Konrad Zasztowt
Zwycięstwo Giorgiego Margwelaszwilego, kandydata rządzącej koalicji Gruzińskie Marzenie, w pierwszej turze wyborów prezydenckich nie było zaskoczeniem, choć jest on w polityce nowicjuszem, a jedynym jego dokonaniem było sprawowanie funkcji ministra oświaty. Aby wygrać wybory, wystarczyło mu poparcie najpopularniejszego polityka w Gruzji – premiera Bidziny Iwaniszwilego. Ważniejsza od wyniku wyborczego będzie jednak zmiana na stanowisku szefa rządu. Iwaniszwili zadeklarował odejście od polityki tuż po wyborach. W sobotę ogłosił nazwisko nowego premiera. Będzie nim dotychczasowy minister spraw wewnętrznych Irakli Garibaszwili. Po wejściu zmian konstytucyjnych wraz z początkiem kadencji Margwelaszwilego premier przejmie większość uprawnień pozostających dotąd w rękach prezydenta.
Cała władza w ręce Marzenia
Zarówno Margwelaszwili, jak i Garbaszwili weszli do polityki wraz Iwaniszwilim dwa lata temu, tworząc Gruzińskie Marzenie. Początkowo był to ruch społeczny, następnie partia, która wraz z pięcioma koalicjantami przejęła władzę po wyborach parlamentarnych rok temu.
Obecne wybory zakończyły trudny okres kohabitacji między rządem Iwaniszwilego a prezydentem Micheilem Saakaszwilim. Jest to korzystne dla gruzińskiej demokracji. Cała władza znalazła się w rękach koalicji Gruzińskie Marzenie. Odtąd tylko ona będzie ponosić odpowiedzialność za rządy w Gruzji.
Apogeum negatywnych emocji Gruzinów wobec dziewięcioletnich rządów Saakaszwilego nastąpiło przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Przyczyną było ujawnienie filmów z torturami z więzienia w Tbilisi. Skuteczna walka administracji z mafią przerodziła się w nadużywanie władzy, w tym łamanie praw więźniów. To, co było symbolem sukcesu rządów partii Saakaszwilego, stało się przyczyną jego porażki.