Mam taki śmiały pomysł – potraktujmy nadchodzące wybory poważnie. Zasługują na to. Ważnych problemów w Unii Europejskiej naprawdę nie brakuje. Bo jak inaczej określić na przykład prognozę ONZ, z której wynika, że do roku 2050 ludność Europy zmniejszy się o co najmniej 10 proc., podczas gdy ludność świata wzrośnie o 40 proc. W tym okresie unijny wkład do globalnego PKB prawdopodobnie obniży się z obecnych 28 proc. do 18 proc.
Do znudzenia czytamy o niedostatkach demokratycznej legitymizacji organów unijnych i braku przejrzystości procedur ich działania. A w tym kontekście – o konieczności uwiarygodnienia roli unijnego parlamentu, wymagającej uprzedniej likwidacji jego bezprzykładnej rozrzutności i procedur umożliwiających żenujące zachowania niektórych posłów.
Czytamy o niespójnej polityce międzynarodowej Unii, o unijnych regulacjach pomijających interesy różnych krajów członkowskich, a niekiedy chyba przeciwnych interesom wszystkich tych krajów czy o zaniedbanym, a niezbędnym stymulowaniem europejskiej re-industrializacji. O przyjmowanych regulacjach niekiedy całkiem zbędnych czy wręcz paradoksalnych („marchewka jako owoc", „ślimak winniczek jako ryba") i braku tych, które są bardzo potrzebne. O unijnej administracji, która nie tylko zbyt często okazuje się zbiurokratyzowana i nieefektywna, ale jeszcze niejako wymusza na państwach członkowskich szalony rozrost lokalnej administracji, potrzebnej do sprostania narzucanym procedurom. O kłopotach z jednolitym rynkiem energii i dalekiej od pożądanej transgranicznej infrastrukturze energetycznej. O niedostatkach w dotychczasowej polityce mobilności pracowników i powstających nowych zagrożeniach w tym zakresie. O niezdolności do ustanowienia zasad ochrony praw własności intelektualnej dostosowanych do realiów społeczeństwa sieciowego. O konieczności stworzenia skuteczniejszych warunków dla transgranicznego funkcjonowania procedur partnerstwa publiczno-prywatnego i systemów zamówień publicznych. O potrzebie wypracowania zupełnie nowej polityki społecznej. Czy wreszcie o braku zdecydowania w stawianiu sobie przez Unię ambitnych celów rozwojowych (nowe niskoemisyjne technologie energetyczne, nowe metody produkcji żywności wysokiej jakości, nowe metody diagnozy i terapii medycznej, ....) , co bardzo realnie zagraża Europie w kontynuowaniu swego od zarania dziejów kluczowego wkładu do cywilizacyjnego rozwoju świata.
Nie sposób nie wspomnieć o związanym z tymi problemami narastającym w krajach Unii eurosceptycyzmie. Prognozy są niestety zgodne – w zbliżających się wyborach do PE najwięcej zyskają partie umiarkowanie bądź wręcz skrajnie niechętne Unii. Które sprzeciwiać się będą wspólnym celom i sojuszom w ważnych sprawach międzynarodowych, wewnątrzunijnym transferom finansowym, transgranicznym przepływom osób, strefie wolnego handlu z USA (od czego w dużej mierze uzależniony jest np. eksport amerykańskiego gazu do Europy), czyli sprawom o wielkim znaczeniu dla Polski.
Jaka jest nasza odpowiedź na te wyzwania? Jak zadbać o wzmacnianie Unii poprzez skuteczne zmiany w jej funkcjonowaniu? Jak wspólnie walczyć z globalnymi zagrożeniami? Jak mądrze dbać o krajowe interesy w twardych unijnych negocjacjach i skutecznie współpracować z „wyjadaczami" unijnej polityki?