub porażce Rzeczypospolitej, bo Polska leży pomiędzy Niemcami a Rosją, a nie pomiędzy Zambią a Chinami.

A swoją drogą, to ciekawe, że uznający siebie za konserwatystę Krzysztof Rak bez wahania proponuje Polakom zupełnie inny model cywilizacyjny i to w dodatku komunistycznych Chin. Czy z polskim konserwatyzmem można to pogodzić? Wątpię.

Autor jest ambasadorem RP w Wielkim Księstwie Luksemburga. Tekst zawiera jego prywatne poglądy.

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę