Od kilku lat cieszymy się względnie stabilnym systemem partyjnym z dwoma dominującymi ugrupowaniami. Posiadają one rozbudowane struktury i sprawne sztaby marketingowców. Mają przemożny wpływ na kształt debaty publicznej. Czemu więc w 2014 roku, w badaniu CBOS jedynie 17 proc. Polaków zadeklarowało zaufanie do partii?
Rodzime ugrupowania stały się wehikułami, które wynoszą do władzy zespół ludzi, połączonych chęcią obsadzenia stanowisk. Posłowie, którzy w czymś się specjalizują i blisko współpracują ze środowiskami eksperckimi stanowią margines. Programy partyjne stały się rodzajem obucha jednorazowego użytku. Najczęściej wykorzystuje się je w kampanii wyborczej lub dla „odświeżenia” wizerunku. Są one marketingowym złem koniecznym. Dokumenty programowe nie mają żadnej wagi politycznej, gdyż łatwo je porzucić. Jest to szczególnie dojmujące przy narastającej tabloidyzacji mediów i powolnym wyczerpywaniu się dotychczasowego modelu rozwoju państwa.