Jibo to robot. Niewielki, bo ma zaledwie niecałe 28 centymetrów wysokości. Wygląda jak przerośnięty pionek do szachów skrzyżowany z wiatrakiem i głośnikiem nowej generacji. Obły, błyszczący, o nowoczesnym wzornictwie rodem z obudów ostatnich modeli gadżetów od Apple. Jak na razie istnieje tylko jako prototyp, bo środki na produkcję zbierane są w crowdfundingowym modelu. W serwisie Indiegogo, jednym z największych służących na zbieranie wpłat od internautów, zebrano na stworzenie Jibo blisko 2 mln dolarów.
Sukces nazywa się Jibo
Pierwotna kwota zakładała wsparcie na poziomie 100 tys. dolarów. Zbiórka rozpoczęła się 16 lipca, ale w bardzo szybkim tempie robot zdobywał popularność na całym świecie. Akcja w Indiegogo kończy się 14 września, więc jeszcze jest czas, żeby aktualny wynik przebić. Na pewno się to uda, bo wieści o Jibo pojawiają się w coraz większej liczbie mediów. Robot nazywany jest „rodzinnym", „wyposażonym w odrobinę człowieczeństwa", mówi się o nim, że przestanie być jedynie częścią wyposażenia domowego, ale że stanie się pełnoprawnym towarzyszem dnia codziennego. Połączeniem osobistego asystenta, centrum rozrywki, dostępu do sieci, kamerdynera, pomocnika, niani i przedstawicielem informatyki nowego typu – anticipatory computing, czyli algorytmów przewidujących zachowania użytkowników.
Jak na razie to wciąż prototyp. Potrafi tańczyć, nachylać swoją okrągłą głowę w stronę człowieka, który akurat wydaje mu polecenia – sprawia wtedy wrażenie, że przysłuchuje się ze skupieniem kolejnemu poleceniu. Jeżeli poprosimy go o zamówienie jedzenia przez internet, będzie pamiętał o tym, co kupowaliśmy ostatnio i zaproponuje kolejną potrawę czytając nam w myślach.
Jeżeli chcemy wesprzeć projekt potrzebna będzie wpłata w wysokości 500 dolarów dla zwykłych użytkowników albo 600 dla deweloperów, którzy chcą pracować nad aplikacjami dla Jibo. Koszt zbliżony do ceny kolejnego tabletu czy laptopa ze średniej półki. A Jibo przecież umie znacznie więcej.
Pomysł na interakcje nowego typu
Pracami nad nim kieruje Cynthia Breazeal, szefowa laboratorium Personal Robots Group na prestiżowej politechnice MIT. Pomysł na stworzenie Jibo miał się podobno wziąć od filmów z serii „Gwiezdne wojny", od postaci małego i bardzo dzielnego robocika R2D2, a także od działań NASA skupionych na lądowaniu na Marsie. Breazeal zdała sobie sprawę, że wciąż zbyt mało uwagi poświęca się maszynom, które mogą zaangażować się w komunikację z człowiekiem. Starzejące się społeczeństwa będą także w przyszłości wymagać takich zautomatyzowanych pomocników, opiekunów i interaktywnych towarzyszy dnia codziennego. Jibo i jemu podobni mogliby też zajmować się wychowaniem dzieci.