Średnio co pół roku media polskie (a także – choć nieco mniej – środowiska naukowe) rozgrzewają kolejne przykłady błędów, przeinaczeń czy wręcz przekłamań dotyczących polskich dziejów. Najczęściej dotyczy to wydarzeń z lat 1939-1945.
To niezwykle istoty etap w historii świata. Warto bowiem pamiętać, że to na wnioskach wynikających z wydarzeń tych lat zbudowano współczesny świat – nie tylko politykę międzynarodową (np. ONZ), ale także m.in. prawo ograniczające wolność polityczną dla głoszących ideologie totalitarne czy umożliwiające ściganie zbrodni przeciwko ludzkości.
To właśnie na przykładach wojennych wskazuje się często tak zachowania potępiane, jak i te, które powinny być wzorem. Jest to słuszne – nigdy chyba w historii ludzkość nie stanęła przed tak trudnym egzaminem, przed koniecznością dokonywania zasadniczych wyborów. Bardzo wielu tego egzaminu nie zdało. Bez zrozumienia wydarzeń przełomów lat 30. i 40. nie sposób dziś zrozumieć współczesnej polityki USA, RFN, Izraela, Rosji, Chin i innych państw. Nie sposób też zrozumieć sensu rewolucji środkowoeuropejskiej 1989 r.
Także dla Polski wydarzenia lat wojny mają zasadniczą wagę. Ogrom ofiar, które polscy obywatele (szczególnie Żydzi i Polacy) ponieśli w czasie II wojny światowej, doświadczenia represji, wygnania z domów, rozdzielenia rodzin, utraty suwerennego państwa są najważniejszymi w historii Rzeczpospolitej ostatnich wieków.
Nie mogą więc dziwić ostre reakcje na pojawiające się określenia sugerujące nasz współudział w zbrodniach totalitaryzmów, jak chociażby używanie nazwy „polski obóz zgłady". Nie dziwi więc także ostra reakcja na niemiecki miniserial „Nasze matki, nasi ojcowie" O jego nierzetelności historycznej powiedziano już chyba wszystko. Warto jednak pamiętać, że nie chodzi tylko o to, że ten serial powstał, ale także o to, że został wyemitowany w polskiej telewizji publicznej.