Rozdwojona jaźń prawicy

PiS z jednej strony chce, by Unia była silna i efektywna. Z drugiej, jak diabeł święconej wody lęka się głębszej integracji, która jest warunkiem unijnej sprawności – pisze publicysta.

Publikacja: 03.04.2014 02:00

Konflikt ukraiński sprawił, że polska prawica spod znaku PiS stała się przychylna Europie. Działacze partii Jarosława Kaczyńskiego i sam lider, widząc, jak Ukrainki i Ukraińcy walczą o swoją suwerenność, jak większość z nich chce integracji Kijowa z Unią, zmienili kurs swojej partii. Dlatego PiS genetyczną antyeuropejskość zastąpił koniunkturalną europejskością.

Worek do bicia

Tę kolejną metamorfozę potwierdził sam Kaczyński. Na partyjnej konwencji inaugurującej kampanię PiS do europarlamentu jego wystąpienie było bodaj najbardziej przyjazne Europie w całej historii PiS. Prezes z eurosceptyka stał się niemal proeuropejczykiem. Nie jest to jednak zmiana niewinna. Rodzi wiele sprzeczności. A główna sprowadza się do pytania: czy ten nieoczekiwany zwrot PiS ku Europie, dyktowany sytuacją za naszą wschodnią granicą, opłaci się Kaczyńskiemu?

Co tu dużo kryć – PiS w obecnej sytuacji geopolitycznej przypomina człowieka, który ma rozdwojenie jaźni. I to co najmniej w dwóch kluczowych kwestiach.

Przede wszystkim PiS w odróżnieniu od PO i większości Polaków zawsze był sceptyczny wobec zjednoczonej Europy. W integracji Starego Kontynentu dostrzegał rozmaite zagrożenia. Tymczasem polska dekada w strukturach europejskich pokazała, że wszystkie obawy, które zgłaszali politycy prawicy – od wykupu ziemi przez Niemców, poprzez zmuszenie Polaków do odrzucenia własnej suwerenności i tradycji, do poddaństwa politycznego pod butem Berlina – można włożyć między bajki.

Polska, czego świadectwem są ostatnie dni, pokazała, że Trójkąt Weimarski, Berlin–Paryż–Warszawa, jest de facto już Trójkątem Europejskim. To w Warszawie kanclerz Angela Merkel ogłasza, że Unia podpisze z Ukrainą umowę stowarzyszeniową (co stało się 21 marca w Brukseli). To premier Donald Tusk jest aktywnym politykiem, który współtworzy dziś nową architekturę polityczną Unii wobec Wschodu. Wreszcie to polski rząd przedstawił projekt energetycznej solidarności europejskiej, mającej na celu zerwanie zależności UE od Rosji jako naszego „jedynego CPN".

Mimo tak mocnej pozycji Polski w Unii jeszcze kilka tygodni temu, przed wybuchem konfliktu ukraińskiego, PiS budował swój przekaz polityczny na kampanii antyeuropejskiej, sprowadzając ją do hasła: „Niech Unia daje nam kasę i się od nas odczepi". W jaki sposób czołowi politycy PiS, dziś skrzętnie pochowani po kątach, robili sobie z Unii worek do bicia?

Przykładowo nowa gwiazda PiS prof. Krystyna Pawłowicz nie wahała się, by Unię Europejską nazwać „domem publicznym". I przekonuje: „A ja osobiście w ogóle nie akceptuję naszego członkostwa w UE, o czym prezes Kaczyński wie i co zaaprobował (...). Absolutnie nie widzę żadnego pożytku z Unii. Dla mnie ta akcesja oznacza koniec Polski. Uważam zresztą, że Polski już nie ma. Polacy są wykorzeniani, niszczony jest polski Kościół".

Anna Fotyga, była minister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, mówiła, że Polska stała się „rzecznikiem Rosji w Unii", wpisując się tym samym „w główny nurt polityki europejskiej, światowej". Dla Witolda Waszczykowskiego kryzys gospodarczy to co najmniej spisek Niemiec i Francji wymierzony w Warszawę: „Kilkanaście lat temu nie było w Europie klimatu do podjęcia decyzji o powierzeniu Berlinowi i Paryżowi politycznej władzy nad Unią Europejską. Dziś wydaje się, że sytuacja gospodarcza Europy wymusza taki właśnie kierunek".

