Politycy i sympatycy PiS we wtorek nie kryli satysfakcji, obserwując protest zorganizowany m.in. przez Martę Lempart pod Sejmem. „Wyp… ch…” – krzyczała Lempart pod adresem koalicji rządzącej. „Dostaliście te stołki dzięki nam, więc teraz je, k…, oddajcie” – i dorzuciła jeszcze serię innych przekleństw.
Dlaczego Strajk Kobiet staje się problemem dla Donalda Tuska
Prawica radośnie rechotała, bo gniew Strajku Kobiet spadł teraz na PSL i liberalną koalicję. I czuła satysfakcję, że gdy wołano do PiS, by „wyp…”, Lempart była chwalona, spotykał się z nią Donald Tusk. A teraz, gdy w Sejmie upadła ustawa depenalizująca aborcję, błyskawica uderza w koalicję, większość komentariatu wydaje się tym zaambarasowana. Bo działania Strajku Kobiet stają się problemem dla całej koalicji, łącznie z Donaldem Tuskiem.
Czytaj więcej
Szymon Hołownia nie nadaje się ani na marszałka Sejmu, ani na prezydenta. Gdyby był prezydentem,...
Ale tu nie powinno być miejsca na żadną satysfakcję. Bo słowa Marty Lempart świadczą o jakimś totalnym nieporozumieniu. Owszem, część partii składających się na dzisiejszą koalicję rządzącą obiecywała liberalizację przepisów dotyczących aborcji. Ale Trzecia Droga od początku mówiła coś innego. Polska 2050 opowiadała się za referendum, z kolei PSL, które przed dwoma tygodniami zagłosowało przeciwko depenalizacji aborcji, nie ukrywało swego konserwatyzmu w kampanii. Twierdzenie, że ktoś kogoś oszukał, świadczy raczej o niezrozumieniu polskiej polityki. Albo nieznajomości zwykłej sejmowej arytmetyki, której nie zmienią żadne wulgaryzmy. Albo o życiu iluzjami.
Dlaczego Donald Tusk nie wierzy, że ten Sejm zmieni prawo dotyczące aborcji
I przyznał to Donald Tusk we wtorek – tuż przed protestem na Wiejskiej – mówiąc, że nie ma w tym Sejmie większości do przyjęcia ustawy liberalizującej prawo aborcyjne. – Okazało się iluzją, że zwolennicy prawa aborcyjnego stanowią większość w tym Sejmie – mówił. – PiS, Konfederacja, większość PSL to jest dziś większość w Sejmie. Ustawowo trudno tutaj doprowadzić do jakichś zmian.