Nie wiem, czy dostał czy nie dostał. Dla katolika jest jednak oczywiste, że dostać mógł. Charyzmaty były w Kościele od początku, Jezus osobiście i dosłownie zapowiedział uczniom (i uczniom uczniów), że będą Jego mocą uzdrawiać z chorób i wypędzać złe duchy. Głupi nie jestem, zdaję sobie sprawę, że człowiek, który w XXI wieku uważa, iż Jezus mówił prawdę, jest w mniejszości. Tyle się dziś jednak mówi o prawach mniejszości do wierzenia w co tam sobie chcą, że pewnie i ja ze swoją wiarą w „katogusła" znajdę się pod ochronnym parasolem „postępowców"? Parada Równości może iść przez miasto, więc i „katooszołomy" mogą modlić się na wynajętym (za swoje) stadionie?
O, co to – to nie! Wolność przekonań – owszem, ale tylko wtedy, gdy chodzi o te słuszne, „postępowe" przekonania! Aż miło patrzeć, jak „postępowcy" podkładają się teraz niczym dzieci, każdym swoim tekstem i wypowiedzią o spotkaniu z ks. Bashoborą dając dowód, że gdyby mogli, zrobiliby mi dokładnie to samo co banda przedwcześnie wyłysiałych młodzieńców gejowskiej demonstracji. Obrazili i nawrócili na siłę.
Zewsząd przecież słyszę: „Oszołomy, nawróćcie się! Uzdrowienia to ciemnota! Jezus żył dawno temu!". Cieszę się. Po raz kolejny okazuje się, że mamy najbardziej wierzących ateistów (i agnostyków) na świecie. Pojedź, człowieku na Zachód, zaproponuj komuś rozmowę o żywym Bogu. Odpowie ci, że to bardzo ciekawe, ale najpierw chodźmy na zakupy. Spróbuj tę samą propozycję złożyć w Polsce: będą wypieki na twarzy, okrzyki: „O jakim Bogu? Jego nie ma!", wymachiwanie dziełami Dawkinsa i wydruki z Internetu, o tym, że ksiądz był pijany (a jak listonosz był pijany, to przecież znaczy, że poczta nie ma sensu).
„Postępowi" koledzy, schowajcie sztandary, weźcie na wstrzymanie! Przecież jedyne, co na Narodowym można wskrzesić, to nadzieja na wygrany mecz reprezentacji (a na to, to, jak sądzę, nawet ks. Bashobora jest „za cienki"). Ludzie będą się tu po prostu razem modlić. Będą mieć nadzieję, bo każdy, kto zaczyna się modlić, ją ma.
Przyznajcie się też może wreszcie, że wy już jej nie macie. Wasze wyzywanie ludzi od „naiwniaków" i „manipulatorów" to przecież nie publicystyka, ale wyznanie wiary. W Boga, który owszem, stworzył świat, zostawił coś do poczytania, parę wspomnień, przykazania. Kiedyś był, może kiedyś będzie. Ale o żadnych cudach nie może być mowy, bo teraz Go tu przecież z nami nie ma.