Robot na każde zawołanie. Felieton Rafała Tomańskiego

Nazywa się Jibo i ma szansę zmienić jakość naszego życia. W bardzo poważny sposób.

Publikacja: 08.09.2014 11:59

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Jibo to robot. Niewielki, bo ma zaledwie niecałe 28 centymetrów wysokości. Wygląda jak przerośnięty pionek do szachów skrzyżowany z wiatrakiem i głośnikiem nowej generacji. Obły, błyszczący, o nowoczesnym wzornictwie rodem z obudów ostatnich modeli gadżetów od Apple. Jak na razie istnieje tylko jako prototyp, bo środki na produkcję zbierane są w crowdfundingowym modelu. W serwisie Indiegogo, jednym z największych służących na zbieranie wpłat od internautów, zebrano na stworzenie Jibo blisko 2 mln dolarów.

Sukces nazywa się Jibo

Pierwotna kwota zakładała wsparcie na poziomie 100 tys. dolarów. Zbiórka rozpoczęła się 16 lipca, ale w bardzo szybkim tempie robot zdobywał popularność na całym świecie. Akcja w Indiegogo kończy się 14 września, więc jeszcze jest czas, żeby aktualny wynik przebić. Na pewno się to uda, bo wieści o Jibo pojawiają się w coraz większej liczbie mediów. Robot nazywany jest „rodzinnym", „wyposażonym w odrobinę człowieczeństwa", mówi się o nim, że przestanie być jedynie częścią wyposażenia domowego, ale że stanie się pełnoprawnym towarzyszem dnia codziennego. Połączeniem osobistego asystenta, centrum rozrywki, dostępu do sieci, kamerdynera, pomocnika, niani i przedstawicielem informatyki nowego typu – anticipatory computing, czyli algorytmów przewidujących zachowania użytkowników.

Jak na razie to wciąż prototyp. Potrafi tańczyć, nachylać swoją okrągłą głowę w stronę człowieka, który akurat wydaje mu polecenia – sprawia wtedy wrażenie, że przysłuchuje się ze skupieniem kolejnemu poleceniu. Jeżeli poprosimy go o zamówienie jedzenia przez internet, będzie pamiętał o tym, co kupowaliśmy ostatnio i zaproponuje kolejną potrawę czytając nam w myślach.

Jeżeli chcemy wesprzeć projekt potrzebna będzie wpłata w wysokości 500 dolarów dla zwykłych użytkowników albo 600 dla deweloperów, którzy chcą pracować nad aplikacjami dla Jibo. Koszt zbliżony do ceny kolejnego tabletu czy laptopa ze średniej półki. A Jibo przecież umie znacznie więcej.

Pomysł na interakcje nowego typu

Pracami nad nim kieruje Cynthia Breazeal, szefowa laboratorium Personal Robots Group na prestiżowej politechnice MIT. Pomysł na stworzenie Jibo miał się podobno wziąć od filmów z serii „Gwiezdne wojny", od postaci małego i bardzo dzielnego robocika R2D2, a także od działań NASA skupionych na lądowaniu na Marsie. Breazeal zdała sobie sprawę, że wciąż zbyt mało uwagi poświęca się maszynom, które mogą zaangażować się w komunikację z człowiekiem. Starzejące się społeczeństwa będą także w przyszłości wymagać takich zautomatyzowanych pomocników, opiekunów i interaktywnych towarzyszy dnia codziennego. Jibo i jemu podobni mogliby też zajmować się wychowaniem dzieci.

Powstaje teraz pytanie, czy robotom będzie można zaufać? Tańczenie, przechylanie okrągłej głowy, czytanie użytkownikom w myślach, to tylko sprawnie działający algorytm. Czasem jednak może się zawiesić i wywołać w działaniu robota serię błędów. Dopracowane egzemplarze Jibo z pewnością staną się znakomitym uzupełnieniem wyposażenia inteligentnego domu. Spełnią rolę centralnego łącznika między światem ludzi a czujników, którymi naszpikowane będą ściany, kanalizacja, elektronika i wszelkie systemy znajdujące się dookoła nas. Czy jednak interakcja z robotem doda ludziom radości, czy przeciwnie, odejmie dotychczasowe funkcje ludzkiego mózgu?

Ekipa pod kierownictwem Breazeal zadbała o to, by Jibo nie był zbyt podobny do człowieka, by nie zachodziło niebezpieczeństwo wpadnięcia w tzw. dolinę osobliwości. Gdy maszyny stają się zbyt człekokształtne i podobne ludziom, wtedy zaczynamy się ich bać, bo pamiętamy, że nie są ludźmi, ale oczy dają się oszukać, że nie mają do czynienia z robotem. Przy Jibo trudno się czuć nieswojo, bo to zwyczajna jeżdżąca kulka na podstawce. Na ekranie większą część czasu znajduje się biała kulka, która potrafi przekształcać się w rozmaite obrazki. Może stać się obrazem aktualnej pogody, serduszkiem albo uśmiechem. Nie jest ani człekokształtny, ani nieporadny, by stać się postrachem domu. Jibo jest miłym robocikiem. I wciąż jedynie maszyną. Jeżeli będzie wyręczał użytkowników z konieczności pamiętania o nadchodzących spotkaniach, o domowych obowiązkach, ważnych telefonach, podstawowych, prostych czynnościach, po pewnym czasie możemy poczuć się takim odciążeniem znudzeni, a nie wyzwoleni.

Czy czekają nas same korzyści?

Już teraz okazuje się, że inteligentne algorytmy wykorzystuje się do zadawania im coraz większej liczby głupich pytań. Pojawiają się nawet zestawy takich zapytań kierowanych do aplle'owskiej Siri. Nic więc dziwnego w przewidywaniu, że z czasem wielofunkcyjność Jibo mogłaby być sprowadzona do tego, by spełniać mało potrzebne, a wynikające z nudy polecenia użytkowników.

Społecznościowe sieci także mogą padać ofiarami manipulacji oraz podkręcania konkretnych trendów w wiadomościach prezentowanych odbiorcom. Według badań europejskich naukowców ze STATEC, urzędu statystycznego Luksemburga oraz z Rzymskiego Uniwersytetu Sapienza, social media są w stanie decydować o poziomie zadowolenia odczuwanego z życia. Ankiety przeprowadzone na ponad 50 tys. badanych dowodzą faktu, że brak interakcji z żywymi ludźmi prowadzi do zwiększania się poziomu niedowierzania innym, czarnowidztwa i narastania nienawiści, która gdzieś musi uchodzić. Przewaga kontaktów wirtualnych nad tymi w realu produkuje internetowy hejt, bo własne zdanie trzeba gdzieś w końcu wyrażać.

Sieci społecznościowe potrafią ludzi łączyć, ale w ich głowach powstają jednocześnie głębokie podziały na to co realne i nie. Własne życie staje się czymś z założenia gorszym i nieporównywalnym z tym, co dzieje się u innych. Wiemy, co robią nasi znajomi i osoby, których poczynania śledzimy w internecie i konsekwentnie coraz gorzej oceniamy siebie. A przecież mieliśmy się dzięki Facebookowi, Twitterowi i innym serwisom poczuć bliżej, a nie dalej i gorzej od ludzi.

Usprawnienie płynące od zautomatyzowanych domowych pomocników w rodzaju Jibo może mieć podobne, negatywne konsekwencje. Postępu nie da się zatrzymać, ale korzystajmy z niego w tym przypadku świadomie.

Jibo to robot. Niewielki, bo ma zaledwie niecałe 28 centymetrów wysokości. Wygląda jak przerośnięty pionek do szachów skrzyżowany z wiatrakiem i głośnikiem nowej generacji. Obły, błyszczący, o nowoczesnym wzornictwie rodem z obudów ostatnich modeli gadżetów od Apple. Jak na razie istnieje tylko jako prototyp, bo środki na produkcję zbierane są w crowdfundingowym modelu. W serwisie Indiegogo, jednym z największych służących na zbieranie wpłat od internautów, zebrano na stworzenie Jibo blisko 2 mln dolarów.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?