Raz dwa trzy żyjesz ty

Jakie są zasady wyboru agenta w tym reality show?

Publikacja: 23.10.2013 14:35

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Recepta na „Wiadomości" TVP I to przepis na księżycówkę. 1410 czyli „Bitwa pod Grunwaldem". Kilogram cukru, cztery litry wody, dziesięć deka drożdży. Proste i skuteczne.

I tak na wtorkowe (23.10.2013) wejście rzucono Justynę Dobrosz-Oracz, zatem porcję intrygi czyli kto na kogo i co zmyślił. Nie ma siły, żeby widz nie „został z nimi". Przełączył kanał w trakcie pyskówek i przekomarzanek. Tym razem „Jurek" potrzebował wsparcia w reperkusjach swojego, niepohamowanego jak wódstokowy paw, bluzgu. Macierewicz ukradł mu szoł. Bezczelnie zrobił konferencję, zamiast wypytać „Jurka", czy nie życzy sobie w jej terminie wszystkie kamery skierować na siebie. Po takim wstępie emocje w „Wiadomościach" muszą zabuzować jak dobry zacier.

Widz „Wiadomości" zawsze buja się w kipieli emocji niczym Pan Soczewka na oceanie w łupinie z orzecha. Prawda, od czasu do czasu zachrobocze tam o burtę konkret. We wtorek okazało się na przykład, że doliczono się właśnie aż stu pracujących Polaków więcej, niż w ubiegłym roku. W każdej bajce musi być jednak jakiś dreszcz, by przyjemność była słodsza.

W przepisie na „Wiadomości" szczyptę czegoś takiego dodaje rutynowo Elżbieta Byszewska. Systematycznie poznajemy dzięki niej ciężko chore, potrzebujące wsparcia, kochane dzieci. Te historie mają zawsze pewny, chwalebny finał. Zbiórka zjadaczy „Wiadomości" na ogół przerasta marzenia czułych prezenterów.

We wtorek chodziło chyba tylko o wspomożenie dziecka pocztówką albo lalkami Monster High, o które prosiła na Facebooku jego mamusia. Najczęściej chodzi jednak o pieniądze na terapię i wtedy jestem już bardzo niespokojna. W szpitalach cierpią setki, a może tysiące dzieci, których życie zależy od lepszego finansowania. Jak wybiera się te do „Wiadomości? Jak radzi sobie ze swoją tak upragnioną, potężną mocą reporterka? Czy nominuje do wsparcia pierwsze dziecko, które ją zagadnie, uśmiechnie się, głośniej zajęczy? Jak wygląda ta selekcja? Czy dziecko poleca jej znajomy lekarz, szef fundacji? Czy rodzice nie szukają do niej dojść? Czy telewizyjny program informacyjny jest formą zastępczej interwencji charytatywnej? Jakie są zasady wyboru agenta w tym reality show?

Czy nie powinno się raczej w TVP alarmować, indagować do oporu ministra zdrowia, dlaczego tak horrendalnie drogo muszą kosztować konkretne zabiegi? Czym umotywowane są ich kosmiczne ceny? Czy pieniądze zebrane dzięki akcji TVP muszą iść na zagranicznych, niekoniecznie lepszych, za to droższych specjalistów? I czy nie jest straszne, że szansa na przeżycie jednego z tysięcy jest igraszką losu, przypadkiem dla wygranych w telewizyjnym reality, gdyż makabryczna to wyliczanka? Raz dwa trzy tysiąc - żyjesz ty. Co czują masy bez szans? Czy takie nie powinny być problemy reporterki tematów medycznych? Czemu tak płytka jest ta misja, jeśli już musi ją mieć program, który chłodno i obiektywnie powinien informować o faktach polityki i gospodarki? A jeśli w polityce i gospodarce dobrze się dzieje, to i dzieci nie umierają z niedofinansowania.

W „Wiadomościach" do indagacji ministra o skalę problemów, rozwiązania systemowe w ślad za jednostkową sprawą, do pytań na temat losu reszty dzieci w identycznych, trudnych przypadkach nie dochodzi. Szara masa dzieci cierpi i umiera z ordynarnych przyczyn w medialnej ciszy. W tle szczęśliwego wybrańca wróżki z telewizora.

Widz „Wiadomości" potraktowany jak ludzik z bajki dla dzieci zawsze dopływa w swojej łódeczce z orzecha do beztroskiego portu. Na koniec programu wkracza humorysta Adam Feder, a ten potrafi rozśmieszyć największych malkontentów. Dobrze zabawieni ludzie stawią się bez pudła na następnej sesji terapeutycznej zwanej flagowym programem informacyjnym i luzik. Wody, cukru i drożdży na to wystarczy. Czasem jakiś nos zwietrzy wokół dziwny zapach, lecz podobno najwyżej co setny.

Recepta na „Wiadomości" TVP I to przepis na księżycówkę. 1410 czyli „Bitwa pod Grunwaldem". Kilogram cukru, cztery litry wody, dziesięć deka drożdży. Proste i skuteczne.

I tak na wtorkowe (23.10.2013) wejście rzucono Justynę Dobrosz-Oracz, zatem porcję intrygi czyli kto na kogo i co zmyślił. Nie ma siły, żeby widz nie „został z nimi". Przełączył kanał w trakcie pyskówek i przekomarzanek. Tym razem „Jurek" potrzebował wsparcia w reperkusjach swojego, niepohamowanego jak wódstokowy paw, bluzgu. Macierewicz ukradł mu szoł. Bezczelnie zrobił konferencję, zamiast wypytać „Jurka", czy nie życzy sobie w jej terminie wszystkie kamery skierować na siebie. Po takim wstępie emocje w „Wiadomościach" muszą zabuzować jak dobry zacier.

Pozostało 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA