Ta banalna w sumie uwaga jest jednak pomijana przez liderki opinii publicznej i polityczki lewicy, które uzurpują sobie prawo do przemawiania w imieniu kobiet. A już wykrzykująca publicznie wulgaryzmy Marta Lempart jest w tej kwestii tak wiarygodna, jak byłby Janusz Korwin-Mikke mówiący w imieniu wszystkich mężczyzn. Nie warto byłoby wspominać o tej kontrowersyjnej działaczce, gdyby nie to, że właśnie ona (i podobne jej aktywistki) uzurpują sobie prawo do reprezentowania wszystkich kobiet.
Czy Lempart wypowiada się w imieniu wszystkich kobiet?
To, że kiedyś potrafiły wyprowadzić tysiące ludzi na ulice miast w czasie Strajku Kobiet, chyba dało im poczucie, że mogą wypowiadać się w imieniu połowy społeczeństwa. Tak jednak nie jest, bo kobiety w materii aborcji (jak zresztą we wszystkich innych) mają różnorodne poglądy, dalekie od jedności.
Czytaj więcej
Zwykle nie warto zajmować się przypadkami psychiatrycznymi. No, chyba że weszły do głównego nurtu...
Płeć jest z politologicznego punktu widzenia faktorem niemal irrelewatnym, czyli mówiąc ludzkim językiem – nie odgrywa znaczącej roli w podejmowaniu politycznych decyzji. Z faktu bycia mężczyzną lub kobietą wynika niewiele z tego, na kogo się głosuje i za czym się opowiada. Inaczej niż w przypadku takich kategorii jak wiek, miejsce zamieszkania, wykształcenie, status majątkowy. Oznacza to, że mając informację o tych ostatnich kwestiach, łatwiej przewidzieć, na kogo dana osoba zagłosuje, niż posiadając wiedzę na temat jej płci. Szybciej zorientujemy się, jakie polityczne preferencje ma wyborca młody, mieszkający w dużym mieście lub z wykształceniem wyższym, niż mając wiedzę tylko na temat tego, czy jest kobietą, czy mężczyzną.
Jak w październiku 2023 roku głosowały kobiety?
Różnice w preferencjach partyjnych między płciami są w Polsce niewielkie. Na przykład gdyby głosowały tylko kobiety, zarówno w 2019 roku, jak i w 2023 roku zwyciężyłoby PiS, a lewica ledwie przekroczyłaby próg wyborczy. 15 października na partię Jarosława Kaczyńskiego oddało głos (według late exit polls) 36,5 proc. kobiet – czyli ponad cztery razy więcej niż na Lewicę. Można więc paradoksalnie powiedzieć, że posłanki PiS mają cztery razy większy mandat do przemawiania w imieniu kobiet niż posłanki Lewicy. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale takie są prawa demokracji.