Polski Związek Piłki Nożnej zdementował pojawiające się w mediach sugestie, że finansuje działalność Stowarzyszenia „Nigdy Więcej". Dlaczego – jak możemy się domyślać – PZPN nie chce mieć nic wspólnego z organizacją, która stawia przed sobą szczytne zadanie kryjące się za hasłem: „Wykopmy rasizm ze stadionów"? Czy tylko z pobudek patriotycznych, a więc dlatego, że nie zamierza uczestniczyć w tym, w czym specjalizuje się „Nigdy Więcej", czyli w składaniu „antyfaszystowskich" donosów do UEFA na polskich kibiców?
Patriotyzm nie oznacza przecież chowania głowy w piasek, kiedy mamy do czynienia z kompromitującymi zachowaniami rodaków. A tak jest w sytuacji, gdy stadionowe trybuny zapełniają transparenty z symboliką kojarzącą się z wzniecaniem nienawiści na tle różnic rasowych, narodowościowych czy jakichkolwiek innych.
Tyle że chyba lepiej tego typu problemy załatwiać we własnym domu, a nie przenosić je na fora międzynarodowe. Pozostaje też kwestia tego, co należy uznać za symbolikę, dla której nie powinno być miejsca w przestrzeni publicznej. I tu dochodzimy do sedna sprawy.
Gdzie czają się ludożercy
„Nigdy Więcej" nie jest – wbrew deklaracjom jego aktywistów – organizacją apolityczną. Owszem, to przedsięwzięcie ma korzenie subkulturowe. Chodzi tu o ciągnącą się od lat 80. ubiegłego wieku tradycję bójek między punkami a skinami na imprezach masowych. Ale tradycja ta kojarzy się już ze zjawiskiem jak najbardziej politycznym – z bójkami między komunistami a nazistami na ulicach niemieckich miast w latach 20. i 30.
Oczywiście „Nigdy Więcej" trudno określić mianem organizacji komunistycznej. Nie przypadkiem jednak jako swoich idoli wskazuje ona Dąbrowszczaków – nadzorowaną przez NKWD formację ochotników z Polski, walczących w hiszpańskiej wojnie domowej lat 1936–1939 po stronie Republiki wspieranej przez Stalina.