Zjeść ciastko i mieć ciastko

Sęk w tym, że konflikt ukraiński pokazał, iż Unia to jeden z filarów naszego bezpieczeństwa. Dlatego dziś PiS, choć w głębi duszy jest antyeuropejski, to z powodów czysto koniunkturalnych musi być proeuropejski. Ta nagła wolta, co pewnie spędza sen z powiek Kaczyńskiemu, może być jednak niezrozumiała dla twardego elektoratu jego partii, który przez lata był karmiony opowieścią o „Złej Unii i dzielnym Jarosławie". O prezesie, który Polaków przed Brukselą może bronić. Jak PiS poradzi sobie z tą polityczną schizofrenią, pozostaje jego słodką tajemnicą.

Drugie pole, na którym PiS zdradza rozdwojenie jaźni, dotyczy skuteczności Unii. Politycy PiS jak jeden mąż podgrzewani dodatkowo przez prawicowych publicystów nie przestają atakować Europy za to, że jest miękka i uległa wobec Rosji Putina. Gdzie tkwi źródło pogardy rodzimej prawicy wobec unijnych przywódców?

Tkwi ono w przekonaniu, że Unia jest słaba. Że politycy europejscy to mięczaki, którzy w imię doraźnych i krótkotrwałych interesów nie są gotowi podnieść rękawicę, jaką Moskwa rzuciła Europie. Dalej, rodzima prawica wylewa dziś krokodyle łzy, iż Unia jest nieefektywna, a tylko pozostaje „mocna w gębie". Że potrafi zwoływać kolejne spotkania i szczyty, na których nie zapadają żadne przełomowe decyzje. Krótko: Unia jest bojaźliwa, nieskuteczna, anemiczna.

Sęk w tym, że powolny sposób działania Unii, będący konsekwencją negocjacji i szukania konsensusu, wynika z faktu, że zjednoczenie postępuje za wolno. Że na wypracowywanie wspólnego stanowiska w gronie 28 państw potrzeba czasu i dobrej woli. Zarazem trzeba jasno powiedzieć: hamulcowym integracji są partie prawicowe – w tym także PiS, który zawsze krzyczy, że głębsza integracja zniszczy polską suwerenność.

A PiS nie godzi się na głębszy proces zjednoczeniowy, gdyż to podobno zagraża polskiej tradycji i rodzimym wartościom. Jarosław Kaczyński na sobotniej konwencji mówił również, że do głębszej integracji „dążyć mogą tylko ideologiczni szaleńcy albo też cyniczni gracze, którzy chcieliby manipulować ludźmi bez tożsamości i odciętymi od wyższej kultury". Jeśli jednak wierzyć sondażom, to „ideologicznymi szaleńcami" i „cynicznymi graczami" jest większość Polek i Polaków, popierających nasze członkostwo w UE.

Dlatego, szczególnie wobec konfliktu ukraińsko-rosyjskiego, musimy mieć świadomość wyboru, przed jakim stoimy jako Polska. Jeśli bowiem chcemy Unii sprawnej i efektywnej, by ta szybko podejmowała decyzje w obliczu zagrożenia gospodarczego czy militarnego, powinniśmy zgodzić się na jej jeszcze głębszą integrację. Jeśli chcemy Unii działającej wolno i mniej skutecznie, powinniśmy odrzucić proces zjednoczeniowy.

PiS oczywiście chce Unii działającej skutecznie i efektywnie, a to oznacza głębszą integrację. Jednak będąc przeciw integracji, PiS osłabia pozycję Polski w Unii i samą UE. Nie da się, o czym zapomina prezes Kaczyński i jego akolici, zjeść ciastka i mieć ciastka.

Autor jest filozofem, szefem związanego z PO Instytutu Obywatelskiego

Konflikt ukraiński sprawił, że polska prawica spod znaku PiS stała się przychylna Europie. Działacze partii Jarosława Kaczyńskiego i sam lider, widząc, jak Ukrainki i Ukraińcy walczą o swoją suwerenność, jak większość z nich chce integracji Kijowa z Unią, zmienili kurs swojej partii. Dlatego PiS genetyczną antyeuropejskość zastąpił koniunkturalną europejskością.

Worek do bicia

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Prawdziwy test dla Polski zacznie się dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska