Amerykańska wolność religijna

Poglądy amerykańskiego Sądu Najwyższego ewoluowały od zakazywania praktyk sprzecznych z normami akceptowanymi przez większość społeczeństwa do coraz szerszego uznawania reguł i nakazów poszczególnych religii. Sąd dopuszcza bowiem modyfikację swego stanowiska wskutek zmiany nastawienia społeczności do rozpatrywanej kwestii – zauważa politolog.

Publikacja: 22.07.2013 20:34

Zbigniew Lewicki

Zbigniew Lewicki

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

Debata, jaka od kilku dni toczy się wokół zakazu dokonywania uboju rytualnego, nie jest w swej istocie różna od podobnych dyskusji, jakie wielokrotnie pojawiały się w rozmaitych społeczeństwach, w tym także amerykańskim.

Poszczególne kolonie brytyjskie w Ameryce niemal nie znały pojęcia tolerancji religijnej i wymagały, by osoby pełniące funkcje publiczne należały do Kościoła dominującego na danym terenie. Uniemożliwiłoby to powstanie jednolitego państwa z rządem federalnym i dlatego artykuł VI Konstytucji Stanów Zjednoczonych stwierdza, że „powierzenie w służbie Stanów Zjednoczonych jakiegoś urzędu lub funkcji publicznej nie może być uzależnione od wyznania wiary”. Kwestię tę doprecyzowano następnie w I Noweli, zgodnie z którą „żadna ustawa Kongresu nie może ustanawiać religii”. W Stanach Zjednoczonych nie ma więc i nie może być religii państwowej i nikt nie może nakazać lub zakazać obywatelom wyznawania jakiejkolwiek wiary, co z czasem stało się jedną z wizytówek tego państwa.

Inną kwestią jest natomiast swoboda praktykowania religii określona w drugiej części przytoczonej wyżej Noweli: „ani zabronić swobodnego praktykowania jej”. Dosłowne rozumienie tej normy konstytucyjnej zostało jednak poddane testowi w 1878 r. w odniesieniu do praktykowanej przez mormonów poligamii. Stanowiła ona efekt nakazu Boga, była obowiązkiem członków Kościoła mormonów i występuje w świętych księgach tej wiary, odmowa zastosowania się zaś do tego nakazu pociągała za sobą wieczne potępienie. Mimo to Sąd Najwyższy orzekł, że „prawa nie mogą stawać na przeszkodzie samej wierze ani poglądom religijnym, ale mogą praktykom religijnym”. Innymi słowy, o ile poglądy religijne podlegają ochronie absolutnej, o tyle motywowane religijnie postępowanie już tylko wybiórczej.

Zasada ta stała się normą obowiązującą, bez względu na fakt, że poszczególne wyznania mogły ją odbierać jako dyskryminującą. W 1940 r. zakazano świadkom Jehowy uciążliwego prozelityzmu w okolicach zamieszkanych przez wyznawców innej wiary, a w 1990 r. nie zezwolono członkom religijnych wspólnot indiańskich na używanie pejotlu w trakcie obrzędów wynikających z ich wiary. Powszechnie znane też są orzeczenia zakazujące eksponowania w miejscach publicznych symboli i znaków religijnych, takich jak żłóbek czy choinka bożonarodzeniowa.

Ale pod koniec XX wieku powrócono do reguły dosłownego rozumienia nakazu konstytucyjnego i zalegalizowano praktykę zażywania pejotlu, choć tylko w ściśle określonych i ograniczonych warunkach. Jeszcze bardziej znamienne było orzeczenie Sądu Najwyższego z 1993 r. w kwestii dopuszczalności składania publicznej ofiary ze zwierząt. Sąd stwierdził, że zakaz takiego rytuału pozostaje w sprzeczności z konstytucyjną regułą swobodnego praktykowania religii. Obrońcy praw zwierząt nadal mogą starać się wstrzymać takie praktyki na podstawie uregulowań zakazujących okrucieństwa wobec zwierząt, ale w takich wypadkach to na wnioskodawcach spoczywa ciężar udowodnienia słuszności ich skargi.

Jak z tego wynika, poglądy amerykańskiego Sądu Najwyższego ewoluowały od zakazywania praktyk sprzecznych z normami akceptowanymi przez większość społeczeństwa do coraz szerszego uznawania reguł i nakazów poszczególnych religii. Sąd dopuszcza bowiem zmianę swego stanowiska wskutek zmiany nastawienia społeczności do rozpatrywanej kwestii. Inna sprawa, że w tym konkretnym przypadku proces ten zajął ponad sto lat.

Autor jest politologiem, amerykanistą, profesorem UKSW w Warszawie

Debata, jaka od kilku dni toczy się wokół zakazu dokonywania uboju rytualnego, nie jest w swej istocie różna od podobnych dyskusji, jakie wielokrotnie pojawiały się w rozmaitych społeczeństwach, w tym także amerykańskim.

Poszczególne kolonie brytyjskie w Ameryce niemal nie znały pojęcia tolerancji religijnej i wymagały, by osoby pełniące funkcje publiczne należały do Kościoła dominującego na danym terenie. Uniemożliwiłoby to powstanie jednolitego państwa z rządem federalnym i dlatego artykuł VI Konstytucji Stanów Zjednoczonych stwierdza, że „powierzenie w służbie Stanów Zjednoczonych jakiegoś urzędu lub funkcji publicznej nie może być uzależnione od wyznania wiary”. Kwestię tę doprecyzowano następnie w I Noweli, zgodnie z którą „żadna ustawa Kongresu nie może ustanawiać religii”. W Stanach Zjednoczonych nie ma więc i nie może być religii państwowej i nikt nie może nakazać lub zakazać obywatelom wyznawania jakiejkolwiek wiary, co z czasem stało się jedną z wizytówek tego państwa.

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku