Pragnienie nowego ładu
Tymczasem tych właśnie zjawisk Polacy i Polki mają serdecznie dość. Aż 93 proc. ankietowanych w tym roku uważało, że państwo powinno tworzyć miejsca pracy. Aż 75 proc. Polaków deklaruje, że odczuwa potrzebę rządów silnej ręki – przywódcy, który nie ograniczy się do pilnowania spraw państwa, ale zbuduje nowy ład. Czy to znaczy, że demokracja nam się znudziła i czekamy na nowego wodza narodu, który nas zbawi?
Niekoniecznie. Badanie to wyraża raczej tęsknotę za głębokimi zmianami systemowymi, silnym opiekuńczym państwem, które ukróciłoby praktykę nadużywania pieniędzy i wpływów do krzywdzenia słabszych. Ludzie już wiedzą, że istniejący system partyjny nie daje na to żadnej nadziei, więc rozpaczliwie szukają innego rozwiązania. Nie tęsknią zatem za siłą i brutalnością samodzierżawia, tylko za ewentualnymi pozytywnymi skutkami zastosowania takiej siły.
Jeżeli połączymy to z gwałtownym spadkiem osób uważających, że transformacja ustrojowa przyniosła więcej korzyści niż strat – w latach 2009–2013 odsetek ten spadł z 59 proc. do 37 proc. – to uświadomimy sobie, jak bardzo Polacy są niezadowoleni z dotychczasowej „modernizacji” kraju.
Brak realnej alternatywy na tzw. scenie politycznej każe wypatrywać wyjścia awaryjnego i zwyczajnie oznacza, że demokracja nie działa. Że tego, czego się pragnie, nie można uzyskać w drodze głosowania, bo na drodze stoją wszystkie – bez wyjątku – partie polityczne.
Typowymi głosami protestu były swego czasu głosy oddawane na Stana Tymińskiego, który jako pierwszy zakwestionował przyjęty neoliberalny model transformacji. Przed drugą turą jechałem ekspresem do Gdańska i większość pasażerów wybierała się głosować na Wałęsę. Do Warszawy wracałem jednak już tańszym pociągiem pośpiesznym, gdzie zdecydowana większość pasażerów trzymała kciuki za „naszego Tyma”. Ten „wypadek przy pracy” był możliwy, bo pojawił się człowiek znikąd, którego na dodatek otaczała aura biznesmena.
Długi marsz Leppera
Zupełnie innym doświadczeniem był długi marsz Andrzeja Leppera, który wprowadził do gry politycznej miliony ludzi szczególnie dotkniętych ekonomicznymi skutkami przemian na wsi w Polsce powiatowej. Samoobrona była bodaj jedynym ugrupowaniem, które miało w miarę spójny program alternatywy systemowej, którą określał jako „trzecią drogę” i która była o wiele bardziej zbieżna z oczekiwaniami społeczeństwa niż programy pozostałych ugrupowań. Jednak zamiast konsekwentnie dążyć do realizacji programu, Lepper zdecydował się wmontować do istniejącego systemu i był już łatwym celem establishmentu, który go skutecznie pozamiatał, odwodząc od myśli o udziale w głosowaniu olbrzymią rzeszę niezadowolonych i poniżonych.
Z prawdziwego zdarzenia
Wreszcie przykład ostatni to Ruch Palikota, który wprawdzie nigdy nie zapowiadał konkretnych, głębokich zmian, ale swoją buńczuczną i prześmiewczą retoryką nawiązał do nastrojów niezadowolenia z obłudnych i skorumpowanych elit. W najbiedniejszej dzielnicy Warszawy, na Pradze-Północ, która była tradycyjnie ostoją PiS, Palikot dostał mnóstwo głosów. Po nieudanej próbie zajęcia miejsca SLD na lewicy Ruch Palikota dryfuje obecnie podwieszony pod bezideową i programowo bezprogramową platformę Europa Plus byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, która nie obiecuje niczego i zapewne słowa dotrzyma. Jego niezaprzeczalną zasługą było przewietrzenie zatęchłej klerykalno-paternalistycznej atmosfery, ale na tym koniec.